Micro Machines World Series – recenzja zabawnej ścigałki od Codemasters

Na samym wstępie muszę się do czegoś przyznać – nigdy w życiu nie miałem styczności z jakąkolwiek grą z serii Micro Machines. Głównie dlatego, że gdy na światło dzienne wychodziły pierwsze odsłony tego cyklu, mnie jeszcze na tym świecie nie było – a to poważny, logistyczno-egzystencjalny problem, którego nie zdołałem przeskoczyć. I być może dlatego nie miałem wygórowanych wymagań względem najnowszej produkcji Codemasters… chociaż i tak mnie nieco rozczarowała, pozostawiając całkiem duży niesmak. Bo to mógł być naprawdę solidny tytuł!

https://www.youtube.com/watch?v=NCOpOhL19Xg

Zacznijmy jednak od podstaw. Rozgrywka w Micro Machines World Series opiera się na śmiganiu niewielkimi samochodzikami po trasach ułożonych w takich miejscach jak na przykład stół bilardowy czy blat kuchenny. Wszystko obserwujemy z rzutu izometrycznego. Do samego modelu sterowania ani trochę nie mogę się przyczepić. Czuć, że sterujemy niewielkimi, mało przyczepnymi, miniaturowymi pojazdami. W związku z tym niewiele trzeba, by się solidnie rozpędzić albo nagle zahamować, a wchodzenie w zakręty jest płynne. Nabranie wprawy to kwestia kilkunastu minut i nikt, nawet kilkuletnie dziecko, nie powinien mieć jakiegokolwiek problemu ze sterowaniem.

Model prowadzenia gwarantuje również, że rozgrywka jest naprawdę dynamiczna i nie ma miejsca, by się nudzić. W dodatku sprawia masę frajdy i należy do najlepszych elementów omawianej produkcji. Niestety, jest to jeden z nielicznych znaczących plusów. Im dalej w las, tym więcej bowiem elementów, do których można się przyczepić.

SCR1

Micro Machines World Series to produkcja nastawiona głównie na grę wieloosobową. Oczywiście, można grać przeciwko sztucznej inteligencji, ale to trochę tak, jakby grać w Counter Strike’a offline. Nie mówię, że AI jest wybitnie złe… ale to nadal nie to samo. Mamy tu do wyboru dwie opcje: albo grę na jednym ekranie z graczami znajdującymi się obecnie w naszej jaskini, albo tradycyjnie – przez sieć. Tryby gry są… no, z grubsza rzecz ujmując, trzy: bitwa, wyścig oraz coś, co twórcy dumnie nazwali eliminacją.

Bitew jest kilka rodzajów – mamy do dyspozycji między innymi starcia dwóch drużyn polegające na przejmowaniu flagi czy chociażby klasyczne zmagania na arenie. Gdybym miał użyć jakiegoś kolokwializmu opisującego ten tryb, padłoby na “średnio na jeża”, bo ani to nie jest szczególnie wciągające, ani nie sprawia satysfakcji. Co więcej, bitwy są chaotyczne i przez dużą część czasu ciężko się zorientować, co się w zasadzie dzieje. Poza tym, przypomina to bardziej strzelankę w rzucie izometrycznym niż zabawną grę o samochodzikach. Nieco lepiej sytuacja wygląda w przypadku wyścigu. Nie muszę tłumaczyć, o co w tym trybie chodzi – im szybciej dojedziesz do mety, tym większy kozak jesteś. Tutaj pierwsze skrzypce gra cudowny model jazdy, dzięki któremu spędziłem na ściganiu się naprawdę miłe godziny. Najbardziej wciągnął mnie jednak tryb eliminacji – niezwykle dynamiczny, emocjonujący i bardzo satysfakcjonujący. Bawiłem się naprawdę nieźle… ale! Właśnie, zawsze musi pojawić się jakieś ale.

SCR3

W tym wypadku dosyć solidne “ale” – generalna bieda i ubóstwo. Poważnie, podczas gry czułem się trochę jak w mniej zamożnych rejonach Sudanu Południowego. Dostępnych samochodzików jest ledwo dwanaście – co prawda, przez cały czas można zmieniać ich wygląd, ale to nadal dwanaście samochodzików! Twórcy najwidoczniej są bardzo religijni i naczytali się Biblii. Ale to najmniej znaczący problem. Dużo gorzej sprawa wygląda z ilością tras, których również jest parę na krzyż. Co więcej, nie są zbyt długie i bardzo szybko można opanować wszystkie zakręty. Przez to gra nudzi się zdecydowanie szybciej, niż powinna.

Oliwy do ognia mojego rozsierdzenia dodają bonusy. Wiecie – autko najeżdża na taki śmieszny punkt i dostaje broń, która może mu pomóc w eliminacji rywali. I tutaj są takowe trzy – młotek, bomba oraz karabinek. Trzy! Trzy bonusy na całą grę, na wszystkie plansze! Mówię tutaj o trybie wyścigu oraz trybie eliminacji. W bitwach, muszę przyznać, jest nieco lepiej, bo są karabiny, granatniki, lasery… no, wszystko, czego można by oczekiwać. Ale znacie już mój stosunek do tego trybu gry.

SCR5

Cóż jeszcze mogę o najnowszym Micro Machines powiedzieć? Optymalizacja jest jak najbardziej poprawna, a grafika nie odstrasza… ale cóż, fajerwerków nie ma. W tego typu produkcjach oprawa graficzna nie jest jednak najważniejsza i nie uważam tej prostoty za mankament. Posiadacze słabszych pecetów będą zadowoleni. Na moim komputerze ani razu nie zdarzyło się solidniejsze chrupnięcie poza paroma drobnymi lagami w trybie wieloosobowym, co w sumie można uznać za całkowicie normalne.

Do gry zaimplementowano bardzo ostatnio popularne skrzynki – po wbiciu każdego kolejnego poziomu gracz może otworzyć jedną w celu zdobycia jakichś bonusów. I może to być jakaś zmiana w wyglądzie auta, parę monet, tego typu rzeczy. Nic, co by było szczególnie motywujące, ale też nie mam z obecnością tego rozwiązania większych problemów.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie uważam, że jest to gra wybitnie tragiczna. Zyskała u mnie mnóstwo sympatii i z pewnością jeszcze zdarzy mi się do niej wrócić – najpewniej podczas najbliższego spotkania ze znajomymi. Sprawia radochę, frajdę, a czasami nawet satysfakcję… ale z powodu wszechobecnego ubóstwa stosunkowo szybko zaczyna męczyć i nużyć, w związku z czym nie jest to produkcja na długie wieczory. Zmagania na podzielonym ekranie są jednak bardzo ciekawą opcją na urozmaicenie imprezy – jako gra towarzyska, Micro Machines wypada bardzo dobrze, szczególnie w niewielkich dawkach. Gdy jednak chcemy pograć w samotności… no, niby możemy, ale nie wciągnie nas wiele godzin..

Według mnie, gdyby zaimplementowano dużo większą liczbę map, samochodów i parę innych trybów, byłby to naprawdę przyzwoity tytuł. A tak, cóż – potencjał został zmarnowany. A szkoda!

Gra była recenzowana na platformie PC

 Ilustracja wprowadzenia: Materiały prasowe, Codemasters

Stały współpracownik

Fan Tarantino, Kubricka i Kazika. Autor "Kalesonów Sokratesa". Jedyny członek redakcji urodzony w XXI wieku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?