Czy te pozbawione źrenic oczy mogą kłamać? Przenikliwe spojrzenie Vadera z okładki natychmiast przekonuje czytelnika do przygarnięcia najnowszego komiksu z Gwiezdnych wojen. Tym razem nie ma rozczulania się nad tymi dekadenckimi Rebeliantami, gloryfikowania jakiejś szemranej księżniczki czy ciągle zmieniającego strony przemytnika. Egmont znów zdecydował się wrócić na właściwą stronę Mocy i dostarcza polskim fanom konkretną opowieść z Lordem Sithów w roli głównej. Jeśli macie dość Vadera bezczynnie stojącego na mostku kapitańskim i wydającego rozkazy, a wolelibyście go zobaczyć w działaniu, to gorąco polecam kroniki podbijania planety Shu-Torun.
Wydarzenia dzieją się niedługo po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy śmierci. Przez jeden przypadkowy sukces Rebeliantów nagle kolonia dostarczająca surowce Imperium sobie wyobraża, że może się buntować. Już tutaj widać jak na dłoni, że działania Lei i spółki pośrednio destabilizują wiele niezależnych planet i dają motywację innym wywrotowcom do podkopywania spokoju oraz jedności w galaktyce. Darth Vader musi więc osobiście dopilnować, żeby bunt baronów nie przerodził się w regularną wojnę domową. Historia bardzo ładnie i szczegółowo ukazuje, że Imperium to nie tylko wielkie statki, które obracają całe planety w pył, lecz również dokładna praca u podstaw, sukcesywne ustanawianie nowej władzy i budowanie wręcz całego aparatu państwowego, który pozwala niezależnym planetom przejść w nową formę ugodnego koegzystowania w jednej wielkiej, galaktycznej rodzinie.
Od strony merytorycznej w końcu będziemy mogli zaobserwować, jak Darth Vader prowadzi działania dyplomatyczne, jak za wszelką cenę próbuje pokojowo rozwiązywać nieporozumienia i dopiero w ostateczności sięga po przemoc. Widać tutaj jak na dłoni trudność w negocjacjach z zatwardziałym w swoim konserwatyzmie ludem, który nie potrafi odejść od brutalnych ścieżek postępowania oraz niesprawiedliwego klasowego wyzysku. Historia ta doskonale ukazuje rozsądek Dartha Vadera jak i wyrozumiałość Imperium. Aczkolwiek galaktyki nie można zjednoczyć będąc słabym i ten komiks przejrzyście odzwierciedla pewien paradoks związany z częstym stosowaniem przemocy, powodującym iż pokojowy przekaz Imperium czasami gubi się na drodze do osiągnięcia większego celu. Vadera jednak żaden ciemnogród, ani pozujące na Jedi roboty nie powstrzymają przed realizowaniem szlachetnej misji. Tak jeśli już przy szczegółach jesteśmy, trudno czasem dokładnie nadążyć nawet kto kogo zdradza tutaj i gdzie zastawiane są pułapki. Bohaterowie mają także tendencję do dziwnego znikania z kadru na kadr. Scenarzysta mógł zdecydowanie dłużej pomyśleć nad panelami oraz ogólną przejrzystością narracji, ale jednocześnie prócz tytułowego herosa dostarczył on innych, nowych rzetelnie nakreślonych bohaterów. Królowa Trios stanowi świetną postać do identyfikacji i jednocześnie odpowiedni emocjonalny kontrapunkt wobec nieprzystępnego Vadera. Aczkolwiek poważną i dramatyczną atmosferę idealnie rozluźniają dwa droidy stworzone na wzór R2-D2 i C3PO. Trudno zapamiętać ich imiona, ale przez swoją bezczelnie złowieszczą naturę dostarczają wielu szczerze zabawnych tekstów oraz sytuacji. Gdzieś tam na drugim planie błąkają się jacyś naukowcy, co nikogo nie obchodzą i nie wiadomo, po co w ogóle kombinują. Nawet imperator Palpatine snuje intrygi, które rozrastają się ponad ten komiks, ale jednocześnie z opowieścią można się zapoznać bez znajomości innych historii. Choć bez tego dodatkowego kontekstu Wojna o Shu-Torun przypomina takie House of Cards, w którym niby potężni gracze kombinują jak wbijać noże w plecy, a na końcu przychodzi Vader i (prawie) wszystkich frontalnie wybija w pień.
Ten album jest także wyjątkowy, dlatego że jak głosi wstępniak, na łamach prologu w uniwersum Star Wars debiutuje Leinil Francis Yu. Jeśli wam nazwisko nie mówi za wiele, to uwierzcie na słowo, że w Marvelu ten rysownik stworzył naprawdę sporo świetnych historii z X-Manami czy też Fantastyczną czwórką, ale przy Vaderze zwyczajnie się nie postarał. Zaprezentował dość oszczędny, dwuwymiarowy styl i zdecydowanie nie dał powodów, do nazywania go czołowym rysownikiem. Aczkolwiek wszelkie niedostatki zostały zamaskowane przez świetnie położony tusz, a całość na wyższy poziom wzniosły obłędne kolory Jasona Keitha. Szkoda, że na takim poziomie współpracowników nie miał rysownik drugiej historii. Salvador Larocca także nie zrewolucjonizował specjalnie oprawy graficznej, ale zaprezentował standardowy dla siebie, rzetelny poziom, polegający na kreskówkowo-realistycznym narysowaniu wszystkiego bez jakichkolwiek artystycznych wariacji. Przypomina to nieco wczesnego Andy’ego Kuberta, jeszcze przed fazą eksperymentów, aczkolwiek niektóre twarze czarnych charakterów wyglądają jak żywcem wzięte od Jacena Burrowsa, co teoretycznie budzi słuszne uczucia, ale też swoisty niepokój, że zaraz zza rogu wyskoczą żądne przygód macki. Rysunki w tym komiksie najłatwiej określić jako przystępne. Służą idealnie historii i nawet jeśli nie stanowią wartości dodanej, to powinny przypaść do gustu szczególnie osobom niezaznajomionym z medium.
Jak na ironię swoisty artystyczny popis umiejętności rysownika mamy we wciśniętej na sam koniec historyjce o robotach. W tym przypadku koniecznie są jednak dobre grafiki, bo sam scenariusz opowieści to nudna i długa gadanina między droidami, które nikogo nie obchodzą, przerywana randomowymi atakami, randomowych przeciwników. Koncept z uhumanizowaniem droidów w ogóle się nie sprawdza i jak na mój gust nawet nie jest spójny z tym, co pokazują filmy. Aczkolwiek ta dodatkowa opowieść tłumaczy, dlaczego C-3PO miał czerwoną rękę w Przebudzeniu Mocy, więc w jakimś sensie to na pewno gratka dla fanów. Niepotrzebna jednakże. Sama opowieść o Vaderze jest dostatecznie piękna i pouczająca. Takich sensownych historii, pokazujących mechanizmy władania sercami i duszami potrzebuje właśnie to uniwersum. Oby Egmont nam ich więcej zaprezentował.
Star Wars Komiks 2/2017
Darth Vader: Zmiana władzy
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Leinil Francis Yu
Tusz: Gerry Alanguilan
Kolory: Jason Keith
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Ocena: 64/100
Darth Vader: Wojna o Shu-Torun
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Salvador Larocca
Kolory: Edgar Delgado
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Ocena: 76/100
C-3PO
Scenariusz: James Robinson
Rysunki: Tony Harris
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Ocena: 57/100