Lone Sloane – recenzja komiksu

Tomasz Drozdowski, 11 lipca 2017

Przyznam ze wstydem, że komiks frankofoński to dla mnie temat dużo mniej znany, niż komiks jankeski. W całej swojej ignorancji bowiem faworyzowałem powieści graficzne z kraju Wuja Sama lub Wielkiej Brytanii, czasami pozwalając sobie na odwiedziny w Japonii. Francja, Belgia czy Szwajcaria i autorzy z tychże państw wydawali mi się odrobinę mało komiksowi. Dopiero gdy do rąk wpadł mi Garaż hermetyczny, pojąłem swój błąd i postanowiłem mocniej zagłębić w ten region komiksowy. Prawdziwy nokaut przeżyłem po spotkaniu z Salambo Petera Druilleta, więc gdy tylko zobaczyłem tytuł Lone Sloane w zapowiedziach Egmontu, wyczekiwałem jego premiery bardziej, niż comiesięcznych komiksów DC i Marvela.

Strona komiksu Lone Sloane

Lone Sloane to kosmiczna epopeja, opowiadająca o przygodach tytułowego kosmicznego awanturnika. To, kim jest, wybiega jednak daleko poza stereotyp tej profesji. Nie każdy międzygwiezdny zabijaka ma bowiem okazję obcować ze starożytnymi bóstwami i przeżywać wydarzenia rodem z mitologii. Tom składa się kolejno z trzech opowieści: 6 podróży Lone Sloane’a, Delirius i Delirius 2.

6 podróży Lone Sloane’a jest zbiorem krótkich historii, lepiej przybliżających sylwetkę bohatera: od genezy związanej z tajemniczymi i potężnymi bogami, poprzez bój z szalonym sułtanem, do powrotu z tułaczki. Już w tej części komiksu widać rozmach Druilleta. Wątki rodem z hard SF mieszają się z klimatem mitologicznego fantasy – piraci poruszający się kosmicznymi okrętami przypominają nordyckich łupieżców, zaś wspomniany sułtan i jego fantazyjny most, pozwalający mu pogrywać z podróżnikami, nasuwają na myśl baśniowego maga igrającego ze śmiałkami. Już na wstępie otrzymujemy więc wyjątkowo nietuzinkowy świat.

Strona komiksu Lone Sloane

Historia Delirius opowiada o kłopotach Sloane’a na tytułowej planecie, związanych z sektą Czerwonego Odkupienia i tamtejszym gubernatorem. Delirius sam w sobie jest kosmicznym odpowiednikiem Las Vegas w skali makro. Domy uciech, areny walk i inne rozliczne atrakcje dla dorosłych oraz ogromna przestępczość sprawiają, że planeta ta mimo całego swego blichtru i splendoru jest niezwykle niebezpiecznym miejscem – wprost idealnym dla kogoś takiego, jak tytułowy bohater.

Delirius 2 jest kontynuacją pierwszej części, lecz skala wydarzeń jest jeszcze większa. Konflikt między Imperium Shaana a sektą Czerwonego Odkupienia urasta do rangi pełnoprawnej wojny, której nie mógł odpuścić Lone Sloane. Szybko jednak wojaczka z napędzającej przygody staje się czymś osobistym – córka jego wiernego druha Yearla zostaje porwana przez handlarzy żywym towarem. I to nie byle gdzie, bo na samego Deliriusa, gdzie młodym dziewczętom przeznaczony jest jeden los. Personalne motywacje mieszają się z wydarzeniami wojennymi, a na kartach komiksu pojawia się sam imperator Shaan.

Strona komiksu Lone Sloane

To, co wyrabia Phillipe Druillet w kwestii ilustracji, powinno stanowić temat osobnego artykułu. Na pierwszy rzut oka widać, iż francuski rysownik nie ogranicza się w tworzeniu tła, można wręcz ulec wrażeniu, że to postaci są jedynie jego elementem. Geometryczność i gra symetrią kadrów, op-art, liczne szczegóły i cały przepych rodem z epoki Berniniego momentami wręcz przytłacza, lecz jest to ciężar niezwykle słodki. Aczkolwiek radzę robić sobie pauzy podczas lektury – wiele szczegółów umyka oczom bezustannie wystawionym na tak bogate widowisko. Druillet pozwala sobie również na ukryte motywy, które podobnie jak uciechy na Deliriusie, nie są przeznaczone dla dziecięcych ocząt… Podoba mi się również wydanie samego komiksu – jego potężny format 200×275 i błyszcząca srebrna okładka pasują do zawartości – jakże widowiskowej i zapierającej dech w piersiach.

Premiera Lone Sloane przeszła bez echa obok comiesięcznych komiksów DC i Marvela. Warto więc czasem zerknąć nie tylko na pozycje z głównego nurtu superbohaterskiego, ale i na te, których tytuły są nieco mniej znane szerszemu odbiorcy. Wielopoziomowa narracja, ociekające barokowym bogactwem ilustracje i rozmach wizji Druilleta sprawiają, że nie jest komiks dla wszystkich – ale z pewnością jest doskonałym dziełem. Najtrafniej odda go porównanie do trunków – o ile większość komiksów superbohaterskich jest przyjemnym winem, tak Lone Sloane to koniak nęcący aromatem i smakiem, lecz tym samym uniemożliwiający sączenie go w letnie popołudnie.


Okładka komiksu Lone Sloane

Tytuł oryginalny: Lone Sloane
Scenariusz: Phillipe Druillet
Rysunki: Phillipe Druillet
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 200
Ocena: 90/100

Tomasz Drozdowski

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *