Poprzednie dwa tomy Anihilacji były kompilacją historii związanych z tytułowym wydarzeniem, ukazanym z perspektywy kilku bohaterów, między innymi Novy, Draxa czy Ronana Oskarżyciela. Poniżej omawiany album to historia właściwa, opowiadająca o starciu ze zdobywającymi coraz większą przewagę siłami Strefy Negatywnej nad Zjednoczonym Frontem Novy, jednoczącym resztki rozmaitych galaktycznych sił, które mimo wspólnego działania nie mogą wyjść na prowadzenie. I nic nie wskazuje, że Annihilus zapragnie jakiegokolwiek kompromisu – insektoidalny złoczyńca zamierza wręcz wytoczyć najcięższe działa, pozwalając sobie na czyny godne Wielkiego Moffa Tarkina.
Jego zamiarom ma nadzieję zapobiec Nova. Heros łączy w sobie ziemski i kosmiczny element świata Domu Pomysłów, mimo to jego pozycja długo nie mogła wzrosnąć do pozycji Mar-Vella, Warlocka czy innych bohaterów odwiedzających obce światy. Przemiana nastąpiła dopiero w Anihilacji, gdzie ze strachliwego młokosa stał się opanowanym przywódcą sporej armii. Przemiana została ukazana dość dobrze. Unikano brnięcia w umysł Richarda Ridera, ale też nie ukazano jego transformacji jako błyskawicznego cudu. Szkoda jedynie, że w późniejszym okresie nie do końca wiedziano, co począć z jego postacią, nieco na siłę wprowadzając go do tak egzotycznych grup jak Secret Avengers.
Nie sposób mówić o tym tomie, nie potykając się co chwila o postać Galactusa. Gigant odgrywa tu ogromną rolę, stanowiąc, świadomie i nieświadomie, oś wokół której toczy się wojna. Zapomnijmy na chwilę o nim jako o gigancie pragnącym urządzić sobie suty posiłek z Ziemi, a pomyślmy jako o wielowiekowym elemencie składowym równowagi wszechświata. Zanim stanął naprzeciwko Fantastycznej Czwórki, Galactus prowadził batalie o mniej konsumpcyjnym charakterze. I to z istotami, przy których Pierwsza Rodzina Marvela stanowi raczej cyrkowe kuriozum. To właśnie na to czekałem – odskocznię od przepychanek między Annihilusem i Novą, a skupienie się na kwestiach o naprawdę uniwersalnej skali. Aegis i Tanebrous budzą respekt samym swoim wyglądem, nie ustępując pola Pożeraczowi Światów. Lecz czy ktokolwiek jest w stanie naprawdę mu zagrozić?
Ciekawą kwestią jest tu wizerunek niektórych bohaterów. Cieszący się sporą popularnością Peter Quill alias Star-Lord to obecnie jedna z twarzy Marvela. Reżyser ekranizacji Strażników Galaktyki James Gunn miał swoją wizję tego bohatera i właśnie ona wpłynęła na to, jak wygląda on dzisiaj na kartach komiksów. W czasie wydawania Anihilacji Star-Lord był jednak kimś zupełnie innym. Już wtedy co prawda można było zauważyć w nim skłonność do ryzyka, ale był nieco bardziej awanturniczy. Uwagę najbardziej zwraca jednak jego wygląd. Zamiast blondyna z lekkim zarostem, mamy o wiele bardziej ponuro wyglądającą postać o ciemnych włosach i z cybernetycznymi wszczepami. Odmienną osobą jest też Gamora – mającą w sobie o wiele więcej frywolności i barbarzyństwa.
Główna opowieść nie jest tu jedyną historią. Anihilacja: Heroldowie Galactusa ma miejsce już po głównych wydarzeniach, zaś jej tytułowi bohaterowie i ich pryncypał muszą uprzątnąć niektóre sprawy, które dość solidnie nadszarpnęły ich kondycję. Otrzymujemy cztery krótkie opowieści z udziałem Terraxa, Firelorda, Stardust i rzecz jasna Silver Surfera. Każde z nich stanowi dość ciekawą osobowość i co za tym idzie, jest bohaterem równie ciekawej przygody. To, na co zwróciłem uwagę, to odmienność heroldów, która skłania ku śmiałej tezie, iż Galactus najbardziej ceni sobie, gdy jego przyboczny nie jest nudną istotą i ma w sobie pierwiastek ekscentryczności: Terrax o mentalności machającego toporem woja, Firelord i jego poczucie sprawiedliwości, Stardust gotowa do każdego poświęcenia dla swego ukochanego pana i Silver Surfer – bohater lubujący się w podniosłych monologach i periodycznych buntach wobec swego szefa. Krótkie formy są wytchnieniem po napiętej fabule właściwej historii. Są też nie lada ciekawostką – rzadko bowiem spotkać można mniej znanych heroldów Galactusa w indywidualnych opowieściach.
Rysunkami do Anihilacji zajął się Andrea DiVito. Historia Keitha Giffena jest opowieścią SF, zawierającą jedynie elementy superbohaterstwa, co świetnie oddał włoski twórca. Nie otrzymujemy tu powiewających peleryn, a kosmiczne okręty o wielkich gabarytach, zaś bohaterowie, jeśli noszą maski, to zazwyczaj w celu innym niż ukrycie tajnej tożsamości. Nie należy jednak się obawiać nadmiernego pójścia w kosmiczne klimaty – połączenie motywów pozaziemskich i superbohaterskich jest wyważone tak, aby ortodoksyjni fani obu gatunków nie kręcili nosem. Ciekawie jest i w dodatkowych epizodach z udziałem heroldów. Przepiękne kosmiczne wizje Mike’a McKone’a do scenariusza Stuarta Moore’a Stardust: Śmierć nadziei czy płomienne plansze Scotta Kolinsa w Efektach ubocznych dodatkowo podnoszą atrakcyjność tego tomu. Wciąż zachwycające są okładki Gabriele’a Dell’Otto, którego prace chciałoby się zobaczyć również w środku komiksu.
Tak jak w poprzednich tomach, otrzymujemy tu dane na temat każdego bohatera, ujęte w formę Akt Korpusu Nova. Wiele z nich się powtarza, co dla tych, którzy postanowili pominąć opowieści powiązane z Anihilacją może być ulgą. Akta zawierają ciekawe szczegóły, których znajomość przydać się może w trakcie lektury, nieco ją nawet urozmaicając. I nie ukrywajmy – jest to wspaniała okazja do uzupełnienia wiadomości na temat pozaziemskiej strony Marvela.
Anihilacja miała miejsce w tym samym czasie co Wojna Domowa i choć konflikt Kapitana Ameryki i Iron Mana cieszy się większym powodzeniem wśród fanów, to ta kosmiczna jatka nie ustępuje, a z pewnością przewyższa skalą konflikt ziemskich herosów. Nie jest to opowieść dla każdego fana Marvela. Ziemscy bohaterowie tu nie występują, a chwilowe wspominki o Błękitnej Planecie na pewno nie wystarczą. Należę do osób, które wśród ulubionych tytułów filmowych czy literackich obowiązkowo umiejscawiają tytuły SF, więc pojawienie się Anihilacji na rodzimym rynku ucieszyło mnie równie mocno, jak start serii Punisher MAX czy Daredevil: Nieustraszony, co zapewne dla niektórych będzie przesadą. Tym samym czekam na premierę pierwszego tomu Anihilacji: Podbój w lutym, gdzie ponownie przyjdzie nam wznieść się do gwiazd.
Tytuł oryginalny: Annihilation Book 3
Scenariusz: Keith Giffen, Christos Gage, Stuart Moore
Rysunki: Scott Kolins, Mike McKone, Giuseppe Camuncoli, Andrea Di Vito, Gabriele Dell’Otto
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz, Kamil Śmiałkowski
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 304
Ocena: 85/100