B.B.P.O. 1946-1948 – recenzja komiksu

Działalność tajnych, rządowych agencji to temat zwracający uwagę nie tylko zwolenników teorii spiskowych, ale i szarych obywateli, którzy podskórnie i nie bez powodu, nie ufają władającym nimi ludziom. Konfraternie tego typu zazwyczaj zajmują się tematami, o których gawiedź nie może mieć pojęcia – dla ich bezpieczeństwa oczywiście. Jednym z nich są zjawiska paranormalne – UFO, duchy i różnego sortu kurioza, które nie mieszczą się w ramach racjonalnych wydarzeń. Tytułowe B.B.P.O. to skrót od Biuro Badań Paranormalnych i Obrony, amerykańskiej agencji zajmującej się, jak sama nazwa wskazuje, zjawiskami, które nie śniły się filozofom. Powyższy tom zawiera historie z trzech następujących po sobie lat 1946-1948, tuż po II Wojnie Światowej, w których pokłosie niemieckich eksperymentów z pogranicza magii i nauki jest nader widoczne. Jak się okazuje, jedynym z efektów działań III Rzeszy w dziedzinach paranormalnych było nie tylko sprowadzenie do naszego świata pewnego czerwonego dziecka z wielką prawicą, a i dość szeroko zakrojone plany, mogące nawet zmienić ostateczny wynik wojny i krajobraz tuż po niej.

 Strona komiksu B.B.P.O. 1946-1948

Naziści według Mignoli zawierali pakty z rozmaitymi osobnikami spod naprawdę ciemnej gwiazdy, a Rasputin, którego poznaliśmy w pierwszym zbiorczym tomie Hellboya, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Projekt „Vampire Sturm” to przykład tego, że naziści i wampiry to nie tylko odważna wizja Kohty Hirano z mangi Hellsing. Nazistowscy krwiopijcy nie są jednak nawet w połowie tak cudownie dziwaczni i szokujący, jak herr Von Klempt i jego Kriegaffen rodem z koszmaru zoologa. Pokręconego niemieckiego naukowca można określić wieloma epitetami, lecz na pewno nie można mu odmówić wierności idei Hitlera i nienawiści do defetystów. W roku 1948 scenarzyści postanowili przenieść czytelnika w nieco inne rejony. Akcja w ostatniej opowieści ma miejsce w stanie Utah, gdzie początki zimnowojennego wyścigu atomowego otwierają zupełnie nowe drzwi dla gości o wiele gorszych niż Sowieci. Taki zestaw opowieści zachowuje klimat, do jakiego przyzwyczaił nas Mignola, ale nie ogranicza się tylko do jednego motywu fabularnego.

Teraz kilka słów o profesorze Brummie. Postać ta ginie już na pierwszych stronach przygód z udziałem Hellboy’a i dowiadujemy się o niej tylko tyle, że zaadoptował on Czerwonego i prowadził liczne badania, stojąc na czele B.B.P.O. Tutaj autorzy znacznie rozwijają jego postać, szczególnie w dwóch miniopowieściach poprzedzających trzy główne historie. Jawi się on jako enigmatyczny i sumienny naukowiec, który potrafi odnaleźć granicę między odrobiną ryzyka a ostrożnością, co nie znaczy, że nie wpada co rusz w kolejne tarapaty. Profesor może wydawać się początkowo dość chłodnym typem, lecz pewien poryw serca udowadnia, że pod maską niestrudzonego badacza kryje się dużo ciekawszy jegomość.

 Strona komiksu B.B.P.O. 1946-1948

Na pocieszenie dla fanów samego Hellboy’a powiem, że i on pojawia się w tym komiksie kilkukrotnie. Szkopuł w tym, że jako młodziak, któremu nie w głowie jeszcze ściganie bestii z piekielnym rodowodem, a raczej proste przyjemności dorastającego chłopca. Wyróżnia go, prócz rzecz jasna diabelnej powierzchowności, niebywała szybkość dojrzewania. I tak jak w roku 1946 wydaje się dzieckiem o dość prostym umyśle, tak już dwa lata później przejawia pierwsze oznaki nastoletniego buntu. Brak Piekielnego Chłopca w głównej roli rekompensuje nie tylko Brutteholm i jego kompani, ale przede wszystkim stojąca po sowieckiej stronie Varvara. Pozornie to nad wyraz inteligentna, zaledwie kilkuletnia dziewczynka ubrana w urocze, koronkowe sukieneczki. Przywodzi na myśl przyjaciółkę Shirley Temple, ale Kraj Rad nie należał do państw wywyższających nieletnich, choćby i genialnych. Varvara kryje pewien sekret, dzięki któremu rośli radzieccy sołdaci słuchają jej rozkazów, a bestie z mroku, nawet wysoko postawione wampiry, uginają przed nią kark z pokorą. Nie epatuje swą tożsamością, nie używa przesadnie swych zdolności, ale budzi respekt swą nieobliczalnością i genezą. Zadziwiająca jest jej zażyłość z Brutteholmem, w pewnym chwilach przypominająca relację krnąbrnego dziecka i pobłażliwego dorosłego.

Autorzy nie są delikatni wobec czytelnika, a zwłaszcza wobec członków B.B.P.O. Zagrożenia, z jakimi przychodzi im się mierzyć, wykraczają poza ludzkie pojęcie, a nie każdy ma naturalne predyspozycje do walki z mrocznym i nadprzyrodzonym, tak jak Czerwony. Toteż członkowie Biura Badań Paranormalnych i Obrony giną w tempie ekspresowym, a nieliczni, którzy mogą poszczycić się statutem weterana, nie mają łatwego życia. Przykładem mocno poturbowanego funkcjonariusza jest Simon Anders. Mężczyzna, który już podczas służby marynarskiej przeżył coś, co doprowadziłoby do szaleństwa lub zabiło przeciętnego człowieka, mierzyć musi się z kolejnym, jeszcze gorszym niebezpieczeństwem o każdej porze dnia i nocy. Służba w B.B.P.O, które każdemu początkowo wydaje się jednostką dość dziwaczną, okazuje się więc testem, którego zaliczenie jest ciężkie dla zwykłego śmiertelnika.

 Strona komiksu B.B.P.O. 1946-1948

Wśród rysowników zabrakło niestety mistrza Mignoli, ale możemy otrzeć łzy jego niesamowitymi okładkami. Zamiast tego otrzymujemy rysunki takich artystów jak Paul Azaceta, znany z recenzowanej przez nas serii Outcast, czy Max Fiumara. Najbardziej oddające klimat serii są moim zdaniem rysunki tego pierwszego. Styl Azacety jest ciężki, nakreślony wyraźnie, z wieloma detalami. Miejscami nawet przypomina Mignolę, ale w większości bliżej mu do klimatu noir, nieco nawet kojarzącego mi się z Gotham Central, gdzie detektywistyczne dochodzenia zastąpiły zagadki o naturze okultystycznej. Fiumara stawia na nieco bardziej groteskowy wygląd postaci, zaś najlepiej w jego stylistyce prezentuje się nieco zakompleksiony Hellboy. Chuderlawy, z wielkimi rogami na głowie i wyraźnie próbujący pokazać, że nie jest tym samym dzieciakiem, co zaledwie dwa lata temu. Finalny kadr z jego udziałem, przedstawiający go na chwilę przed wielkim wyborem definiującym jego wygląd na lata, to małe arcydzieło perfekcyjnie kończące tom.

B.B.P.O dołącza do listy obowiązkowych zakupów, obok rzecz jasna głównej serii z Piekielnym Chłopcem, serwując niepokojący nastrój z nutą detektywistycznego klimatu. Warto nadmienić, że powyższy tom świetnie współgra z pierwszym tomem serii z udziałem Czerwonego. Niektórzy bohaterowie pojawiają się na kartach obu tytułów i tym samym cementują uniwersum zapoczątkowane przez Mignolę. B.B.P.O 1946-1948 jest nie tylko zaspokojeniem głodu oczekiwania na kolejny tom Hellboya, ale dziełem mu równorzędnym, nie tyle, co uzupełniającym jego świat, ale go poszerzającym i tworzącym zupełnie nowe płaszczyzny fabularne. Marzec przynoszący kolejny tom B.B.P.O jest więc miesiącem wyczekiwanym.


Okładka komiksu B.B.P.O. 1946-1948

Tytuł oryginalny: B.P.R.D.: 1946-1948

Scenariusz: Mike Mignola, John Arcudi, Joshua Dysart,

Rysunki: Paul Azaceta, Gabriel Ba, Fabio Moon, Max Fiumara

Tłumaczenie: Jacek Drewnowski

Wydawca: Egmont 2017

Liczba stron:468

Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?