Anihilacja tom 2 – recenzja komiksu
W poprzednim tomie autorzy ukazali początki ofensywy Fali Anihilacji. Kosmiczny szturm totalny pochłonął już Kyln i Xandar i nic nie wskazuje na to, aby siły Annihilusa miały się zatrzymać. Na ich drodze stanęli Drax i Nova, którzy pechowo znaleźli się w samym centrum wydarzeń. W drugim tomie twórcy przedstawiają konflikt z punktu widzenia kolejnych bohaterów.
Bohaterem pierwszej części jest Silver Surfer. Były herold Galactusa krąży wokół pozostałości po Xandarze uświadamiając sobie, iż nawet działalność jego niegdysiejszego pana była ledwie namiastką zniszczeń, jakich dokonuje Fala Anihilacji. To jednak nie jedyna osoba w tej historii, która była związana w Pożeraczem Światów. Poznamy sylwetki dawnych sług Galactusa, którzy z tajemniczych powodów stali się obiektem zainteresowania Annihilusa. Władca Strefy Negatywnej również ma plany względem Pożeracza Światów, co tylko udowadnia, że Anihilacja nie jest kolejną opowiastką na małą skalę o walce dwóch zwaśnionych stron. A przecież gdzieś w oddali majaczy jeszcze złowroga sylwetka Thanosa…
Do scenariusza Keitha Giffena ilustrację wykonał Renato Arlem. Rysownik sprawnie ujął kosmiczne wydarzenia – ogrom przestrzeni podkreśla naturę bohaterów występujących w tym albumie. Pokazuje też, że wojna weszła w kolejną fazę, a udział wezmą w niej istoty wagi ciężkiej.
Super-Skrull kojarzył mi się dotąd jako szeregowy przeciwnik Fantastycznej Czwórki. Na dodatek zawsze wydawał mi się skrajnym nieudacznikiem – posiadając połączone zdolności F4, mógł zdziałać naprawdę wiele, a w rzeczywistości zbierał tęgie lanie przy niemal każdej okazji. Z tego też powodu nie cieszył się zbyt wielką estymą nawet wśród swoich pobratymców. Javier Grillo-Marxuach i Greg Titus pokazali jednak, że Kr’tl ma coś do powiedzenia. W obliczu potężnego zagrożenia, jako jeden z nielicznych Skrulli faktycznie dąży do stawienia zjednoczonego oporu, który byłby w stanie zdziałać coś przeciw potężnemu najeźdźcy. Władcy rozbitego Imperium Skrulli zachowują się jednak jak napuszeni książęta i ignorują Super-Skrulla. Jak łatwo się domyślić, ten się nie poddaje i zaczyna działać na własną rękę. A że bycie przez dekady złoczyńcą zobowiązuje- jego metody nie należą do subtelnych i poprawnych politycznie. Udaje mu się zebrać grupę egzotycznych indywiduów, którzy mają pomóc w zniszczeniu pewnej kluczowej instalacji. Za działaniami Super-Skrulla kryje się też coś więcej, co kolejny raz zaskakuje czytelnika. W historii tej ukazuje się też nader ludzka strona tej postaci – jeśli można użyć tego określenia w stosunku do Skrulla. Greg Titus, operujący dość lekką i swobodną kreską, nie zawiódł moich oczekiwań. Mimo iż czasami zdarzają się mu pewne niedociągnięcia w mimice, to całość prezentuje się dynamicznie i przyjemnie dla oka.
Ostatnia część przedstawia losy Ronana Oskarżyciela. Bohater ten jest jednym z najważniejszych przedstawicieli swej nacji, będąc liderem prestiżowego oddziału Oskarżycieli. Tutaj jednak popadł w niełaskę, a to za sprawą mętnego procesu, w który zamieszany jest klan Fiyero. Znalazłszy się na niegościnnej planecie Gujokk, starając się odzyskać swą pozycję, nie spodziewa się zapewne, że przyjdzie mu poznać pewną niebywale waleczną damę i znaleźć się przy okazji na drodze Fali Anihilacji. W tym przypadku do scenariusza Simone Furmana rysunki tworzył Jorge Lucas. Styl tego twórcy perfekcyjnie oddał surowy klimat Gujokk. Czerstwi mieszkańcy i wypalona słońcem architektura pozwalają jeszcze lepiej odczuć banicję Ronana. Lucas, łącząc realizm z fantastycznymi wizjami mieszkańców planety, stworzył świat kojarzący mi się nieco z planetą o dwóch słońcach, stworzoną przez innego pana o tym samym nazwisku. Na wzmiankę zasłużył też kolorysta Dave McCaig – odcienie brązu i żółci ładnie kontrastują z niebieską skórą Kree i wyróżniają bohaterów.
Forma narracji, która nie skupia się na konkretnym aspekcie, a przedstawia wydarzenie z różnych punktów widzenia, to strzał w dziesiątkę. Większość eventów Marvela pokazuje samo epicentrum, a historie poboczne pozostawiane są w tie-inach. Trzytomowe wydanie Egmontu ukazuje Anihilację o wiele szerzej i lepiej, niż miało to miejsce choćby przy Tajnej Inwazji od Hachette. Tym bardziej, że przedstawione w tym albumie trio to osobowości zupełnie inne, stojące niekiedy po przeciwnych stronach barykady.
Podobnie jak w pierwszym tomie, otrzymujemy tu dodatki w postaci dokładnych biogramów poszczególnych postaci i danych dotyczących wybranych nacji. Wśród nich znajdziemy garść informacji o Kree, Skrullach, głównych bohaterach trzech opowieści, ale też wiadomości o postaciach drugoplanowych, jak chociażby heroldzi Galactusa.
Anihilacja nie zawodzi po raz kolejny. Różnorodność historii, bardzo dobra oprawa graficzna, smaczki w postaci baz danych i atmosfera rodem z dobrych opowieści SF sprawia, że drugi tom jest dla mnie pozycją obowiązkową, podobnie jak kolejny, na który będę z pewnością czekał. Po sukcesie drugiej części filmowych Strażników Galaktyki, jest to lektura jak znalazł.
Tytuł oryginalny: Annihilation Book 2
Scenariusz: Keith Giffen, Javier Grillo- Marxuach, Simon Furman
Rysunki: Renato Arlem, Gregory Titus, Jorge Lucas
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 324
Ocena: 85/100