Myszka Miki, Kaczor Donald, Wujek Sknerus, Hyzio, Dyzio, Zyzio, Goofy, Pluto, Minnie, Horacy, Goguś, Diodak. Potraficie wymienić więcej postaci ze świata Disneya? Z pewnością! Oprócz ukazujących się od pierwszej połowy lat 90-tych komiksów Kaczor Donald i nowej inkarnacji Gigantów, wydawnictwo Egmont raczy czytelników kolejnymi albumami o bardziej kolekcjonerskim charakterze. Z początkiem grudnia ukaże się zbiorcze wydanie komiksu Życie i czasy Sknerusa McKwacza, ale już w październiku wydany został album Myszka Miki – Kawa „Zombo”. A jest to pozycja nie byle jaka. Chociaż stworzona w 2016 roku, czuć w niej wręcz namacalnie klimat klasyki lat 30-tych, czyli pierwszych opowieści Walta Disneya.
Najpierw parę słów o autorze, jako że francuski artysta Régis Loisel ma na swoim koncie tak popularne dzieła jak Piotruś Pan, Skład główny czy W poszukiwaniu ptaka czasu. To nie jego pierwszy kontakt z Disneyem –z gigantem współpracował też przy realizacji filmów animowanych Mulan i Atlantyda, zaginione miasto. Kawa „Zombo” to jednak zupełnie inna bajka.
Pierwsze, co rzuca się w oczy podczas lektury, to o wiele cięższy klimat, który od początku zdaje się sugerować, że nie mamy do czynienia z błahą opowiastką dla dzieci. Bohaterów dotyka kryzys gospodarczy, przez co między innymi nie mogą znaleźć pracy. Jednym z motorów napędowych fabuły jest proces wywłaszczenia, a postacie nie stronią od kreskówkowej, ale w miarę sugestywnej przemocy (bójki czy uderzanie innych bohaterów kijem baseballowym są tutaj na porządku dziennym). Całość sprowadza się do walki „tych dobrych” z „tymi złymi”, kiedy to wakacyjny biwak skończy się potyczką z Czarnym Piotrusiem i jego gangiem oprychów. Typy spod ciemnej gwiazdy wpadną bowiem na plan zamienienia ludzi w żywe trupy za pomocą… kawy. Jak widzicie, nieco odmienna forma nie oznacza wcale, że brak tu przygody czy humoru.
Fabularnie ten liczący niecałe 80 stron album nie jest może szczególnie porywający, ale już warstwa graficzna to prawdziwy majstersztyk. Loisel rysuje, jakby w czasie Wielkiego Kryzysu zbijał piątki z samym Waltem Disneyem. Poważnie, gdy zerkniecie na plansze, w życiu nie wpadniecie na to, że powstały zaledwie w ubiegłym roku. Takiego hołdu dla pierwszego okresu świetności Myszki Miki można szukać ze świecą, a przecież minęło już prawie 90 lat, odkąd ludzie pierwszy raz zobaczyli tę postać!
Format albumu (30.5×19.6 cm) również nawiązuje do klasycznej formy, czyli komiksowych pasków w kolorze. Bardziej poziomy układ wpływa mocno na dynamikę, a lektura przypomina seans szalonej kreskówki. Oprócz Mikiego, na pięknie nasyconych barwami kadrach pojawią się między innymi Goofy, Pluto i sam Kaczor Donald, a każda z postaci, nawet jeśli pojawia się tylko na chwilkę, wydaje się żyć własnym życiem. Tła są bogate w detale, a mimo naśladowania klasycznego stylu, w poszczególnych kadrach wciąż da się wyczuć charakterystyczny styl Loisela, więc miłośnicy jego twórczości powinni być zachwyceni.
Dzieci odbiorą Kawę „Zombo” inaczej niż dorośli, ale to właśnie świadczy o wielkości tych opowieści i ponadczasowości historii z udziałem paczki Disneya. Mamy tu akcję, humor, dość uproszczony morał, a mimo to całość stanowi strawny, chociaż miejscami mało spójny mix. Egmont postawił na twardą oprawę, grubszy papier i płócienny, materiałowy grzbiet, co stanowi rzadkość, ale na pewno będzie wyróżniało komiks na półce. Kto wie, może to pierwsza jaskółka zwiastująca więcej oryginalnych i bardziej ekskluzywnych albumów o Myszogrodzie i Kaczogrodzie? A mnie tak się marzy wznowienie Gigantów…
Tytuł oryginalny: Café Zombo
Scenariusz: Régis Loisel
Rysunki: Régis Loisel
Tłumaczenie: Magdalena Miśkiewicz
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 80
Ocena: 80/100