Elfy kojarzą mi się dwojako. Albo jako przepiękne istoty dzierżące łuki i władające magią, albo jako chichoczące i irytujące duszki rodem z baśni, zarówno dla tych mniejszych, jak i większych odbiorców. Oba warianty nie przewidują żadnych plugawych cech u długowiecznych i długouchych istot, ale istnieje pewien gatunek, który z istot światła czyni prawdziwe bestie mroku. Mowa tu o mrocznych elfach. W trzecim tomie Thora Gromowładnego scenariusza Jasona Aarona pojawia się postać, która jest najpopularniejszym przedstawicielem tej rasy w świecie Marvela. Imię jego Malekith Przeklęty i ten, kto myśli, że tylko Loki potrafi zagrozić Thorowi, po lekturze tego komiksu zastanowi się dwa razy.
Zanim jednak przejdę do wspomnianego łotra – akcja tomu rozpoczyna się od ukazania Thora jako naprawdę dobrego i wspaniałego boga. I to na tyle, że ceni go nawet konkurencja. Gromowładny odwiedza bowiem katolicki zakon i buddyjską świątynię. Zostawiając zagadnienia natury teologicznej za sobą, najważniejsze w tym momencie staje się spotkanie z byłą ukochaną- Jane Foster, obecnie chorującą na raka. Pełne emocji spotkanie wzrusza i ukazują wrażliwszą stronę nordyckiego boga. Jest też niejako preludium do dalszych losów obu tych postaci.
Wracając do głównego motywu fabularnego – Malekith Przeklęty, z pomocą akolitów, ucieka z krainy Hel. I jak każdy czarny charakter, po przedterminowej ewakuacji z miejsca odosobnienia, ani myśli o resocjalizacji. Wprost przeciwnie – czyni on masakrę wśród swego ludu i nie szczędzi nawet niewinnych dzieci i starców. Na zaistniałą sytuację nie może przystać Thor. Jednak zamiast potężnej wyprawy wojennej przeciw okrutnikowi, zmuszony jest zadowolić się skromniejszymi środkami.
Naprzeciw Malekithowi staje Liga Światów – zespół złożony z przedstawicieli kilku z Dziewięciu Światów, któremu przewodzi tytułowy bohater. Grupa to niezwykle kolorowa – krasnolud miłujący eksplozje, elf- rewolwerowiec, milczący olbrzym i niezwykle egoistyczny troll. No i nie zapominajmy o pewnej mrocznej elfce, mającej na pieńku z głównym antagonistą. Ich spory zahaczają o tematy międzyrasowe i międzykulturowe, co w efekcie daje niezwykle zabawne multikulti.
Słów kilka o samym złoczyńcy. W filmie Thor 2: Mroczny świat Malekith Przeklęty nie był antagonistą, który pozostawał w pamięci na długo. Ba! W trakcie seansu bardziej czekałem na to, co znowu wywinie Loki, zapominając o tym, że mroczny elf jest głównym zagrożeniem dla Asgardu. Wygląd przypominający skrzyżowanie goblinów z Morii z najeźdźcami z innej planety oraz całkowity brak charakteru sprawił, że przypomniałem sobie o nim dopiero przy okazji tego komiksu, gdzie prezentuje się on zgoła inaczej: sadystyczna i nieobliczalna natura oraz prawdziwie elfi wygląd, skażony odpowiednią dawką mroku, obłędu i okrucieństwa wypisanego na twarzy. Postać jest na tyle przekonująca, że miedzy Malekithem i Rzeźnikiem bogów postawiłbym znak równości – obaj są równie przerażającymi personami i zdają sobie nic nie robić z dzierżącego Mjolnira boga. Co prawda wyczyny Malekitha były ledwie igraszką, w porównaniu z szeroko zakrojoną masakrą antagonisty z poprzednich tomów, ale potężny elfi mag potrafi zmrozić krew w żyłach.
Na koniec otrzymujemy krótką opowieść o pewnej dość dziwnej przyjaźni boga i smoka. Mimo różnic etnicznych, obie postaci miłują nade wszystko napitek, a relacje ze swymi ojcami traktują jak niechcianą, lecz przymusową znajomość. Aaron umiejscowił akcję tej historii w czasach, gdy Thor nie dzierżył jeszcze swego młota, a jakiekolwiek boskie obowiązki były mu dalekie. Ale, zgodnie z maksymą wujka Bena, wielka moc niesie za sobą wielką odpowiedzialność, a ta nie zawsze jest słodka niczym miód.
Esad Ribić na chwilę opuścił serię, lecz zastępujący go koledzy nie zaniżyli poziomu wizualnego. Ron Garney, zajmujący się główną historią, swym stylem nieco nawet naśladuję kolegę po fachu, a projekty członków Ligi Światów czy demoniczność Malekitha są pokazane przez niego w sposób perfekcyjny. Das Pastoras, ukazujący relację bosko- smoczą nie mógł lepiej ująć młodzieńczej buty i głupoty Thora, która czyniła go wielokrotnie istotą niezbyt boską. Nicolas Klein, odpowiedzialny za ukazanie Thora w późniejszych latach, gdy ten zrozumiał swą powinność i zaczął pomagać maluczkim, stworzył zaś niezapomniane, romantyczne ujęcie, łączące znów na chwilę to, co śmiertelne, z tym co boskie.Przeklęty jest komiksem nieco słabszym, niż Bogobójca, nie znaczy to jednak, że nie jest to komiks co najmniej bardzo dobry. Jason Aaron sprawnie utrzymał równowagę między mitologicznym klimatem, a dość prostą akcją pościgową, niepozbawioną jednak kolorytu i fantazji. Wyraziste postaci, a w szczególności ich dialogi nieco rozluźniają ponurą od powszechnie lejącej się krwi atmosferę, a miejscami poważniejsze momenty sprawiają, że jest to godna kontynuacja serii Jasona Aarona, a tym samym jedna z najlepszych pozycji z Thorem na rynku.
Tytuł oryginalny: Thor: God of Thunder Volume 3: The Accursed
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Nic Klein, Ron Garney, Das Pastoras
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 156
Ocena: 80/100