Green Arrow tom 2: Wyspa blizn – recenzja komiksu

Cykl wydawniczy Uniwersum DC Odrodzenie był jednym z najważniejszych, a z pewnością najgłośniejszych wydarzeń komiksowych zeszłego roku w Polsce. Egmont nie zaczynał skromnie, jak z The New 52!, a ruszył z kopyta, pozwalając sobie na pozycje z udziałem mniej znanych bohaterów. Do takich należał Green Arrow i był to dla mnie dość zrozumiały wybór. Po pierwsze, Szmaragdowy Łucznik został potraktowany w podły sposób po resecie całego uniwersum, po drugie zaś – tytuł inny niż kolejny Batman czy Superman to magnes dla spragnionych nowych doznań odbiorców. Pierwszy tom pt. Życie i śmierć Olivera Queena zachęcił mnie do kontynuowania serii pióra Benjamina Percy’ego, lecz czy kontynuacja trzyma zadowalający poziom?

Strona komiksu Green Arrow tom 2: Wyspa blizn

Opowieść dzieli się na trzy epizody. Pierwszym z nich są losy nastoletniej przyrodniej siostry Queena – Emiko. Wychowywana w ekstremalnym środowisku, gdzie od najmłodszych lat szkolona była w walce, nie należy do szeregu jej podobnych młokosów, powiązanych ze światem superbohaterskim. Emiko jest o wiele bardziej przekonująca od związanej z Batmanem Orphan – widać w niej wiele śladów karkołomnego i niełatwego trybu życia, ale Percy nie popada tu w skrajności, jak w przypadku twórców nowej podopiecznej Batmana i pokazuje, że nawet szkolona przez matkę-zabójczynię dziewczyna nie musi się zachowywać jak całkowicie aspołeczny dziwak. Autor dzieli akcję na dwie linie czasowe. Teraźniejszość, gdzie u boku matki Emiko ma okazję poznać iście smoczego wojownika i przeszłość, w której dane jest nam zobaczyć, jakie to metody wychowawcze preferuje Green Arrow. Pojawia się tu pewien wątek narkotyczny, tak dobrze znany Olliemu, lecz nie jest to żadna powtórka z przeszłości, choć czas ma tu spore znaczenie. Historia ta idealnie otwiera tom, przygotowując czytelnika na szybkie tempo, jakie zwykł utrzymywać scenarzysta.

Druga opowieść to rzecz najbardziej przeze mnie oczekiwana – Ollie bowiem znów ląduje na bezludnej wyspie. Tym razem nie jest łatwiej, szczególnie że okoliczna fauna nie jest przyjaźnie nastawiona do ubranego w zieleń i miłującego ekologię herosa. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy okazuje się, że na wyspie znalazła się też Black Canary. Wraz z Dinah trafiają na popłuczyny po Dziewiątym Kręgu i pewnego tubylca, który związany jest z naturą w nader zmyślny i nowoczesny sposób. Nie bitewne wątki są tu najważniejsze, a te związane z miłosną relacją charakternej pary. Odrodzenie było najlepszym ruchem wydawnictwa DC właśnie wobec takich postaci jak oni – nadmiernie zmodyfikowanych, pozbawionych swego dziedzictwa i tym samym okaleczonych.

Strona komiksu Green Arrow tom 2: Wyspa blizn

Ostatni rozdział opowiada o operacji Arrowa, Canary i Diggle’a w luksusowym i naprawdę superszybkim, a co więcej podmorskim ekspresie. Klimat bliższy jest wielkim sensacyjnym produkcjom filmowym, ale inspiracja leży także po innej stronie. Mowa tu o Morderstwie w Orient Ekspresie Agathy Christie, do którego zresztą nawiązania są dość dosadne. Autor może nieco zbytnio unowocześnił klasyczne motywy, ale ukłon w tę stronę to rzecz jak najbardziej wskazana i godna szacunku, tym bardziej, że interpretacja klasycznego kryminału w zbyt dosłowny sposób kłóciłaby się z postacią Queena.

Percy to scenarzysta mający talent do lekkich i nieobrażających inteligencji czytelnika dialogów i kontrolowanej dynamiki akcji. Często zdarza się, że szybkość wydarzeń jest tak niepohamowana, iż scenarzysta gdzieś po drodze gubi nie tylko szczegóły, ale i sens całej opowieści. Nie zapominajmy także o humorze przeplatającym się z poważniejszymi kwestiami społecznymi, które może tylko nieco bledną w wartkim prądzie akcji. Podsumowując – Percy porusza pewne tematy niekojarzące się laikowi z superbohaterami, ale daje mu też to, co jest z nimi jak najbardziej utożsamiane.

Strona komiksu Green Arrow tom 2: Wyspa blizn

Trzy opowieści, a więc i trzej rysownicy. Do duetu Schmidt/ Ferreyra dołącza Stephen Byrne, odpowiadający za pierwszy rozdział. I przyznać muszę, że jego prace podobają mi się najmniej, ale, i to jest najważniejsze, to porządny twórca, umiejący oddać pełny zmian scenerii scenariusz Benjamina Percy’ego. Co do panów tworzących też pierwszy tom – ponownie twierdzę, że nikt nie rysuje tak dobrze Black Canary, jak Otto Schmidt. Przypomina billboardowe amerykańskie piękności, ale i córę francuskiej ziemi – pełną kobiecego wdzięku Brigitte Bardot. Ferreyra zajął się ostatnią częścią tomu – jego wizja futurystycznego ekspresu jest wprost idealna do tego stopnia, iż chciałoby się, aby zaszczycił swymi wizjami scenariusze bliższe gatunkowi SF. Podwodne, pełne akcji wydarzenia, póki co jednak muszą wystarczyć.

Green Arrow nie jest serią, która może być uznana za coś wybitnego, ale zdecydowanie góruje na flagowymi tytułami DC, jak Batman czy Liga Sprawiedliwości. Dynamiczna fabuła, która nie cofa bohaterów o kilka dekad, wspaniale ukazane relacje między nimi i po prostu przyjemna poczytność przy miłych dla oka rysunkach trzech dobrych rysowników. Wyspa blizn to kolejny tom serii, której kontynuowania nie zamierzam porzucać, jak zdarzyło się to w przypadku kilku innych z cyklu Uniwersum DC Odrodzenie. Wygląda więc na to, że nie tylko Hawkeye Fractiona jest serią o zwykłym facecie ze strzałami, który wzbudził moje duże zainteresowanie.


Okładka komiksu Green Arrow tom 2: Wyspa blizn

Tytuł oryginalny: Green Arrow Vol. 2: Island of Scars
Scenariusz: Benjamin Percy
Rysunki: Juan Ferreyra, Otto Schmidt, Stephen Byrne
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 132
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?