Zamrożone dusze to kontynuacja zamkniętej trylogii, na którą składają się albumy Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, Dziewczyna, która igrała z ogniem oraz Zamek z piasku, który runął, stanowiące adaptacje monumentalnych powieści Stiega Larssona. Tym razem mamy do czynienia z nową historią, nie związaną z książkami, napisaną niezależnie przez belgijskiego scenarzystę Sylvaina Runberga. To właściwy człowiek na właściwym miejscu – właśnie on był autorem adaptacji trzech pierwszych części.
Mamy do czynienia z zupełnie nową przygodą, której nie przeżyliśmy wcześniej ani w książkach, ani w ich ekranizacjach. W swojej autorskiej opowieści Runberg stawia na motywy będące bardzo na czasie, szczególnie dzisiaj. Jak wiemy, kryzys związany z emigrantami w Szwecji przybiera na sile, do głosu dochodzą więc skrajnie prawicowe ugrupowania, obiecujące w swoich programach uporanie się z problemem. Ich metody są oczywiście wyjątkowo radykalne, mają wręcz podłoże rasistowskie, ale mimo wszystko coraz więcej wyborców darzy ich zaufaniem.
Nie podoba się to oczywiście liberalnym dziennikarzom, takim jak Michael Blomkvist. Bohater będzie musiał podjąć spore ryzyko, kiedy na celownik weźmie lidera konserwatywnej partii Stena Windoffa, podejrzewanego o związki z ugrupowaniami propagującymi nienawiść na tle rasowym. Przystojny, elegancki i charyzmatyczny polityk nie będzie jednak łatwym celem. Aby go dopaść, Blomkvist będzie musiał zebrać kompromitujące go dowody. Jak myślicie, kto mu pomoże?
No właśnie, nasza wyjątkowo niepokorna ulubienica, Lisbeth Salander, jest obecnie członkiem tzw. Republiki Hakerów – działającego w podziemiu zespołu utalentowanych informatyków, którzy sprzed komputerów zdobywają dane, a także ujawniają skandale i kontrowersyjne tajemnice szwedzkich służb specjalnych, ale nie tylko. Oczywiście potężni wrogowie nie pozostaną dłużni, w wyniku czego jednak z koleżanek Lisbeth zostaje uprowadzona. Czy w starciu z uzbrojonymi bandytami Salander wraz z przyjaciółmi będzie miała jakąś szansę na przeżycie?
Oryginalny scenariusz Runberga dopiero się rozkręca i po pierwszym tomie, liczącym ledwie 56 stron, trudno orzec, czy doskoczy do wysokiej poprzeczki zawieszonej przez tekst Larssona. Na pewno trudno odmówić scenarzyście zaangażowania ideologicznego, przez co Zamrożone dusze spodobają się na pierwszy rzut oka czytelnikom sympatyzującym bardziej z lewą stroną. Zabrakło mi równowagi, odcieni szarości, złotego środka – czegoś, co nadałoby większego dramatyzmu historii i zmusiło do refleksji. Liczę jednak, że w kolejnych zeszytach opowieść stanie się bardziej rozwinięta i rozbudowana.
Do zmiany doszło na stanowisku rysownika. José Homsa i Manolo Carota zastąpiła kobieta, również Hiszpanka, piękna artystka Belén Ortega. Jeśli mam być szczery, nieco bardziej do gustu przypadły mi prace wyżej wspomnianych panów, jednak z pewnością Pani Ortedze nie można odmówić umiejętności tworzenia dynamicznych kadrów pełnych akcji i ekspresji. Szkoda, że trochę cierpi na tym realizm, ale nie można przecież mieć wszystkiego.
Pierwszy zeszyt serii o podtytule Zamrożone dusze na razie nie porywa tak jak poprzednie trzy odsłony, daje jednak nadzieję na solidny progres w przyszłości. Jeśli ktoś lubi bohaterów serii Millennium, z pewnością powinien sięgnąć po ten album, szczególnie że jego niewielka objętość wiąże się również z bardzo przystępną ceną. A to przecież także świetna okazja, by znów zobaczyć swoich ulubieńców i przeżyć z nimi przygodę, której jeszcze nie znamy.
Tytuł oryginalny: Millennium – Saga vol 1: La almas frias
Scenariusz: Sylvain Runberg
Rysunki: Belén Ortega
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 56
Ocena: 70/100