Superman – Action Comics tom 2 – Powrót do “Daily Planet” – recenzja komiksu

Pierwszy tom Superman: Action Comics, zatytułowany Ścieżka zagłady, stawiał głównie na akcję i spektakularny pojedynek z Doomsdayem, potwornym nemesis Człowieka ze Stali, który już raz pozbawił go życia. Konsekwencje tego czynu ciągną się do dzisiaj, podobnie przecież jak reperkusje restartu uniwersum DC, w wyniku których narodziła się cała seria Rebirth. Powrót do „Daily Planet” rozkłada akcenty nieco inaczej, a przez skupienie się znów na postaciach Clarka i Lois bliżej mu do regularnej serii Superman, która przecież cieszy się uznaniem czytelników.

Tom otwiera jednak jednozeszytowa historia skupiająca się na Lexie Luthorze, starającym się przejąć dziedzictwo zmarłego Supermana. Nie wie jeszcze, że symbolem „S” na piersi nie będzie cieszył się długo, ponieważ na scenie pojawił się nowy-stary sukcesor. Zeszyt ten przybliża nam natomiast motywacje najbardziej rozpoznawalnego przeciwnika Człowieka ze Stali, co lepiej uzmysławia czytelnikom zmiany charakterologiczne, jakie zaszły w tej postaci.

Swojego przeznaczenia nie zna również Clark Kent, który teraz stał się jakimś cudem bytem niezależnym od Człowieka ze Stali. Dziennikarz posiada wyłącznie ludzkie wspomnienia, nie ma zaś supermocy, jest też podatny na uszkodzenia ciała, o czym świadczy chociażby złamana ręka. Ale kim on jest i co robi na Ziemi? Jego postać otoczona jest póki co aurą tajemniczości i pozostaje jedną z największych sił napędowych tej serii. Szkoda tylko, że na razie wciąż dostajemy tak mało odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Cieszy również poświęcenie odpowiedniej ilości miejsca Lois Lane, która przestaje być już tylko matką i żoną (oby nie kochanką!), a zaczyna na powrót być dziennikarką z krwi i kości, tropiącą kolejne afery i co rusz pakującą się w następne kłopoty. Za taką właśnie bohaterką tęskniłem od lat 90. Problemem jest natomiast konieczność wejścia w buty zaginionej Lois Lane z uniwersum Nowego DC Comics, co wydaje się być niełatwym zadaniem. Pytanie tylko, czy ktoś zauważy różnicę?

Fabuła na szczęście zwolniła, ale warstwa graficzna stoi na tym samym wysokim poziomie. Za rysunki odpowiadają Patrick Zircher i rewelacyjny Stephen Segovia, którzy pod wodzą scenarzysty Dana Jurgensa serwują kolejną satysfakcjonującą lekturę ze świata Supermana. Jeśli po pierwszym tomie stwierdziliście, że niczym nieskrępowana nawalanka to dla Was jednak trochę za mało, śmiało możecie dać Superman – Action Comics jeszcze jedną szansę. Historia zaczyna być bardziej spójna z tą snutą przez Petera J. Tomasiego, a całość zaczyna się robić coraz bardziej intrygująca. Pytanie tylko na jak długo, bo ostatnie kadry tego tomu zwiastują kolejny wymagający pojedynek supermocarzy.

Powrót do „Daily Planet” podobał mi się nieco bardziej niż Ścieżka zagłady, prawdopodobnie z powodu Dana Jurgensa, wciąż pewnie dzierżącego stery. To człowiek, którego opowieści ponad dwie dekady temu wprowadziły wielu z nas w świat komiksów i chociaż dziś już nie czuć w jego twórczości tej samej magii, wciąż jest to scenarzysta co najmniej przyzwoity. Chociaż nigdy nie byłem wielkim fanem Supermana, jego najnowsze przygody czytam nie tylko z przyjemnością, ale i coraz większym zainteresowaniem.

Tytuł oryginalny: Superman – Action Comics Vol. 2: Welcome to the Planet
Scenariusz: Dan Jurgens
Rysunki: Patrick Zircher, Stephen Segovia, Art Thibert, Tom Grummett
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 120
Ocena: 80/100