Wydawnictwo Waneko ma tendencję do wybierania mało znanych, ale bardzo interesujących tytułów. Jedną z takich niespodzianek była manga Dimension W – przeznaczona dla starszego odbiorcy, osadzona w realiach science-fiction i kryminału paragrafowego (przynajmniej początkowo). Z mojego punktu widzenia to strzał w dziesiątkę.
W pierwszym tomie mamy oczywiście zawiązanie akcji: poznajemy Mabuchiego, najemnego zbieracza nielegalnie wyprodukowanych ogniw, za pomocą których można czerpać energię z tytułowego Wymiaru W. Sam Mabuchi ogniw nienawidzi – podobnie jak powstałych dzięki nim wytworów technologii, na przykład androidów. Los stawia mu na drodze Mirę, ocalałego po tajemniczym wybuchu robota-androida, jak się okazuje – zupełnie innego niż te na rynku i możliwe, że obdarzonego świadomością. Od tej pory Mira będzie towarzyszyła Mabuchiemu w rozwiązywaniu kolejnych spraw – czy to w zwykłym odzyskiwaniu ogniw, zapobieganiu wielkiej kradzieży w muzeum sztuki, czy w tajemniczym zleceniu w… nawiedzonej posiadłości.
Yuji Iwahara, autor Dimension W, wprowadza czytelników w niesamowity świat niedalekiej przyszłości. Za pomocą ogniw połączonych z Wymiarem W, można czerpać dowolną ilość darmowej energii, co nie tylko poprawiło jakość życia ludzkości, ale też doprowadziło do technologicznego boomu, jednocześnie tworząc całkowicie nowy czarny rynek. Daje to też mangace ogromne pole do popisu, może bowiem pobawić się w przewidywanie przyszłości. Z punktu widzenia czytelnika obserwuje się to naprawdę z przyjemnością.
Niezgorzej prezentuje się warstwa fabularna. Główne postaci, Mabuchi i Mira, świetnie się uzupełniają. On to zgorzkniały już facet, kryjący w swojej przeszłości niejedną tajemnicę, cyniczny i mało rozmowny. Ona to z kolei zachwycona poznawanym właśnie światem optymistka, pełna energii i dobrych chęci. Ten duet prowadzi nas przez nową rzeczywistość, prezentując jednocześnie kolejne sprawy kryminalne, w które zostaje wplątany. Co ważne, manga nie ma budowy typowo paragrafowej – jeden rozdział, jedna sprawa. Zwykle jedna „przygoda” trwa tu przynajmniej pół tomiku, jakkolwiek na przykład sprawa nawiedzonego domu zajęła aż dwa tomy! Jednocześnie bardzo szybko orientujemy się, że mangaka wplata w kolejne sprawy elementy większej fabuły, dotyczące tajemniczych ogniw nazywanych „Numerami”. Mają one ogromną moc i warte są miliardy na czarnym rynku. Mabuchi zostaje w całą sprawę wplątany mimowolnie i niejako nie ma wyjścia – musi się nią zająć. Do tego dochodzi wątek spisku związanego z zabójstwem twórcy Miry – na razie wydaje się, że nie ma związku z innymi elementami fabuły, ale wszystko jeszcze przed nami.
Jeśli chodzi o stronę graficzną, na tle innych mang wypada zachęcająco. Ponieważ Dimension W jest przeznaczony dla nieco starszego odbiorcy, mamy tu dość realistycznie przedstawione postaci, bez typowych wielkich oczu czy wydłużonych proporcji ciała. Widać też ogromną dbałość o szczegóły, tak przy okazji tła, jak i elementów ubioru bohaterów. Lekkim odstępstwem są jedynie wielkookie androidki – ale i tu nie ma się do czego przyczepić, tym bardziej, że Iwahara nie rysuje ich jako biuściastych lal – są proporcjonalne i miłe dla oka.
Jak dotąd w Polce ukazały się cztery tomy tej mangi. Nie należy ona do flagowych tytułów Waneko, a szkoda – naprawdę warto zapoznać się z tym tytułem: jest pełen akcji, ma dobrze zaplanowany świat przedstawiony i jest po prostu ciekawy.
Tytuł oryginalny serii: Dimension W
Scenariusz: Yuji Iwahara
Rysunki: Yuji Iwahara
Wydawca: Waneko
Tłumaczenie: Mateusz Makowski
Liczba stron: ok. 210/tom
Ocena serii do tomu 4.: 75/100