Po zamkniętej trylogii w postaci tomów Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, Dziewczyna, która igrała z ogniem oraz Zamek z piasku, który runął, czyli adaptacji powieści Millennium Stiega Larssona, przyszedł czas na kolejne trzy albumy, będące swoistą autorską kontynuacją dziedzictwa zmarłego pisarza i dziennikarza. Zamrożone dusze recenzowaliśmy w listopadzie, teraz nadszedł czas na drugi komiks pt. Nowi Spartiaci. Sylvain Runberg kontynuuje wątek hakerskiego podziemia, które wplątuje się w konflikt z grupą polityczną o radykalnych poglądach.
Lisbeth Salander znów łączy siły z dziennikarzem Michaelem Blomkvistem i oczywiście ponownie grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Kolejni członkowie Republiki Hakerów giną w niewyjaśnionych okolicznościach, a jednym z nich jest bliski przyjaciel Lisbeth, porwany po to, by uzyskać wrażliwe dane z serwerów szwedzkich tajnych służb, mogące potem służyć do serii szantaży.
Obok klasycznego czarnego charakteru, za jaki już w pierwszym tomie uchodził Sten Windoff, lider partii konserwatywnej, na scenę wkracza niejaki Mark Borrow, osobnik o skrajnie antyfeministycznych poglądach, nazywający wręcz kobiety walczące o swoje prawa „feminazistkami”. To zresztą ostatnio modne określenie, nawet w kontekście sytuacji społeczno-politycznej w naszym kraju, zatem trzeba przyznać Runbergowi, że ze swoim dziełem pozostaje na czasie.
Skoro już wspomniałem o Windoffie, on sam funduje czytelnikowi swoiste déjà vu, postanawiając publicznie oskarżyć Blomkvista o napaść i to w momencie, kiedy Erika akurat negocjuje kolejne ważne kontrakty reklamowe dla Millennium. Brzmi znajomo? Bo tak też jest, ponieważ nakreśleni w ten sposób bohaterowie raczej nie zaskoczą już niczym specjalnym. Blomkvist jest liberalny i prawy, Salander buntownicza i gwałtowna, ale sprawiedliwa i nie sądzę, by cokolwiek mogło się zmienić, aby wprowadzić czytelnika w osłupienie.
Nowi spartiaci cierpią na syndrom drugiego tomu trylogii – niby dzieje się tu sporo, ale tak naprawdę akcja niespecjalnie posuwa się do przodu, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że może mieć to związek z niewielką liczbą stron na album (zaledwie 60 stron). Belgijski scenarzysta bawi się postaciami przeniesionymi na kadry prosto z powieści Larssona, ale zapomina też, że do dobrej rozrywki potrzeba także ciekawej fabuły, zwrotów akcji i zaskoczeń. Sami bohaterowie mogą nie wystarczyć.
Daje radę natomiast warstwa graficzna, tworzona przez artystkę Belén Ortegę. Wprawdzie jak sygnalizowałem przy recenzji Zamrożonych dusz, prace José Homsa i Manolo Carota w oryginalnej trylogii podobały mi się bardziej, ale i hiszpańska rysowniczka dobrze czuje się w dynamicznych i pełnych ekspresji scenach, ocierając się jednak o przerysowanie. Trudno mi natomiast zweryfikować poprawność tłumaczenia Marii Mosiewicz z języka francuskiego, ale bardzo nie podobało mi się niezrozumiałe zostawienie kilku zwrotów w języku angielskim. Być może tak było w oryginale, ale wygląda to dziwnie.
Jeśli ktoś tęskni za klimatem serii Millennium, tutaj ma jego namiastkę. Liczę, że trzeci tom zaskoczy czymś nieprzewidywalnym i podniesie całościową ocenę serii. Niestety na razie nie znamy nawet przybliżonej daty jego polskiego wydania.
Tytuł oryginalny: Millennium – Saga vol 2: Les Nouveaux Spartiates
Scenariusz: Sylvain Runberg
Rysunki: Belén Ortega
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 60
Ocena: 65/100