Nigdy tak naprawdę nie miałem okazji polubić Wonder Woman. Wydawana przez Egmont seria z New 52, chociaż odbierana pozytywnie przez krytyków i samego wydawcę, niespecjalnie przypadła mi do gustu, a obecny w Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Krąg to trochę za mało, by wyrobić sobie opinię. Z okazji premiery filmu kinowego o tej bohaterce, w ramach linii wydawniczej DC Deluxe na rynek trafił obszerny album Wonder Woman tom 1, zbierający zeszyty z rozpoczętej w 1987 roku, drugiej odsłony przygód Diany. Mowa tu jednak o późniejszych numerach 195-205, przypadających na lata 2003-2004, kiedy to posadę regularnego scenarzysty po Walcie Simonsonie przejął laureat nagrody Eisnera Greg Rucka (m.in. Gotham Central, Lazarus).
Doceniany przez recenzentów run Rucki rozpoczyna się fantastyczną historią The Hiketeia, genialne zilustrowaną przez J.G. Jonesa. Tytułowa Hiketeja to wywodzący się ze starożytności rytuał, mogący połączyć losy biednych i wzgardzanych, z zamożnymi i szanowanymi. Ci pierwsi muszą się ukorzyć, łapiąc tych drugich za kolana. Wtedy ci, przed którymi dana osoba się płaszczy, zobligowani są do wzięcia jej pod długoterminową opiekę. W takiej sytuacji znajdzie się zresztą Diana, która staje się protektorką dziewczyny ściganej przez Batmana za liczne morderstwa. Doprowadzi to do zaskakującej konfrontacji pomiędzy Wonder Woman a Mrocznym Rycerzem. Co ważne, nie zostanie ona sprowadzona do głupawej nawalanki – całość potraktowano wyjątkowo poważnie, a księżniczka z Temiskiry będzie musiała dokonać bardzo trudnego wyboru moralnego.
Kolejne przygody stanowią już większą, regularną całość i rozpoczynają się w momencie, gdy Diana promuje swoją książkę o religii, wierzeniach i przekonaniach. Nie muszę dodawać, że wokół tej pozycji robi się ogromny szum, tak duży, że wzbudzi nawet uwagę Bogów Olimpu. Przeciwnicy Wonder Woman mają więc idealną okazję, by uderzyć w Dianę. Scenarzysta przedstawił zaogniający się konflikt w pomysłowy sposób, mieszając w intrygę polityków, wydawców, tradycjonalistów, złoczyńców i mitologiczne postacie. Powstał z tego niezwykle interesujący miszmasz.
Apropos czarnych charakterów – tych tutaj nie brakuje. Szczególnie istotną rolę na kartach tego albumu odgrywa Doctor Psycho, ohydna, odpychająca, a zarazem potężna postać, która zadebiutowała jako przeciwnik Wonder Woman w piątym numerze poświęconej jej serii, jeszcze w 1943 roku. Dla równowagi gościnnie pojawią się ulubieńcy publiczności, członkowie Ligi Sprawiedliwości – Superman, Batman i Flash. Ich udział jest jednak bardzo marginalny, zatem miłośnicy tych superbohaterów nie powinni podejmować na tej podstawie decyzji zakupowej.
I wcale nie muszą tego robić – bo sama obecność Wonder Woman wystarczy, by zagwarantować świetne wrażenia z lektury. Z przyjemnością śledziłem zarówno przyziemne sprawy, takie jak wieczne użeranie się z mediami i problemy o charakterze PR-owym, jak i bardziej „boskie” perypetie czy walki z potężnymi wrogami, takimi jak Silver Swan. Tych jest tutaj zaskakująco mało, co wcale nie stanowi wady. Wręcz przeciwnie.
W Wonder Woman tom 1 Greg Rucka udowadnia, że doskonale czuje tę postać, jej starożytne dziedzictwo i liczącą przecież grubo ponad pół wieku historię. Akcja osadzona jest w teraźniejszości, ale jest to przestrzeń, w której koegzystują Bogowie, superbohaterowie i ludzie, w wyniku czego tworzą się tarcia i napięcia. Przedstawiony świat wydaje się żywy, bogaty i wiarygodny, co jest niewątpliwym plusem lektury. Doskonale oddają go rysunki kilku ilustratorów – przeważnie kolorowe i dynamiczne, ale klarowne, kuszące od czasu do czasu przepięknymi dwustronicowymi kadrami. Oprócz wspomnianego J.G. Jonesa, który wypada najlepiej, sporo dobrej pracy włożyli tu też Drew Johnson i Shane Davis. Wyjątkiem jest mit o Perseuszu, opowiedziany kreską Lindy Medley w formie bajki na dobranoc i tak też narysowany – kanciasto i z uproszczeniami. Moim zdaniem to najsłabszy element komiksu, na szczęście bardzo krótki.
Przed lekturą warto poczytać trochę o poprzednich losach Diany, nie dlatego, że bez ich znajomości nie spodoba nam się lektura, ale dlatego, że poskąpiono jakiegokolwiek streszczenia czy wprowadzenia, mogącego pomóc osobom nieobeznanym w uniwersum DC w zrozumieniu wszystkich fabularnych niuansów. Nawet bez tego lektura tego blisko 400-stronicowego, monumentalnego tomu to jednak obowiązek każdego fana komiksu superhero z wyższej półki.
Na zakończenie warto dodać, że Greg Rucka powrócił do pisania scenariuszy o Wonder Woman, a jego najnowsze prace będziemy mogli podziwiać w języku polskim w linii DC Odrodzenie już w grudniu tego roku. W 2016 roku wzbudził on wokół swojej serii sporo kontrowersji, ogłaszając, że Diana jest kanonicznie osobą biseksualną. Już nie mogę się doczekać premiery tej odsłony, szczególnie, że zebrane w niniejszym albumie historie bardzo mi się podobały. Na tyle, że mogę wreszcie śmiało stwierdzić, że w końcu polubiłem Wonder Woman.
Tytuł oryginalny: Wonder Woman vol 1
Scenariusz: Greg Rucka
Rysunki: J.G. Jones, Drew Johnson, Shane Davis
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 396
Ocena: 85/100