W tym roku przypada 50. rocznica głośnego zabójstwa Sharon Tate, a do sprawy odnosić będzie się kilka filmów, z których najgłośniejszym jest obraz reżysera Pulp Fiction. I to on skłonił do napisania kilku zdań refleksji Emmanuelle Seigner. Aktorka film Tarantino uważa za udany i nie krytykuje go za warsztat filmowy, lecz koncepcję, by Hollywood żerowało na tragicznej historii Polańskiego, a zarazem dokonując na laureacie Oscara ostracyzmu, m.in. wyrzucając go po latach z gremium Amerykańskiej Akademii Filmowej, za sprawę gwałtu na na trzynastolatce.
[Hollywood] nie przeszkadza tworzyć filmu czerpiącego z tragedii Romana Polańskiego, a w tym samym czasie traktują go jak pariasa. I to wszystko jeszcze bez żadnej konsultacji z nim [przyp. red. Tarantino na konferencji w Cannes przyznał, że nie konsultował się z Polańskim].
Na szczęście, film jest dobry. Ale koncepcja jest niepokojąca.
Zobacz również: Żona Polańskiego odmawia dołączenia do Akademii Oscarowej
Akcja filmu rozgrywa się w Los Angeles w roku 1969. Głównymi bohaterami Pewnego razu…w Hollywood są Rick Dalton (DiCaprio), była gwiazda serialowego westernu oraz jego długoletni dubler Cliff Booth (Brad Pitt). Obaj próbują się odnaleźć w Hollywood ery hipisów, który różni się bardzo od tego Hollywood, który zastali, kiedy przybyli tu przed laty w poszukiwaniu kariery. Sąsiadką Ricka jest żona Romana Polańskiego, Sharon Tate.
Oprócz Pitta i DiCaprio zobaczymy w nim także Margot Robbie, Dakotę Fanning, Margaret Qualley czy Ala Pacino. Do roli Romana Polańskiego Quentin zaangażował polskiego aktora Rafała Zawieruchę. Za produkcję odpowiada David Heyman wraz ze studiem Sony Pictures. Budżet filmu wynieść ma około 100 milionów.
Polska premiera zaplanowana jest na 9 sierpnia 2019 roku.
Źródło: indiewire.com / ilustracja wprowadzenia: fot. kadr z youtube