Blacksad tom 1: Pośród cieni – recenzja komiksu

Raymond Chandler położył kamień milowy pod gatunek kryminału, tworząc przy tym pewien archetyp postaci, którego mutacje i ewolucje pojawiają się w kulturze do dziś. To ubrany w prochowiec jegomość z dość nonszalanckim podejściem do tematu stabilizacji, posiadający za to skłonność do popadania w kłopoty i częstokroć będące ich przyczyną romanse z kobietami fatalnymi. Do tego gatunku bohaterów zalicza się również John Blacksad – bohater serii komiksowej, której autorami są hiszpańscy artyści Juan Diaz Canales i Juanjo Guarnido. I niech nikogo nie zmyli zwierzęca fizjonomia bohatera – to detektyw na miarę Phillipa Marlowe’a, na dodatek z prawdziwie kocim pazurem.

Strona komiksu Blacksad tom 1: Pośród cieni

Jak każdy szanujący się chandlerowski detektyw, tak i Blacksad miał związki, których nie można zaliczyć do udanych. Jednym z nich była miłość z piękna primabaleriną imieniem Natalia. Po długim czasie znów przychodzi mu ją spotkać, niestety w makabrycznych okolicznościach. Tancerka zostaje zamordowana, a dawna rana po odrzuceniu staje się raną po jej nieodwracalnej stracie. Rzecz jasna w takiej sytuacji Blacksad nie może odpuścić zabójcom. Przewidywalne? Nie tak, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.

Fabuła okraszona jest refleksyjnymi monologami głównego bohatera. Pozbawione są one ponurego pesymizmu w stylu Rorschacha ze Strażników, ale nie są też słodką opowiastką, pełniącą bardziej funkcję ozdobnika do akcji. Pozwala to poznać bohatera, który dość szybko przypadł mi do gustu. Scenarzysta świetnie zachował balans między twardą naturą prywatnego detektywa, która niezbędna jest do tego trudnego fachu, a wrażliwością, która pozwala mu wznieść się ponad nie zawsze moralne społeczeństwo i dostrzec kwestie dla niektórych niedostrzegalne.

Juanjo Guarnido oddaje naturę Nowego Jorku z taką precyzją i duchem, jakby był synem tego miasta. Wielkie Jabłko na jego planszach błyszczy refleksami światła, odbitymi w szybach okien drapaczy chmur, ale też odsłania swe mroczniejsze strony, ujawniające się w zaułkach biedniejszych dzielnic czy lokali o złej sławie. Guarnido dba również o detal – trzymające klimat stroje bohaterów czy chirurgiczna wręcz szczegółowość otoczenia to tylko wybrane przykłady. Amatorzy komiksu malowanego docenią niesamowicie prezentujące się niedoskonałości wynikające z nałożenia farby, co widać choćby na okładce tomu.

Strona komiksu Blacksad tom 1: Pośród cieni

Prym jednak wiodą postaci będące spersonifikowanymi zwierzętami. O ile w legendarnym Mausie Arta Spiegelmana zabieg ten miał znaczenie bardziej symboliczne, o tyle tutaj tworzy całe pola do fabularnych smaczków. Może i Blacksad jest typem nieugiętego detektywa, ale miejscami jego kocie cechy są zaznaczone – na szczęście w sposób mniej oczywisty, niż przychodzi to na pierwszą myśl. Istotna jest tu mimika postaci. Większość artystów komiksowych średnio zadowala mnie pod tym względem, tworząc postaci o ekspresji celebryty świeżo po wstrzyknięciu nadmiernej dawki botoksu i idących łatwą ścieżką kopiowania facjat na skalę wręcz niemoralną. Guarnido pokazał, że zwierz swym obliczem też potrafi okazać szereg emocji i to niezależnie od gatunku – plastyczność jego kreski jest tu wręcz powalająca.

Jaki sens miało jednak umieszczenie przedstawicieli fauny w miejsce ludzkich postaci? Przecież są oddane z tak dużą precyzją, iż nie trzeba wielkiego wysiłku wyobraźni, by nadać im ludzką twarz. Po pierwsze – dzięki temu Blacksad to coś więcej, niż kolejny komiks kryminalny. Po drugie – tworzy to nowe opcje dla scenarzysty, co w przypadku zabójcy Natalii jest czynnikiem kluczowym. Niezmiernie irytował mnie fakt wszelakiego uczłowieczania zwierzaków po to, by sprzedać dany produkt dziecięcej gawiedzi. Teraz sam gapię się na plansze tegoż komiksu i nie mogę wyjść z podziwu, iż tak doskonale może wyjść sportretowanie realistycznych i niekoloryzowanych bohaterów pod postacią braci mniejszych.

Strona komiksu Blacksad tom 1: Pośród cieni

Blacksad to komiks dość skromny objętościowo, zaś jego cena okładkowa jest taka sama, co w przypadku pozycji z DC Odrodzenie i Marvel NOW!, czy kolekcji komiksów od Hachette i Eaglemoss. Znacznie jednak przewyższa on większość tytułów od konkurujących ze sobą gigantów komiksu. Rasowy kryminał, który nie epatuje brutalnością, ale też nie zamiata co bardziej drastycznych kwestii pod dywan, a przy tym napisany jest na tyle lekko, aby odbiór był czystą przyjemnością.


Okładka komiksu Blacksad tom 1: Pośród cieni

Tytuł oryginalny: Quelque part entre les ombre

Scenariusz: Juan Diaz Canales

Rysunki: Juanjo Guarnido

Tłumaczenie: Joanna Jabłońska

Wydawca: Egmont 2017

Liczba stron: 48

Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?