Y – ostatni z mężczyzn tom 4 – recenzja komiksu

Y – Ostatni z mężczyzn to jedna z moich ulubionych serii komiksowych. Jeśli przeczytacie recenzje pierwszych trzech tomów, opublikowane na Movies Room, zobaczycie prawie same zachwyty nad opowieścią, jaką Brian K. Vaughan zaserwował czytelnikom. W marcu nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się czwarty, przedostatni tom tej historii. W mojej opinii jest to pierwszy moment (i mam nadzieję, że ostatni), kiedy seria zaczęła łapać lekką zadyszkę.

Strona komiksu Y - ostatni z mężczyzn tom 4

Dla porządku przypomnijmy, że prawie cała męska populacja wymarła, a wszyscy pozostali przy życiu starają się znaleźć i zrozumieć przyczynę tego stanu rzeczy. Yorick Brown, prawdopodobnie jedyny mężczyzna, który nie umarł, rozpoczyna długą i pełną przygód wyprawę do Australii, by odnaleźć swoją ukochaną Beth. Świat jednak zmienił się nie do poznania, a rządzące nim kobiety przybrały zaskakujące postawy, nierzadko agresywne, mściwe lub wyuzdane.

Katastrofa wisi na włosku, kiedy Yorick zostaje przyłapany przez dziennikarkę pewnego brukowca. Grożąc mu bronią, zmusza go do rozebrania się i robi mu zdjęcie, które zaszokuje cały świat. Nie zdając sobie sprawy z konsekwencji, ściąga na Browna uwagę absolutnie wszystkich, w tym obcych supermocarstw. Czy doprowadzi to do wojny?

Strona komiksu Y - ostatni z mężczyzn tom 4

Z czwartego tomu dowiemy się także nieco o przeszłości Agentki 355: w szczególności o jej dzieciństwie, śmierci rodziców oraz pierwszych treningach. Autorzy przybliżają nam również postać doktor Allison Mann, pokazując trudne relacje z rodzicami, w szczególności ze skłonnym do zdradzania żony ojcem. Bliżej poznamy też historię Izraelki Alter Tse’elon, która może mocno namieszać w finale tej historii.

Y – Ostatni z mężczyzn nieprzerwanie bawi i zaskakuje. Vaughan i jego zespół rysowników mają tendencję do trzymających w napięciu cliffhangerów pod koniec większości zeszytów. Przy tak obszernych wydaniach zbiorczych może nie czuć tego aż tak bardzo, ponieważ nie jesteśmy zmuszani do czekania miesiąc na dalszy ciąg, ale mogę sobie wyobrazić zniecierpliwienie czytelników, którzy czytali serię w oryginale w latach 2002-2008.

Strona komiksu Y - ostatni z mężczyzn tom 4

Przypominam także, że historia zachowuje ciągłość fabularną, więc po kolejne tomy powinny sięgać głównie osoby, które już znają dotychczasową historię Yoricka. A ta, jak wspominałem na początku, po raz pierwszy aż tak bardzo nie trzymała w napięciu i nie chwytała za serce. Owszem, mamy tu kilka w miarę satysfakcjonujących zwrotów akcji, ale nic, co wgniotłoby czytelnika w fotel – a przecież do takiego poziomu seria przyzwyczajała nas od początku.

Przy tak wysoko ocenianej historii to jednak żaden problem – nawet jedna słabsza odsłona to przecież nadal dobry komiks. Czuć, że scenarzysta powoli zbliża się do finału, może właśnie dlatego przedostatni tom jest nieco mniej spektakularny. Ale nie zabraknie tu pojedynków, krwi, trudnych rozmów, a przede wszystkim humoru słownego – czyli wszystkiego tego, czym Ostatni z mężczyzn ujął mnie od pierwszego zeszytu. Nie zmieniła się również warstwa graficzna, za którą wciąż odpowiada Pia Guerra, chociaż tym razem na pierwszy plan częściej wychodzi Goran Sudżuka. Jestem przekonany, że do tej pory ma ona sporą grupę zwolenników, którzy nawet mimo chwilowej zadyszki z pewnością nie odpuszczą tej wspaniałej serii, zmierzającej jak mniemam do zaskakującego finału.


Okładka komiksu Y - ostatni z mężczyzn tom 4

Tytuł oryginalny: Y: The Last Man vol. 4

Scenariusz: Brian K. Vaughan

Rysunki: Pia Guerra, Goran Sudżuka, Jose Marzan Jr.

Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski

Wydawca: Egmont 2017

Liczba stron: 288

Ocena: 70/100

  

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?