Reset uniwersum DC, jakim była linia The New 52, znana w Polsce jak Nowe DC Comics, dobiega końca. Jej miejsce zajmie niedługo DC Rebirth, czyli Odrodzenie, obejmujące najnowsze przygody znanych i lubianych bohaterów, a konkretnie ich najbardziej popularnych wcieleń, na których wychowały się pokolenia. Zanim to jednak nastąpi, Egmont wyda kilka albumów, prowadzących do tego wydarzenia. Jednym z nich jest właśnie Droga do Odrodzenia: Superman – Lois i Clark. Pod tym mało zgrabnym tytułem kryje się wspaniała przygoda, zaostrzająca apetyt na więcej.
Aby w pełni zrozumieć fabułę, musicie wiedzieć, że na Ziemi będącej centrum wydarzeń w aktualnym uniwersum DC funkcjonuje obecnie dwóch Supermanów. Jeden trafił tam w wyniku tzw. Konwergencji, zjawiska opisanego szerzej w zeszytach nie wydanych w Polsce. Na szczęście zawarty w albumie Superman – Lois i Clark wstęp przybliża nam kulisy tego wydarzenia i musi po prostu rodzimym czytelnikom jakoś wystarczyć.
Superman będący głównym bohaterem tego tomu ma żonę – Lois, która jednocześnie pisze pod pseudonimem książki, mogące obalić zorganizowane gangi, imperia czy skorumpowane rządy. Ma też syna, Jonathana, który jeszcze nie wie, iż przejawia zdolności godne Superboya. Cała rodzina żyje w ukryciu na farmie w Kalifornii, jednak Clark długo nie jest w stanie powstrzymywać się przed pomaganiem potrzebującym, jak na prawdziwego superbohatera przystało.
Powracający tu Clark Kent to wcielenie Supermana, będącego zgoła inne od tego, jakie znamy z Nowego DC Comics. Jest starszy, skuteczniejszy, bardziej zdecydowany i doświadczony, co jest miłą odmianą po dopiero kształtującej się i uczącej metodą prób i błędów osobowości młodzika z The New 52. Ponownie poczułem gigantyczną odpowiedzialność, jaka spoczywa na barkach tej postaci, nie tylko za mieszkańców planety, ale teraz także i za swoją najbliższą rodzinę, która oczywiście non stop wpada w tarapaty.
Bardzo dobrze wypadają też antagoniści w tym albumie – są to dość zróżnicowane indywidua, od Bruno Mannheima z Intergangu, aż po brutalnego i sadystycznego telepatę o imieniu Blanque, który na dodatek opanowuje dawnego wroga Supermana – Henry’ego Henshawa. Szósty zeszyt historii zatytułowanej Przybysze przynosi dodatkowo Blackrocka, który debiutuje w równie komicznych, co dramatycznych okolicznościach, będących przy okazji społecznym komentarzem apropos konsumpcji mediów, a także Hyathis, potężna, władającą mieczem kosmitkę, która trafia na Ziemię w poszukiwaniu pewnego kamienia mocy.
Scenariusz komiksu Superman – Lois i Clark napisał Dan Jurgens, weteran, którego prace poznaliśmy jeszcze za czasów TM-Semic. Warstwa graficzna to już wspólne starania czterech ilustratorów: Lee Weeksa (zeszyty 1-4 i 6-8), Marco Santucciego (wsparcie przy zeszycie 4), Neila Edwardsa (zeszyt 5) i Stephena Segovia (wsparcie przy zeszycie 7). Całość wypada wyjątkowo spójnie i atrakcyjnie dla oka, zarówno w dynamicznych scenach akcji, jak i w tych spokojniejszych, gdzie bardziej wyeksponowano wątki rodzinne. Zdarzają się też wpadki – w niektórych scenach kuleje mimika, ale to nic, co rujnowałoby przyjemność z lektury.
Podsumowując – niniejszy album naprawdę zaostrzył mi apetyt na Odrodzenie. Jestem bardzo ciekaw co się stanie, kiedy wydarzenia z Kryzysu na nieskończonych Ziemiach i Flashpointu zostaną niejako unieważnione i wszystko (no, prawie wszystko) wróci do poprzedniego status quo. Miniseria Superman – Lois i Clark, chociaż krótka, bo zaledwie ośmiozeszytowa, to naprawdę smakowite danie, budzące nostalgiczne wspomnienia z czasów, kiedy to jako dzieciak sięgałem po pierwsze zeszyty z przygodami Człowieka ze Stali. A to jest wartość nie do przecenienia. I chociaż recenzje niektórych tytułów z Odrodzenia raczej każą mieć umiarkowane nadzieję, ja chętnie sięgnę po poszczególne tomy. Jeśli będą trzymały taki poziom, będę wniebowzięty.
Tytuł oryginalny: Road to Rebirth: Superman – Lois and Clark
Scenariusz: Dan Jurgens
Rysunki: Lee Weeks, Marco Santucci, Neil Edwards, Stephen Segovia
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 204
Ocena: 85/100