Superman nigdy nie był moim ulubionym komiksowym superbohaterem, ale jest kilka albumów, które stopniowo zmieniały ten stan rzeczy. Wśród nich znalazł się tom Droga do Odrodzenia: Superman – Lois i Clark, który zachęcił mnie do sięgnięcia po nowe przygody Człowieka ze Stali, tego jedynego prawdziwego, do którego przyzwyczaiły nas między innymi komiksy z TM-Semic. Sprawdzamy, czy Pierwsze próby Superboya utrzymują niezłą tendencję, jaką wyrobił Syn Supermana, który zresztą odgrywa w komiksie istotną rolę.
Dziesięcioletni Jon dopiero odkrywa swoje moce pół-Kryptonijczyka, co w poprzednim tomie doprowadziło już do kłopotów. Dziś okazuje się, że chłopak ma moce, których nie potrafi opanować nawet Clark. Poza tym jest powoli dorastającym młodzieńcem, a to zawsze oznacza kłopoty. Szczególnie jeśli zestawimy go z synem innego bohatera DC – Batmana. Nowy Robin ma charakter skrajnie odmienny od syna Supermana: jest porywczy, gwałtowny i brutalny. Doprowadzi to oczywiście do spięć, na które ojcowie będą mogli patrzeć jedynie z pobłażliwością. Ale o tym później.
Peter J. Tomasi, obecny scenarzysta serii Superman, właśnie osobiste relacje pomiędzy bohaterami czuje najlepiej i tworzy je z największym kunsztem. Życie rodzinne Kentów, jak i ich stosunki np. z Wayne’ami wypadają bezbłednie. Już pierwszy zeszyt w tym albumie rewelacyjnie to udowadnia: sielankowa wycieczka na wiejski jarmark oczywiście pogryzie się z koniecznością stania się obrońcą uciśnionych. Taka problematyka to przecież esencja superbohaterskich komiksów i samej postaci Supermana.
Kolejne dwa zeszyty to z kolei piękny hołd oddany nieodżałowanemu Darwynowi Cooke’owi i jego Nowej Granicy. Superman, Superboy i Krypto trafiają na zapomnianą przez czas Wyspę Dinozaurów, gdzie spotkają ostatniego ocalałego członka grupy Straceńców. Rozdziały te zostały z finezją zilustrowane przed Douga Mahnke, dzięki czemu gigantyczne ryby, węże, małpy, dinozaury i inne stwory robią odpowiednio złowieszcze wrażenie. Warto pogrzebać trochę w historii The Losers, aby w pełni zrozumieć tę krótką, ale nostalgiczną opowieść.
Ponownie nieco gorzej radzi sobie Patrick Gleason, który zilustrował wspomnianą już historię o Superboyu i Robinie i ich kształtującej się w bólach relacji. Chłopcy będą musieli nauczyć się współpracować, podobnie jak kiedyś ich ojcowie. Jak wiemy, szorstka przyjaźń Clarka i Bruce’a przetrwała lata, nie inaczej będzie zapewne z Jonem i Damianem. Zanim to jednak nastąpi, niejeden raz wdadzą się w bójkę. W tej pełnej humoru, również dwuzeszytowej opowieści Tomasi sprawnie nakreślił charaktery „Supersynów” i przyznam, że trudno jest ich nie lubić.
Tom Pierwsze próby Superboya wieńczy dwuczęściowa historia Super-Monster, ponownie zresztą świetnie zilustrowana przez Douga Mahnke. Pojawia się w niej Frankenstein, a także jego narzeczona, którą możecie kojarzyć z filmów. I podobnie jak w nich, potwory nie zawsze są nimi na pierwszy rzut oka. I odwrotnie, nie każdy, kto wygląda jak potwór, jest nim w rzeczywistości. To sprawnie napisana, pełna akcji historia, która skrywa w sobie kilka istotnych przemyśleń o rozpadzie rodziny i próbie sklejania jej na nowo.
Tom zawiera cztery krótsze opowieści i wyszło mu to na dobre, względem dłuższej historii z Eradicatorem, która nieco znudziła mnie w przypadku Syna Supermana. Widzę tu więc pewną poprawę i uznaję Pierwsze próby Superboya za komiks lepszy, podnoszący poprzeczkę i utrzymujący tendencję wzrostową. Obecność trzech dobrych rysowników (w tym jednego świetnego!) i lekka, przyjemna historia robią robotę, dlatego też z przyjemnością będę dalej śledził tę serię.
Tytuł oryginalny: Superman Vol. 2: Trials of the Super Son
Scenariusz: Peter J. Tomasi
Rysunki: Jorge Jimenez, Doug Mahnke, Patrick Gleason,
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 156
Ocena: 80/100