W nasze ręce trafił niedawno już ostatni tom wyśmienitej serii Skalp i to jest niestety zła wiadomość. Dobra jest taka, że przed Wami lektura 10 finałowych zeszytów, które prowadzą do zakończenia historii Dashiella Złego Konia oraz pozostałych mieszkańców rezerwatu Praire Rose i okolic. Wszystko kiedyś się kończy – sprawdźmy więc, czy zwieńczenie snutej przez Jasona Aarona opowieści jest równie satysfakcjonujące, co poprzednie tomy.
Piąty album otwiera jubileuszowy 50-ty zeszyt Skalpu, który można potraktować jako wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze, zawiera dosadną, brutalną historię o skalpowaniu w całej jego okazałości, wpasowując się idealnie w tytuł komiksu. Po drugie, znajdziemy tu zbiór pięknych całostronicowych, iście okładkowych kadrów autorstwa kilkorga utalentowanych rysowników, którzy współtworzyli Skalp. Rysunki wywołują szereg skrajnie różnych emocji: są przygnębiające, seksowne, ale i dynamiczne.
Większość wątków zmierza ku końcowi, a dramatyczny, gwałtowny finał rozpisany zostanie na trzech bohaterów: Dashiella, Catchera oraz Lincolna Czerwonego Kruka. Więzy, które siłą rzeczy połączyły trójkę mężczyzn, zostaną przecięte dość brutalnie. Krew poleje się strumieniami, Rez zapłonie, a jego ziemia usłana zostanie setkami pestek po nabojach.
Nie należy zapominać o postaciach pobocznych: sylwetkach skąpanych we wszystkich odcieniach szarości… albo po prostu skrajnie złych. Na wolności ciągle przebywa brutalny Shunka, którego tajemnica jest jednym z najbardziej szokujących momentów w Skalpie. Agent Nitz traci kontrolę nad sytuacją, przyczyniając się do wyjątkowo dramatycznej i chwytającej za serce śmierci jednej z postaci trzecioplanowych. Na jaw wychodzą także grzeszki przeszłości: dawne morderstwo czy wykonana potajemnie aborcja mogą mieć bardzo istotny wpływ na teraźniejszość, a co za tym idzie, na fabułę komiksu.
Po 60 brutalnych, pełnych biedy, przemocy, seksu, narkotyków i hazardu zeszytach scenarzysta musiał wreszcie zakończyć historię Dashiella Złego Konia. Finał nie jest może aż tak wyrazisty, jak bym sobie tego życzył, ale w ostatecznym rozrachunku mogę go uznać za satysfakcjonujący. Autor pozostawia w życiu niektórych bohaterów iskierkę nadziei, innym odbiera ją na zawsze. Lekturze towarzyszą więc emocje, szczególnie że z większością bohaterów zdążyłem się już zżyć.
Tom wieńczy posłowie Jasona Aarona, zawierające głównie krótką historię powstania komiksu, a także liczne podziękowania dla wszystkich osób uwikłanych w projekt. Pamiętajcie tylko, że Skalp to ciągła, umiejętnie prowadzona, zaplanowana od początku do końca historia, której żadnego odcinka nie powinniśmy pominąć.
Skalp to jedna z tych serii, które podobały mi się najbardziej. Chociaż pierwszy tom nie do końca mnie wciągnął, od drugiego wsiąkłem i nie mogłem doczekać się kolejnych odcinków. Dosadny scenariusz, tak charakterystyczny dla twórczości Aarona, doskonale współgra z groteskowymi, niełatwymi do polubienia rysunkami serbskiego rysownika R.M. Guery. Obok Y-Ostatniego z mężczyzn to właśnie ta opowieść zrobiła na mnie największe wrażenie. Nie jest to lektura lekka, łatwa, przyjemna i kolorowa. Wręcz przeciwnie, to właśnie brud i zło stanowią to, co ma najlepszego do zaoferowania. Jeśli czekaliście na zwieńczenie tej historii, nie będzie już lepszego momentu na zakup i zapoznanie się z tym wspaniałym dziełem.
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: R.M. Guéra
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 252
Ocena: 80/100