Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy okładkę Jeziora ognia, nawet nie zwróciłem uwagi na plugawe istoty kłębiące się w jej dolnej części. Jako że nie przepadam za historycznym fantasy, nawet przez moment nie zakładałem, że będzie to lektura dla mnie. Dopiero zapoznanie się z tekstem na tylnej okładce przekonało mnie do sięgnięcia po dzieło Nathana Fairbairna i Matta Smitha.
Co zaintrygowało mnie w opisie okładkowym? Otóż scenarzysta wpadł na szalony i nieco kuriozalny pomysł połączenia motywu uczestników wypraw krzyżowych z… krwiożerczymi najeźdźcami z kosmosu. Nie jest to może idea rewolucyjna (że wspomnę chociażby komiks Cowboys & Aliens z 2006 roku, zekranizowany 5 lat później przez Jona Favreau), ale na tyle karkołomna, że z pewnością warto się z nią zapoznać.
Kosmici w Jeziorze ognia przypominają nieco klasycznego Obcego, jeśli nie wyglądem, to przynajmniej sposobem działania. To brutalne, silne stwory wiedzione instynktem, które pokonać można jedynie równie brutalną siłą stalowego ostrza. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy krzyżowcy wchodzą na pokład rozbitego statku kosmicznego (!), gdzie znajdują futurystyczną broń palną. Stwory nie są specjalnie zorganizowane i przede wszystkim nie myślą – nadrabiają za to liczebnością i zajadłością.
Przy tak kuriozalnym pomyśle moglibyście spodziewać się dużej dawki humoru i przedstawienia wydarzeń z dystansem, prawda? Mógłby o tym takze świadczyć chociażby kreskówkowy styl Matta Smitha, ale nic podobnego, Nathan Fairbairn snuje swoją opowieść zupełnie na poważnie, podbijając dodatkowo stawkę poruszeniem tematyki wypraw krzyżowych i szerzenia wiary siłą za pomocą ognia i miecza. W tej tematyce dobrze odnajdują się bohaterowie dramatu: młodzi rycerze, zaślepieni klerycy, weterani pola bitwy czy wreszcie atrakcyjna katarska dziewka, uznawana za bezbożnicę. Miłośnicy historii odnajdą w komiksie echa rzezi Béziers, czy szerzej, wojen albigeńskich w Langwedocji. Sprawne połączenie fikcji z realiami historycznymi wypada przekonująco, nieco gorzej prezentuje się sama akcja: krótka, prosta i bez specjalnych intryg czy fabularnych zwrotów.
Historia niestety jest tutaj bardzo prosta. Kiedy jeszcze twórcy skupiają się na kwestii wypraw i różnic religijnych, całość czyta się przyjemnie, jednak już pojedynki z kosmitami to beztroska i mało wciągająca młócka, przez którą brnie się zupełnie bezrefleksyjnie. Sprawę ratują rysunki wspomnianego Smitha. Rysownik ma wprawdzie trudności z mimiką, tworząc bardzo uproszczone kadry, ale już kreacja świata, tła oraz dobrze współgrające kolory wyglądają dobrze, nawet pomimo pewnych warsztatowych skrótów.
Jezioro ognia to krótka, szybka i lekka lektura, stanowiąca zamkniętą całość, przez co czytelnik nie musi angażować się w kolejną ciągnącą się w nieskończoność serię. Bohaterowie są raczej szablonowi i archetypowi, a zakończeniu brakuje nieco przytupu, ale koniec końców nie uważam lektury za czas stracony. Jeśli ktoś lubi średniowieczne realia, a na myśl o inwazji z kosmosu świecą mu się oczka, propozycja od Non Stop Comics może znaleźć się na liście zakupów.
Tytuł oryginalny: Lake of fire
Scenariusz: Nathan Fairbairn
Rysunki: Matt Smith
Tłumaczenie: Adam Olesiejuk
Wydawca: Non Stop Comics 2017
Liczba stron: 168
Ocena: 65/100