Komiksowy światek ma kilka naprawdę gorących nazwisk, które prawie zawsze gwarantują wysoki poziom. Frank Miller, Alan Moore, Brian Michael Bendis, Mark Millar, Ed Brubaker – to tylko kilka z nich. Bez wątpienia do tego zaszczytnego grona twórców aspiruje Mark Waid, autor między innymi świetnie postrzeganych i ocenianych Daredevil: Wściekłość i wrzask, Przyjdź królestwo i wielu innych albumów, nie tylko o przygodach superbohaterów Marvela czy DC. W przypadku Potter’s Field – Cmentarz bezimiennych połączył on siły z Paulem Azaceta, ostatnio oglądanym w również wydawanej przez Mucha Comics serii Outcast.
Przed Wami John Doe – bynajmniej nie chodzi o nieco zapomniany serial z Dominiciem Purcellem. Tych personaliów używa się w Stanach Zjednoczonych do określenia człowieka o niezidentyfikowanej tożsamości, szczególnie, jak podpowiada Wikipedia, w aktach policyjnych, sądownictwie i dokumentach prawniczych. Zwrot ten może oznaczać też „Zwykłego, szarego Kowalskiego”, jak zwykło się w Polsce mówić o przeciętnym, niczym nie wyróżniającym się człowieku. Tajemniczy bohater Cmentarza bezimiennych, chociaż właśnie tak się przedstawia, z pewnością jest jednak nieprzeciętny. Równie intrygująca jest jego obsesja na punkcie pochowanych w nieoznakowanych grobach ciał, o których nikt już nie pamięta. John Doe za punkt honoru stawia sobie wyjaśnienie zagadek ich śmierci, a także wydrapanie na pustych tablicach ich personaliów. Czemu to robi? Nie wiadomo.
W albumie zawarto łącznie 3 zeszyty zamkniętej miniserii, a także zeszyt Potter’s Field – Stone Cold, stanowiący powrót zespołu twórców do świata tajemniczego detektywa. Tym razem John Doe zostaje wplątany w kameralny, ale jednocześnie szokująco bezwzględny spisek sięgający pamiętnych wydarzeń ze Strefy Zero po runięciu dwóch bliźniaczych wież World Trade Center.
Jak przystało na klasyczną, ale jednocześnie nowoczesną opowieść z gatunku wyraźnie nawiązującego do kryminalnych historii noir, John Doe nie jest postacią szczególnie wylewną. Nie wiemy nic o nim ani o jego przeszłości, poza tym, że nie ma nawet odcisków palców i pracuje z siatką informatorów, którzy z tajemniczych powodów mu pomagają.
O ile pierwszy zeszyt potrafi zainteresować, a rozwiązanie tajemnicy pierwszej z omawianych ofiar jest satysfakcjonujące, w kolejnych dwóch zabrakło już czegoś, co przykułoby moją uwagę na dłużej, przynajmniej aż do wspomnianego Stone Cold. Komiks jest stosunkowo krótki, więc przeczytałem go dość szybko, jednak nie sądzę, by został w mojej głowie na dłużej, a jeśli nawet, to nie ze względu na scenariusz. O wiele bardziej spodobała mi się mroczna atmosfera Nowego Jorku, wykreowana przez Azacetę, rysownika, który doskonale wie, jak zbudować ponury klimat.
Potter’s Field – Cmentarz bezimiennych to pozycja iście chandlerowska (w nawiązaniu do twórczości Raymonda Chandlera, gdyby ktoś pytał). Dla fanów kryminałów noir będzie to więc rzecz nie do pominięcia, jednak wszyscy szukający rozbudowanych historii wypakowanych akcją po brzegi raczej zawiodą się tym albumem. Dla mnie z grudniowego pakietu Mucha Comics niekwestionowanym liderem zostaje Jupiter’s Legacy.
Scenariusz: Mark Waid
Rysunki: Paul Azaceta
Tłumaczenie: Alicja Laskowska
Wydawca: Mucha Comics 2017
Liczba stron: 104
Ocena: 65/100