Paweł Zarzeczny chwali Pulp Fiction i Tarantino

Niedawno pożegnaliśmy jedną z najbarwniejszych postaci polskiego dziennikarstwa, autora niezliczonych felietonów, osobowość telewizyjną, niestrudzonego gawędziarza i przede wszystim bezkompromisowego człowieka, który nie bał się mówić bez ogródek. Paweł Zarzeczny pisał o szachach, mówił o polityce, ale przede wszystkim na wszelkie możliwe sposoby zajmował się piłką nożną. Jak na człowieka diabelnie inteligentnego oraz niezwykle oczytanego mógł także służyć za eksperta w praktycznie każdej dziedzinie. Również kinematografia nie stanowiłą dla niego zagadki. Dużą sympatią darzył Jak rozpętałem drugą wojnę światową, Przekręt Guya Ritchiego oraz Pulp Ficiton. Podczas swojego ostatniego wywiadu, jakiego udzielił na kilkanaście godzin przed śmiercią, wspominał o negatywnej tendencji we współczesnych polskich tłumaczeniach, zgodnie z którą usuwa się przekleństwa z dialogów. W trakcie rozmowy dużo czasu poświęcono również na zachwyty nad kultowym, drugim dziełem Quentina Tarantino. Zarzeczny bardzo ciepło wypowiedział się o samym reżyserze, wskazując iż jego pokombinowanie w opowiadaniu historii, zmusza do myślenia, a tym samym do rozwijania się. By zilustrować ten przykład przywołał pamiętną scenę, gdy Bruce Willis zabija Johna Travoltę.

Niedawno się dopiero dowiedziałem, dlaczego Butch [Willis], gdy wchodzi do swojego mieszkania, to Travolta siedzi na kiblu, a w kuchni jest spluwa na wierzchu. Wiesz, dlaczego tak się stało? […] Można ułożyć teorię, że chciał poczytać książkę, bo w każdej akcji, gdy wychodzi, czyta komiksy-śmieciówki, ale nie. Spluwę na wierzchu zostawił Marcellus Wallace, bo wyszedł po żarcie. Butch go trafia później na skrzyżowaniu. Gdy Butch wszedł do mieszkania, Travolta myślał, że to wrócił Marcellus. Kurde, czy Tarantino był taki przebiegły? A może dorabiamy do tego trzecią stronę księżyca? Nie jasną, nie ciemną, tylko jeszcze jakąś taką inną. To jest fajne. Jak zastanawiam się nad Tarantino, to się cieszę, że widzę kogoś genialniejszego od siebie. Tak przebiegłego, tak chytrego, tak fajnego, że myślę sobie – kurwa, ja bym tak nie wymyślił, jak Boga kocham. A to jest przyjemne, nie ma tu zazdrości, bo myślisz sobie: Jezu, chciałbym być geniuszem. I myślisz sobie: tych geniuszy jest więcej. Tych geniuszy jest pełno. […] Myślisz sobie – kurde, ja bym na to nie wpadł i to jest piękne uczucie. Ja pod tym względem zazdroszczę ludziom zdolniejszym od siebie, ale w znaczeniu pozytywnym – to zaprzepaściłem, tu mogłem być lepszy, to mogłem zrobić fajniej.

pulp fiction, john travolta,

Paweł Zarzeczny zdradza również, która scena z Pulp Fiction jest jego ulubioną, oraz wskazuje na fakt, że zarówno Harvey Keitel oraz Natalie Portman pochodzą z Rzeszowa. Może taka interpretacja nie zgadza się do końca z rzeczywistością, ale teorie Zarzecznego mają to do siebie, że jeśli różnią się od faktów, to tym gorzej dla faktów. Taki właśnie styl cechował tego kapitalnego dziennikarza, a bezkompromisowo wypowiadał się nie tylko na temat filmów. Ostatni wywiad, jakiego udzielił, można przeczytać pod tym adresem.

źródło: weszlo.com / ilustracja wprowadzenia: Bartosz Syta / Paweł Zarzeczny archiwum prywatne

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?