RiME – recenzja najbardziej klimatycznej przygody ostatnich miesięcy

Moje oczekiwania względem Rime nigdy nie należały do największych. Prawdę mówiąc, jeszcze jakiś czas temu nie interesowałem się tą produkcją ani trochę. Potem pojawiły się konkretniejsze zapowiedzi i gameplaye… i wtedy coś zaczęło mi mówić, że może jednak warto się nieco jej przyjrzeć. Jak prezentuje się najnowsze dzieło twórców, którzy zadebiutowali przyzwoitym Deadlight? Czy oskarżenie o plagiatowanie innych gier jest zasadne? I czy wersja na PS4 i XONE działa płynniej, niż na PC?

rime1

Zacznijmy od podstaw. Rime jest grą, w której akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Rozgrywka polega głównie na rozwiązywaniu zagadek logicznych, pokonywaniu prostych sekwencji platformowych oraz stopniowym poznawaniu fabuły, o której od samego początku nie wiemy praktycznie nic…

Sytuacja wygląda następująco: z prostego (ale klimatycznego!) intra wynika, że mały chłopiec budzi się na plaży… i to w zasadzie tyle. Nie wiemy, dlaczego znaleźliśmy się w tym miejscu, co mamy robić i kim jesteśmy. Po prostu ruszamy przed siebie.

Jeśli chodzi o mechanikę – tutaj nie mam się do czego przyczepić. Nasz protagonista biega w odpowiednim tempie i skacze tam, gdzie chcemy. Gracz nie ma jakichkolwiek problemów ze sterowaniem, a poruszanie się zrealizowano naprawdę dobrze. Elementy platformowe zdarzają się często, ale nie są szczególnie męczące ani wybitnie skomplikowane. Zwykle mamy do pokonania kilka wzniesień, przejście po krawędzi, skok z przeszkody na przeszkodę – słowem, klasyka, nic szczególnie odkrywczego, ale sprawia radochę i satysfakcję.

Satysfakcjonujące są również zagadki logiczne. Podczas rozgrywki przyjdzie nam poznać kilka mechanik, które są przydatne w kolejnych łamigłówkach. Trochę przeszkadza fakt, że zanim zdążymy wykorzystać potencjał jednego mechanizmu, poznajemy kolejny, a ten poprzedni pojawia się tylko okazjonalnie. Nie można jednak zaprzeczyć, że dzięki temu produkcja jest różnorodna.

Jeśli chodzi o poziom zagadek, nie mogę się do niczego przyczepić. Ich trudność została wyważona idealnie. Nie utkniemy w żadnym miejscu na dłuższy moment, ale czasami trzeba nieco wysilić szare komórki. Sprawia to, że Rime jest zaskakująco satysfakcjonujące, ale przy tym nie musimy się martwić, że nie będziemy w stanie przejść jakiegoś poziomu. Same łamigłówki opierają się głównie na przestawianiu różnych rzeczy i, można by rzec, manipulowaniu przestrzenią.

Skoro już o przestrzeni mowa – nie wypada nie wspomnieć o świecie gry. Nie jest co prawda stuprocentowo otwarty, ale zdarza się, że daje nam dowolność i możemy iść, gdzie chcemy. Prędzej czy później i tak jednak trafimy na główny szlak. Jeśli chodzi o budowę kolejnych poziomów… cóż, Rime pod tym względem wymiata. Lokacje nie są szczególnie ogromne, ale zostały genialnie skonstruowane. Świat gry jest przecudowny. Nie dość, że zachwyca różnorodnością, to jeszcze wnosi do produkcji niesamowity klimat.

Na swojej drodze napotkamy dziwne budowle, wzniesienia, lasy, a wszystko wygląda obłędnie i sprawia, że chce się zwiedzać kolejne poziomy. Warto wspomnieć tu o grafice. Jest minimalistyczna i znakomicie wpasowuje się w konwencję produkcji. Cieszy oko przez cały czas. Animacje nie są może najwybitniejsze, ale również nie przeszkadzają w odbiorze.

Cała ta bajkowa otoczka sprawdza się i jestem nią zachwycony. Swoje trzy grosze dorzuca także muzyka. Nie jest to może pokaz najwybitniejszego wirtuozerstwa i nie wiadomo jak wielki miód dla uszu, ale bardzo pasuje do klimatu Rime.

 

rime2

Jak wspomniałem na początku, gra ma fabułę, chociaż bardzo niejasną. Jakiś czas po tym, jak budzimy się na plaży, spotykamy uroczego lisa, który będzie nam towarzyszył przez resztę gry i wskazywał drogę, gdy nie będziemy pewni, co robić.W pewnym momencie pojawia się również tajemnicza postać w czerwonym płaszczu, którą także będziemy często widywać. Gra nie opowiada historii wprost. Musimy uważnie się rozglądać, aby czegokolwiek się dowiedzieć o otaczającym nas świecie z obrazków naściennych i innych tego typu rzeczy. Według mnie jest to bardzo ciekawy zabieg, ponieważ daje pewne pole do interpretacji, a także zmusza nas do kombinowania, przysłowiowego łączenia wątków oraz uważnego rozglądania się po miejscówkach, które zwiedzamy.

Podczas eksploracji, poza lisem, postacią w kapturze oraz paroma okazami miejscowej fauny, nie spotkamy zbyt wielu istot. Czasem zdarzy się napotkanie jakiegoś niebezpiecznego oponenta, ale z racji tego, że brak tu mechaniki walki, trzeba takowego po prostu unikać.

Rime niestety nie jest pozbawione wad. Przede wszystkim optymalizacja. Gra, mimo tego, że bardzo ładna, nie wygląda na szczególnie wymagającą, prawda? Powiedzcie to mojemu komputerowi. Zresztą, nie tylko mojemu. Ba, nie tylko komputerom – na konsolach również potrafi czasem irytująco chrupnąć. Nie przeszkadza to w rozgrywce, ale potrafi nieco wkurzyć. Poza tym naszej postaci czasami zdarza się jakiś śmieszny bug względem otoczenia, a praca kamery w ciaśniejszych miejscach potrafi być nieco dziwaczna, ale poza tym wszystko jest w porządku.

Rime wyraźnie czerpie z innych produkcji tego typu. Od samego początku kojarzyć się może chociażby z Journey czy The Last Guardian i są to skojarzenia całkowicie słuszne. Nie można powiedzieć, że jest to tytuł nad wyraz oryginalny, bowiem wszystko to już kiedyś dostaliśmy.Mimo to uważam, że warto się z nim zapoznać. Niesamowity klimat, przyjemna dla oka i ucha oprawa audiowizualna i niespieszne tempo rozgrywki sprawiają, że to idealna opcja dla wszystkich, którzy chcą się zrelaksować i przeżyć całkiem ciekawą przygodę.

Gra była recenzowana na platformie PC

 Źródło: Ilustracja wprowadzenia – materiały prasowe

Stały współpracownik

Fan Tarantino, Kubricka i Kazika. Autor "Kalesonów Sokratesa". Jedyny członek redakcji urodzony w XXI wieku.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?