Poprzedni album zakończył się śmiercią jednej z kluczowych postaci, będącej spoiwem między Minutemenami i Trustem. Jej zgon był dość nieoczekiwany, bo Azzarello wysunął ją do pierwszego szeregu. Fabuła nie mogła więc znieść próżni i więcej czasu otrzymały takie postaci jak Lono czy Cole Burns. Więcej do powiedzenia ma też Augustus Medici, który mimo swej istotnej roli wydawał się dotąd postacią drugoplanową. Postaci, które zdążyły pokryć się warstewką kurzu, znów są w grze, a i stali gracze nie mają powodów do nudy. Przystawkami ponownie są persony przewijające się między stałymi bohaterami. Azzarello ma do nich niebywały talent. Może i świecą one tylko przez chwilę, za to blaskiem spadającej gwiazdy.
Pisałem już dość o twardzielach jak Minutemeni. Nie mogę być więc nie fair wobec pań. I to jakże pięknych pań. Powraca Echo Memoria i choć nie pełni roli porównywalnej do tych Megan Dietrich i Dizzy, zasługuje na miano kobiety fatalnej. 100 naboi tom 4 to wspaniały przykład tego, jak przedstawić kobietę, aby jednocześnie zarówno panowie, jak i panie czuły się usatysfakcjonowane. Piękne powłoki tutejszych niewiast skrywają napędzane siłą charakteru waleczne serca. Tu kobiety zdecydowanie nie są słabszą płcią. Wspomniane damy nie są co prawda heroinami na miarę Wonder Woman czy matriarchalnymi ideałami, ale czyż archetyp femme fatale nie jest równie interesujący?
Spotkałem się z pomrukami niezadowolenia związanymi ze zmianą charakteru fabuły 100 naboi. Walizki poszły nieco w odstawkę, poświęcone dla rozwinięcia rywalizacji między Minutemenami i Trustem. Autor Księżycówki ujawnia za to coraz więcej czynników motywujących Gravesa. Ważny staje się też motyw jego uśpionych agentów. Tajemnicze hasło wybudzające „śpiochów” nie jest już tajemnicą, a w rękach człowieka pokroju Lono może okazać się decydujące. Pojawiają się też pierwsze pęknięcia na nieskazitelnym obliczu Gravesa. Nie każdy odsunięty w cień Minuteman pragnie być bowiem przebudzony.
Zapyta ktoś – więc po cóż były te walizki? Przecież to zawiła kryminalna opowieść wahająca się między ulicznymi porachunkami, a wojnami na szczycie. Walizki nie są ot takimi sobie rekwizytami. Część wątków oczywiście nie odbiła się, przynajmniej na razie, większym echem, lecz wiele z nich było skonstruowanych tak, aby przynieść krwawe owoce. Słowem – Azzarello kontroluje sytuację, mimo całej jej zawiłości. Po lekturze tego tomu nie mam wątpliwości, że te kilka numerów do setki mnie nie zawiedzie. To jednak dopiero w piątym, finalnym tomie.
Azzarello jest odważnym człowiekiem, posiadającym szeroką zakrojoną wizję. Mnie skusił motywem tajemniczych neseserów z kuszącą zawartością i klimatem kryminału o różnym charakterze. Wizualnie Eduardo Risso daje nam noir, nie szczędząc przy tym niszowej gangsterki latynoskiej i czarnej społeczności, ale gdzieś obok czuć nastrój słonecznych stron USA. O co z tym ostatnim chodzi? Polecam utwór More news from nowhere Nicka Cave’a i jego teledysk. Teraz połączcie to razem i otrzymacie coś, czego niedocenienie zasługuje na wizytę mającego żal straceńca z niepokojącą walizką…. A poważniej. Czwarty tom polecam oczywiście przeczytać po lekturze poprzednich albumów, tworzących unikalny nastrój serii. Autorzy wchodzą w nim w fazę finalizującą, choć zapewne szykują dla nas jeszcze kilka niespodzianek.
Tytuł oryginalny: 100 Bullets Book Four
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 516
Ocena: 90/100