Punisher Max tom 1 – recenzja komiksu

Punisher nie miał lekko na polskim rynku. Obecnie, kiedy komiksów z X-Menami, Avengersami czy Deadpoolem jest pod dostatkiem, a wydawane są nawet serie postaci takich jak Hawkeye czy Ms. Marvel, Frank Castle wydaje się być mocno zaniedbany. A przecież to właśnie Pogromca był bohaterem pierwszych komiksów Marvela wydanych w naszym kraju (na spółkę ze Spider-Manem). Na szczęście zbliżający się serial Netflixa oraz popularność serii Thunderbolts sprawiły, że Egmont zdecydował się sięgnąć po twardziela z czaszką na klacie i w ramach Klasyki Marvela wydać kultową serię Punisher Max.

Strona komiksu Punisher Max tom 1

Max to słowo klucz – wiemy już, że tym znakiem opatrzone zostały najmocniejsze, najbrutalniejsze i najbardziej dosadne serie Marvela, przeznaczone wyłącznie dla dorosłego czytelnika. Prawda, że opis idealnie pasuje do Pogromcy? Punisher Max, pisany przez kultowego scenarzystę Gartha Ennisa (Egmont niebawem wznowi jego równie mocnego Kaznodzieję), miał być odświeżeniem wizerunku Franka Castle i ostatnią deską ratunku, mającą przerwać passę kiepskiej sprzedaży komiksów z jego udziałem. Udało się to, a dzięki pierwszemu tomowi tej serii możemy się przekonać, dlaczego tak się stało.

Pierwszy zbiorczy tom (z planowanych póki co pięciu) to dwie osobne historie: Od początku i Mała Irlandia. Chociaż opowiadają o czym innym, bardzo wiele je łączy. Pierwsza stanowi niejako wprowadzenie do serii i genezę postaci Franka – przypomina o tragicznym incydencie, podczas którego w trakcie gangsterskich porachunków Castle traci ukochaną żonę i dwójkę małych dzieci. Od tej pory żyje już tylko zemstą, a jego egzystencja podporządkowana jest brutalnym egzekucjom przestępców. Przemoc jest właściwie esencją tego komiksu, na dodatek jest ona, jak to często w przypadku Ennisa bywa, mocno przerysowana i groteskowa.

Strona komiksu Punisher Max tom 1

Już we wstępie do pierwszej opowieści Frank eliminuje kilkudziesięciu członków rodziny mafijnej, zebranych na przyjęciu stuletniego Dona. Gdy Castle odchodzi w siną dal, za plecami ma tylko stosy posiekanych kulami trupów i płonące zgliszcza. Nic więc dziwnego, że ktoś podejmuje próbę wykluczenia Punishera z gry. Co ciekawe, udział w tym zadaniu będzie miał też jego dawny sojusznik – Micro. Czy Panowie będą w stanie odnaleźć wspólny język, czy też po latach współpracy wzajemnie się pozabijają?

Druga z historii jest jeszcze bardziej dosadna, nie tylko pod kątem języka, ale i przedstawionych tu wydarzeń. Frank ma tu do czynienia z odłamami IRA, którzy w wyniku nieudolnych działań wysadzają jeden z pubów, zabijając mnóstwo niewinnych osób. W tle majaczy sprawa ukrytego majątku pewnego wpływowego starca, za którym w pościg ruszą przedstawiciele kilku różnych frakcji. Wszystko to podano w brudnym i mrocznym klimacie oraz podlano krwawym sosem.

Strona komiksu Punisher Max tom 1

Punishera dobrze się czyta, ale równie przyjemnie się go ogląda. Dwie historie rysowane są przed dwóch innych artystów. Lewis LaRosa, który tworzy m.in. przygody Iron Fista, nie jest znanym w Polsce artystą. Wielka szkoda, bo jego prace są duszne, wyraziste i całkiem nieźle wpisują się w pseudorealistyczny sznyt Ennisa. Gorzej radzi sobie niestety ilustrator drugiej opowieści. Leandro Fernández, chociaż nieco bardziej rozpoznawalny w naszym kraju (m.in. z albumu Spider-Man: Splątana sieć tom 1 – Złamane serce), jest po prostu mniej szczegółowy i dokładny, a jego kadrom trochę brakuje do zorientowania na detal. Część jego prac jest po prostu umowna, co widać szczególnie w ubogich tłach i mało realistycznej mimice.

Dla porządku wspomnę, że głębi fabularnej w pierwszym tomie Punisher Max raczej nie uświadczycie. Podobnie jak znane jeszcze z czasów TM-Semic przygody Pogromcy, tak i te nastawione są głównie na akcję. Takie nagromadzenie jej na łamach dwunastu zebranych tu zeszytów ma prawo nieco zmęczyć, dlatego lekturę polecam rozłożyć na przynajmniej dwa podejścia. Niemniej jednak to jedna z tych inicjatyw Egmontu, które ucieszyły mnie najbardziej. Po tylu latach wspaniale było znów spotkać Franka i zobaczyć, jak nieustępliwie przerabia wszelkiego rodzaju szumowiny na krwawą miazgę. Piękne okładki i niezłe cliffhangery prowokują do lektury, a ja nie mogę się już doczekać kolejnego tomu.


Okładka komiksu Punisher Max tom 1

Tytuł oryginalny: Punisher MAX vol 1
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Lewis LaRosa, Leandro Fernández
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 288
Ocena: 85/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?