Nastoletni tytani z DC Rebirth, czyli z Odrodzenia, to jedna z tych serii, których wydania na polskim rynku zupełnie się nie spodziewałem. Wszak rynek pęcznieje od superbohaterskich historii, a wiele pierwszoligowych historii wciąż pozostało niewydanych, tymczasem Egmont postawił na komiks skierowany do młodszej grupy odbiorców – jak wskazuje tytuł – nastoletniej. Jednak drużyna przyjaciół, po raz pierwszy uformowana jeszcze w latach 60-tych, przetrwała do dziś, co może świadczyć o jej sporym potencjale. Czy w najnowszej odsłonie Teen Titans wciąż dają radę?
Głównym bohaterem, a właściwie samozwańczym liderem rzeczonej grupy, jest Damian Wayne, czyli Robin, syn samego Batmana oraz Talii al Ghul, a zarazem wnuk mordercy i terrorysty, arcyzłego Ra’sa al Ghula. Damian to postać na swój sposób złożona, targana emocjami i bardzo skrajna w swoich reakcjach. Pamiętamy przecież, ilu problemów przysporzył Bruce’owi w albumie Batman i syn. W końcu szkolono go na bezwzględnego mordercę i przyszłego lidera Ligi Asasynów.
Damian przeszedł jednak długą drogę – odkupił swoje winy i teraz stara się być „tym dobrym”. A przypomnijmy, że chłopak ma przecież dopiero 13 lat! Brak doświadczenia i brawura popychają go nieraz do niecodziennych kroków, czego najlepszym dowodem jest sposób, w jaki młody Wayne zbiera swoją drużynę. Robi to oczywiście… siłą. Wszystko dlatego, że dawni znajomi z grupy zwanej Pięścią Demona rozpoczynają polowanie na wybranych młodych herosów. Tylko Damian może zjednoczyć Starfire, Raven, Beast Boya i Kid Flasha, by w sumie piątka przyjaciół miała jakiekolwiek szanse na przeżycie. Czy mimo różnic uda im się działać razem?
No właśnie, skład grupy wielokrotnie się zmieniał, ale strzelam, że najnowszej ekipy większość czytelników może nawet nie kojarzyć, chyba że z seriali animowanych. I chociaż większość z nich debiutowała w komiksie jeszcze w latach 80-tych, przedstawmy ich pokrótce: Starfire pochodzi z kosmosu, jest byłą księżniczką planety Tamaran. Lubująca czerń Raven to z kolei córka demona, obdarzona potężną mocą magiczną. Beast Boy może przybrać kształt dowolnego zwierzęcia, stanowi też najbardziej wyrazisty element humorystyczny. Kid Flash jest Wam pewnie skądinąd znany. Czarnoskóry nastolatek Wally West dopiero poznaje swoje umiejętności i oswaja się z Mocą Prędkości, za wszelką cenę starając się nie pójść w ślady złego wujka – Odwrotnego Flasha (zajrzyjcie do czwartego tomu serii Flash z Nowego DC Comics!).
Album utrzymany jest w popowej, kolorowej stylistyce, co współgra z jego lekkim charakterem. Nie oznacza to jednak, że brak tu mroku czy też krwawych potyczek. Najważniejszym wątkiem jest jednak poczucie odosobnienia i izolacji, tak charakterystyczne dla nastolatków. Młodzi bohaterowie szukają swojego miejsca w życiu, a przynależność do drużyny i pierwsi prawdziwi przyjaciele, mogą być drogowskazem do dorosłej przyszłości. Benjamin Percy, który pełni też rolę scenarzysty albumu Green Arrow: Śmierć i życie Olivera Qeena, czuje nastoletniego ducha Tytanów wyśmienicie. Podobnie jak rysownicy, których tym razem było aż trzech: Jonboy Meyers, Diogenes Neves i Khoi Pham. Na szczęście zmiany na tym stanowisku nie wpłynęły na graficzne rozwarstwienie Damian wie lepiej. Duża w tym zasługa kolorysty, który ma szczęście zadbał o spójność we wszystkich zebranych w tym tomie zeszytach.
Nastoletni Tytani tom 1 – Damian wie lepiej to ciekawe otwarcie serii, która wystawiona była na ogień krytyki za czasów The New 52! To ważna historia dla Robina (Damiana), nieco mroczniejsza niż zwykle, ale i nie stroniąca od humoru. Jestem bardzo ciekawy, jak rozwinie się ta seria i czy będzie miała do zaoferowania jeszcze więcej. Póki co czuję się zaintrygowany.
Tytuł oryginalny: Teen Titans Vol. 1: Damian knows best
Scenariusz: Benjamin Percy
Rysunki: Jonboy Meyers, Diogenes Neves, Khoi Pham
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 156
Ocena: 75/100