Paper Girls to doceniana seria, w której jednak trudno było mi zakochać się po pierwszym tomie. Owszem, recenzowany przez nas we wrześniu album z numerkiem jeden na grzbiecie otrzymał bardzo przyzwoitą notę 70/100, jednak przygody trzech nastoletnich gazeciarek nie porwały mnie od razu. Tym razem jest jednak inaczej: drugi tom od początku mocniej zaznacza dobre pomysły, rozwija bohaterki i zaskakuje prawie na każdym kroku.
Brian K. Vaughan należy do scenarzystów, których pracę cenię, zwłaszcza że Y: Ostatni z mężczyzn znajduje się na mojej liście ulubionych komiksów wszechczasów. Pomimo licznych tajemniczych wątków, był to komiks realistyczny. W Paper Girls nieco trudniej znaleźć ten realizm, gdyż fabuła potrafi zaliczać iście szalone zwroty. Główne bohaterki zostają przeniesione w czasie z 1988 do 2016 roku, gdzie odkrywają, że przyszłość jest równie pokręcona, co ichniejsza teraźniejszość.
Świat, który czytelnicy znają z autopsji, dla bohaterek komiksu jest pełen pułapek. Nie dość, że nie rozumieją, jak znalazły się w przyszłości, to jeszcze dowiadują się, że mogą spotkać starsze wersje samych siebie, a w przypadku Erin wydarzenie to będzie miało intrygujące konsekwencje. Powrót na „stare śmieci w nowych szatach” to również trauma – kultowe miejscówki zniknęły lub zamieniły się w ruinę, a inne całkowicie zmieniły swój charakter. Nawet zapukanie do drzwi własnego domu wydaje się być chybionym pomysłem, no bo co jeśli otworzy je obcy mężczyzna, od którego dowiemy się o własnej śmierci? Czy bohaterkom uda się zmienić bieg wydarzeń pozostanie odpowiedzią na później.
Podróże w czasie, dinozaury, inwazja stworów z kosmosu, tajemnicze dialekty i supernowoczesne wynalazki – to wszystko tu jest. I mój odbiór tego chaotycznego miszmaszu jest nieco inny, ponieważ drugi tom pozwala bardziej oswoić się z bohaterkami, lepiej je poznać i polubić. A skoro już coś dla nas znaczą, to autor w pełni może wykorzystać potencjał podróży w czasie z lat 80-tych do bieżącego momentu. Dwunastolatka spotykająca samą siebie w wieku 40 lat? To niezwykła metafora dorastania. Konfrontacja z nową rzeczywistością i wyłapywanie różnic kulturowych, obyczajowych i technologicznych to z kolei świetna zabawa dla czytelnika.
Zmieniam zdanie o serii Paper Girls, ponieważ drugi tom po prostu podobał mi się o wiele bardziej. Vaughan bawi się utartymi schematami, a jednak ciągle udaje mu się dostrzec coś nowego, unikatowego i charakterystycznego, również na temat kondycji współczesnego społeczeństwa. Styl graficzny reprezentowany przez Cliffa Chianga idealnie pasuje do tonu opowieści – jest jaskrawy, neonowy, ale i nieco umowny, przez co potęguje wrażenie odrealnienia i niesamowitości.
W poprzednim tekście wspominałem między innymi o Stranger Things, teraz może dodałbym do tego trochę prozy Stephena Kinga i humoru z Powrotu do przyszłości. Faktem jednak jest, że Paper Girls mają swój własny styl, a fabuła, chociaż wciąż spowita tajemnicą, na pewno kiełkowała w głowie Vaughana jako spójna całość.
Jeśli zraziliście się do tej serii po pierwszym tomie, lub też, podobnie jak ja, uznaliście ją po prostu za średniaka z aspiracjami, to śpieszę donieść, że mamy tu jednak do czynienia z bardzo dobrym komiksem, który swój potencjał uwalnia dopiero teraz. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma – moje zainteresowanie wtedy z pewnością nie osłabnie. Wręcz przeciwnie.
Tytuł oryginalny: Paper Girls vol. 2
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunki: Cliff Chiang
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Wydawca: Non Stop Comics 2018
Liczba stron: 128
Ocena: 85/100