Powszechnie wiadomym faktem jest, że komiksy DC i Marvela w ostatnich latach opierały się na eventach, najczęściej będących crossoverami kilku różnych serii. Nie było więc dla mnie zaskoczeniem pojawienie się takowego krótko po starcie Odrodzenia. I choć daleko Nocy Ludzi Potworów do międzywymiarowego kryzysu, to jego akcja jest dość spektakularna i… monstrualna. Nad Gotham nadciąga huragan Milton, zapowiadający zniszczenia na ogromną skalę, których zmniejszenie jest wysiłkiem nawet dla jego obrońcy. Jednak to nie rozszalałe siły natury sprawią największy kłopot – miasto atakują potwory rozmiarów starych, dobrych Kaiju, a ich pojawienie się grozi mieszkańcom Gotham na różne sposoby – od fizycznego uszkodzenia mienia i ciała, po efekty działań substancji psychoaktywnych. Tom ten składa się z crossoveru trzech serii – Batman, Batman: Detective Comics i Nightwing i chociaż szczątkowa wiedza o wydarzeniach mających w nich miejsce jest przy lekturze wskazana.
W niniejszej historii Batman i jego grupa zmierzą się z samym Doktorem Strange’em. Oczywiście nie chodzi o naczelnego maga Marvela, a o Hugona Strange’a – wybitnego psychiatrę, przy którym nawet najbardziej kontrowersyjni terapeuci zdają się blednąć ze swoimi farmakoterapiami. Bohater ten walczy jednak z pomocą efektów swoich eksperymentów, samemu skutecznie ukrywając się w cieniu. Na tyle skutecznie, iż jego obecność jest mało satysfakcjonująca. Strange ma potencjał, który mógłby być o wiele lepiej wykorzystany, szczególnie że jego ambicje są ciekawe i ich spełnienie byłoby całkiem zgrabnym motywem urozmaicającym ten tom. Jak widać jednak każdy chyba woli wielkie potwory od jakiegoś tam doktorka, prawda?
Bruce Wayne stał się Batmanem w chwili śmierci rodziców, lecz jak wiemy, nie miała to być jedyna strata bliskich osób w jego życiu. Śmierć Jasona Todda, który powrócił po latach jako Red Hood, mocno odcisnęła się na postępowaniu herosa wobec swych podopiecznych. Tragicznie zmarły Red Robin, który ofiarnie stanął do walki z przeważającymi siłami Kane’a w pierwszym tomie Batman: Detective Comics, również obciążył swym odejściem sumienie Mrocznego Rycerza. I cokolwiek by nie mówić o jego prawdziwym statucie, nadszarpnięty tą stratą Batman zachowuje się miejscami jak nadopiekuńczy wujaszek, ocierając się niemal o histeryczne panikowanie nad ryzykownymi działaniami zespołu znajdującego się bardziej pod opieką Batwoman, niż jego samego.
Jako fan wielkich robotów, a tym samym i wielkich potworów, pozwolę sobie stwierdzić, że autorom udało się ukazać ogrom zagrożenia, jakie niosą ze sobą bestie Hugona Strange’a. Bezmyślnie destrukcyjne, nieprzewidywalne i zdawać by się mogło, że niemal nie do pokonania – tak niegdyś prezentowała się Godzilla i w tym tkwiła jej moc. Jednak Noc Ludzi Potworów niesie za sobą jeszcze inne skojarzenie. Jest nim grupa Power Rangers. Siejące postrach giganty mają w sobie coś z hurtowo wręcz powstających przeciwników obrońców Angel Grove, a Wieże Wayne’a są moim zdaniem otwartym nawiązaniem do Zordów – z całym ich ceremoniałem aktywacji i kolorami Rangerów.
Album składa się z połączenia trzech tytułów, mamy więc i trzech rysowników. Projektami potworów zajął się Riley Rossmo i przyznam, że dawno nie widziałem czegoś tak ciekawego. Twórcy tego typu gargantuicznych zwierzaczków zawsze starają się przedstawić je maksymalnie jak najgroźniej, gdy tymczasem to nie wszystko. Strach to efektywne paliwo, więc oprócz wielkich szczęk, wypełnionych ostrymi zębami i pazurami o długości autobusu, musi występować pewien element groteski, irracjonalności, pewnego rodzaju wynaturzenia. I w Nocy Ludzi Potworów się to udaje – wrażenie robi każde monstrum, a ich ogromna wytrzymałość i siła, w połączeniu z makabrycznym wyglądem, tworzą połączenie doskonałe. To nie wszystkie zalety ilustracji tego tomu – skąpane w deszczu Gotham, z szalejącymi między wieżowcami tworami Strange’a przykuwa uwagę, szczególnie po aktywacji Wież.
Noc Ludzi Potworów to historia o prostej fabule i momentami zbyt dużej dynamice – ale czy można oczekiwać czegoś więcej po walce superbohaterów z wielkimi bestiam? Pamiętać należy też, że tom składa się z połączenia tytułów związanych z Gotham, co nieco zawęża spektrum możliwości, ale jednocześnie otwiera pewne pola, na które autorzy nie raczyli wejść. Rodzą się przez to rozliczne pytania, jak to o miejsce pobytu pozostałych przestępców Gotham i o to, czemu Batman nie użył cięższego sprzętu, którego ma pełną Jaskinię? Niemniej jest to lektura przyjemna i lekka, wprost stworzona pod ekranizację. Pełni też rolę klamry spinającej wszystkie wątki związane z Batmanem w Odrodzeniu, sprytnie zachęcając do poznania innych, lepszych i gorszych serii.
Tytuł oryginalny: Batman: Night of The Monster Men
Scenariusz: Steve Orlando, Tom King, Tim Seeley, James Tynion IV
Rysunki: Riley Rossmo, Roge Antonio, Andy MacDonald
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 144
Ocena: 75/100