Sprawiedliwość wymierzana przez lud, zwana potocznie samosądem, to zjawisko dość trudne do jednoznacznej oceny. Bywa, że prawo zawodzi i jedynie działania poza nim są w stanie wyegzekwować odpowiednią karę dla zbrodniarza, lecz równie często zdarza się, że rozsierdzona gawiedź roznosi na strzępy niewinnego człowieka. Brian Azzarello i Eduardo Risso w swoich 100 nabojach w pomysłowy sposób przedstawiają zjawisko oddolnej sprawiedliwości, która dość często jest dyskusyjna, a ci, którzy ją egzekwują, odbiegają od szablonowego wizerunku ofiary. Oto okryty woalem tajemniczości dżentelmen w garniturze, przedstawiający się jako agent Graves, oferuje pokrzywdzonym przez los walizkę z pistoletem i setką naboi, rzecz jasna nie do wykrycia, a na dokładkę dorzuca dane winowajców ich złego losu.
Agent Graves to postać, która nie odsłania kart od razu. Osobnik ten jest dość małomówny, otrzymuje znacznie mniej miejsca niż ci, których obdarowuje, a jego motywacje są nieznane. Informacje z pierwszego tomu wskazują jednak, że nie jest to bezinteresowny filantrop, śniący o sprawiedliwości, a wyrachowany strateg i manipulant, swą perswazją i umiejętnością kupowania dusz dorównujący samemu Mefistofelesowi. I jak tu go nie polubić?
Bohaterowie 100 naboi to osoby z niższych warstw społecznych. Tacy, którzy nie mają szans wyegzekwować sprawiedliwości legalnymi metodami, samemu stając się często ofiarami systemu. Pierwszą osobą, która zapoznana została z ofertą Gravesa, jest niejaka Dizzy Cordova. Latynoska, która mimo młodego wieku odsiedziała już swoje w więzieniu, lecz po wyjściu na wolność i ustatkowaniu się znów skazana jest na niełaskę. Postać ta to jedynie mały fragment całej plejady bohaterów, jaka przedstawiona jest w tym albumie. Nie wszyscy są godni niezwykłego podarunku – spora część z nich sama zasługiwałaby na jeden ze stu pocisków, lecz wybory, jakich dokonuje Graves, są nieodgadnione.
Istotnym elementem 100 naboi jest psychologiczna gra z samym sobą, jaką toczą bohaterowie. Neseserek Gravesa to nie tylko możliwość rozliczenia się z oprawcami i choć przez chwilę poczucia się bogiem. Pozostaje bowiem pewien niepokój, gdzieś na dnie duszy, wcale nie dotyczący rozterek moralnych, gdyż niektórzy bohaterowie Azzarella często cierpią na zanik sumienia. Niepokój ów dotyczy niejasnych zamiarów agenta i wrażenia wszechmocy, jakie wokół siebie roztacza.
W oryginale tytuł ten obfituje w różnorakie slangowe określenia, bardzo ciężkie do przełożenia na rodzimy język. Częste powiązania z amerykańską kulturą bądź określonym środowiskiem etnicznym sprawiają, że dosłowne i pełne spolszczenie wyszłoby albo śmiesznie, albo sztucznie. Krzysztof Uliszewski nie miał więc łatwego zadania i miejscami widać pewne niedociągnięcia względem anglojęzycznej wersji. Tłumaczenie nie gubi na szczęście klimatu historii i nawet znając oryginał nie można narzekać, ale pozostaje pewien żal po ciekawszych smaczkach dialogowych.
Eduardo Risso jest dla mnie tym rysownikiem, którego prace nie porwały mnie od razu, ale tak często bywa z twórcami oryginalnymi i idącymi własną ścieżką. Opierające się na kontrastowej grze światłem i cieniem plansze są niesamowicie klimatyczne i pasują do narracji Azzarello, ale nie są to pieszczące oko widoki. Risso przedstawia nam sylwetki osób jakby żywcem wyjętych z policyjnych kartotek, często w przerysowany sposób, jaki pojawia się w filmach kryminalnych zza Atlantyku. Sprawia to, że persony, które odwiedza Graves są realne, nie sprawiają wrażenia kukiełek spreparowanych na potrzeby przedstawienia. Risso miesza mgiełkę noir z podmiejskimi slumsami, miejscami, w których kojarzony z tą stylistyką prochowiec zastąpiony został przez złote łańcuchy.
100 naboi to kolejna pozycja Vertigo, która ku mojemu zadowoleniu wreszcie zagości na naszym rynku w pełnej wersji. Warto nadmienić, że wcześniej do pewnego momentu wydawana była przez Mandragorę, podobnie zresztą jak zapowiedziany przez Egmont na kwiecień Transmetropolitan. Cieszę się, że istnieje solidna reprezentacja tytułów imprintu DC, które dalekie są od klimatów superbohaterskich, przedstawiających opowieści nasączone dużo większym realizmem i treściami przeznaczonymi dla bardziej wymagającego odbiorcy. Cykl ma zasłużony status legendy i prywatnie radzę wszystkim tym, którym bliskie są trykoty, aby nie bali się wyjść poza ten gatunek i spróbowali solidnej kryminalnej opowieści, jaką serwują Azzarello i Risso, czerpiącej nieco ze stylistyki czarnego kryminału, ale postawionej na gruncie ulicznej gangsterki. Egmont zapowiedział na maj kolejny tom cyklu i muszę przyznać, że wydawnictwo narzuciło dość szybkie tempo w wypuszczaniu na rynek coraz to nowych, legendarnych tytułów. I jakoś nie jest mi z tego powodu smutno.
Tytuł oryginalny: 100 Bullets Book One
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 456
Ocena: 90/100