Duke Grabowski – Recenzja (PC)

Dawno, dawno temu, w erze komputerów 16-bitowych jednym z gatunków, które królowały na ekranach monitorów były przygodówki point’n’click. Mechanika zabawy była prosta – znajdź na ekranie przedmiot, połącz go z innym, użyj w odpowiednim miejscu. Porozmawiaj z jakąś postacią lub rozwiąż logiczną łamigłówkę w celu uzyskania kolejnych przedmiotów, lub otwarcia przejścia do następnych obszarów. Na bazie tego prostego rozwiązania zbudowano wiele klasyków. Napędem i głównym powodem zabawy były jednak historie, bohaterowie i humor wykreowane w produkcjach uznawanych dziś za kultowe. Nawet jeśli ktoś nie grał, to na pewno słyszał o Secret of Monkey Island, King’s Quest, Day of Tentacle czy Maniac Mansion.

Piękne to były czasy, bo to wtedy o serca graczy rywalizowały Sierra i Lucasarts, prześcigając się w pomysłach na nowe historie, zagadki i bohaterów. Wraz z rozwojem technologii gry przeobrażały się, w coraz bardziej zaawansowane technicznie dzieła. Point’n’clicki również, ale pamiętając czym było koło zamachowe tych produkcji (humor i fabuła), pozostawiały twórcom nieco mniej pola do manewru, z czasem ustępując rosnącemu zapotrzebowaniu na bardziej efektowne i dynamiczne produkcje spod znaku 3D. Nie oznaczało to jednak, że całkowitego odejścia. Na fanów gatunku zawsze czekało coś dobrego. Neverhood, Blade Runner, Broken Sword. Prawda, że te tytuły uruchamiają pamięć? Pomimo wielu klasycznych już produkcji, które ukazały się pod koniec lat 90-tych i na początku nowego wieku, to jednak odwrót od gier typu P’n’C był bardziej niż widoczny.

Duke Grabowski 2

Czasy kampanii crowdfundingowych spowodowały jednak ponowny zwrot akcji. Nostalgia za minionymi czasami sprawiła, że lista klasycznych przygodówek wzbogaciła się o wiele nowych tytułów, nie tylko fundowanych przez społecznościowe zbiórki. W tej chwili wspomnieć można choćby Stasis, Armikrogu, Machinarium czy Broken Age.

Kolejną produkcją, niewątpliwie wzorującą się na Secret of Monkey Island (a nawet wykonaną przez kilku byłych pracowników Lucasarts) jest wydany niedawno Duke Grabowski: Mighty Swashbuckler i jest to gra warta uwagi nie tylko na swojsko (a zarazem szlachetnie) brzmiące nazwisko głównego bohatera.

Życie pirata to ciężki kawałek chleba. Poza rabowaniem kupieckich statków, popijaniem rumu i snuciem morskich opowieści pirat musi udowadniać sobie, a przede wszystkim kamratom, że jest zdolny wykonania najcięższych zadań i niestraszne mu wszelkie przeciwności losu. Szczególnie, gdy chce objąć dowództwo na statku po zmarłym w niejasnych okolicznościach kapitanie.

Zadanie objęcia kapitańskiego stolca wydaje się być o tyle trudne, że załoga nie kwapi się do tego, aby podjąć służbę pod rozkazami Duke’a i wyznacza mu w zamyśle niewykonalne zadanie. Duke Grabowski będzie musiał rozkochać w sobie trzy niewiasty, aby udowodnić krnąbrnym kamratom, że jest godzien kapitańskich pagonów. Dlaczego zadanie jest niewykonalne? Duke jest osiłkiem, nieco ociężałym umysłowo, prostolinijnym piratem, który hołduje prostej filozofii – najpierw strzelaj, potem pytaj. Zdobycie serca trzech niewiast słabo wysławiającemu się olbrzymowi będzie trudne, ale nie niemożliwe. Opowieść będzie usiana dobrymi dialogami i humorem.

Duke Grabowski 6

Zobacz również: Recenzja Call of Duty: Infinity Warfare

Duke Grabowski, jak widać na screenach jest bardzo kolorowy, radosny i przywodzi na myśl oldschoolowe klasyki. Bohater wędrując po wyspie napotyka różne pokręcone postaci i rozwiązuje zagadki. Mieszkańcy pirackiej wyspy są bardzo fajnie skonstruowani – nawet handlarka owocami czy pijący w gospodzie marynarze mają coś ciekawego lub zabawnego do powiedzenia. Humor nie jest najwyższych lotów, ale wystarczył do tego, by parę razy uśmiechnąć się pod nosem, co w moim przypadku jest naprawdę sporym osiągnięciem. Perypetie olbrzymiego pirata były na tyle wciągające, że nie wstałem od komputera, dopóki nie skończyłem przygody.

Duke Grabowski: Mighty Swashbuckler jest krótki, co jeśli pójdzie w parze razem z dość prostymi zagadkami można uznać za wadę. Dwie godziny zabawy wystarczą w zupełności na to aby zdobyć serca trzech niewiast i objąć komendę nad piracką krypą. Zagadki, jak wspomniałem, są bardzo łatwe i w zasadzie gra prowadzi nieco po sznurku. Rozwiązania są niemal dostarczane pod nos, wystarczy przejść przez wszystkie opcje dialogowe i mieć trochę więcej szarych komórek niż tytułowy bohater. W zasadzie ciężko się nawet zawiesić nad którymś zadaniem na dłużej. Z jednej strony to dobrze, ponieważ gra ewidentnie skrojona jest pod osoby, które szukają relaksu i odprężenia. Gracze szukający wyzwań nie mają jednak czego szukać w produkcji Venture Moon.

Całości nie pomaga również fakt niewielkiego obszaru gry. Przygoda ogranicza się do kilku zaledwie plansz, co skraca pole manewru i zawęża możliwość kombinowania chociażby z rozmieszczeniem przedmiotów. Krótki czas zabawy oraz prostota zagadek mogą być nieco odstraszające.

Duke Grabowski 7

Na domiar złego cierpi oprawa techniczna. Choć tła są wykonane w fajny sposób, nieco przypominając właśnie Monkey Island lub przywodząc na myśl kreskówki sprzed 10 lat, ale postacie są już fatalne. Animacja się krzaczy, bohaterowie pływają i poruszają się w nienaturalny sposób, a podczas mówienia jedyne co potrafią, to kłapać żuchwą w górę i dół. Duke Grabowski zyskałby wiele, gdyby postacie były wykonane w ten sam sposób, co tła i bardzo żałuję, że autorzy nie poszli w tym kierunku. Będąc przy temacie oprawy, to nie można przejść obojętnie obok muzyki, która jest wykonana genialnie. Nie raz, nie dwa przestawałem szukać rozwiązań na zagadki tylko po to, aby posłuchać dźwięków dobiegających z głośnika. Utwory są klimatyczne, wesołe i bardzo dobrze podkreślają absurdalny klimat panujący w grze.

Pomimo dość wielu uwag, uważam, że Duke Grabowski: Mighty Swashbuckler studia Venture Moon jest udaną i wartą uwagi produkcją. Gra, pomimo tego, że jest krótka i straszy techniczną ambiwalencją, wytwarza pewien rodzaj magii, który ulotnił się z gier wiele lat temu. Prosta i naiwna fabuła potrafi wciągnąć i przykuć do monitora. To miłe urozmaicenie na jesienno-zimowy wieczór, dzięki któremu można odpocząć od ratowania świata, zabijaniu terrorystów czy kosmitów. Przy grze studia Venture Moon można się zrelaksować i odpocząć. Jeżeli tylko pojawi się na jakiejś wyprzedaży (co nastąpi zapewne szybciej niż później), to warto się nad Duke Grabowski: Mighty Swashbuckler zastanowić.

Gra była recenzowana na platformie PC

Dziękujemy wydawcy za udostępnienie gry do recenzji.

Ilustracje: redakcja

Stały współpracownik

Dziennikarz i tłumacz ale posiada wiele innych twarzy. Poszukuje rozwiązań wydłużających dobę do 72 h.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?