Już chyba nieco zeszły z Was emocje po seansie Łotra 1., czyż nie? To dobrze, gdyż teraz z chłodną głową możemy pochylić się nad najbardziej palącą kwestią, dotyczącą niniejszego filmu. Chodzi oczywiście o technologię CGI oraz jej zastosowanie przy wskrzeszaniu, przede wszystkim, Wielkiego Moffa Tarkina.
Czy była ona konieczna? Czy nie wystarczyłoby zatrudnienie odpowiedniego aktora? Czy nie lepiej uszanować spokój zmarłych i nie niepokoić ducha Petera Cushinga? Zdaniem twórców taka opcja całkowicie nie wchodziła w rachubę! Co więcej, na usprawiedliwienie przytaczają oni argumenty o całkiem solidnej podstawie logicznej. Przecież w czasie, w którym dzieje się akcja Łotra 1. to właśnie Moff Tarkin zajmuje jedną z najważniejszych pozycji w hierarchii generalicji Imperium. Oto, co do powiedziała miała pracowniczka Lucasfilm, odpowiadająca za spójność fabularną historii, Kiri Hart:
Gdyby Moff Tarkin nie pojawił się w filmie, musielibyśmy się tłumaczyć dlaczego go tam nie było.
Tak oto prezentuje się linia argumentacyjna Lucasfilm, która, jak sami musicie przyznać, jest w pełni uzasadniona. Gdyby w roli Wielkiego Moffa Tarkina legendarnego Petera Cushinga zastąpił inny aktor, kontrowersje byłby znacznie większe. Wykluczenie postaci z filmu również odpada ze wcześniej wspomnianych powodów. Jedynym i właściwym wyjściem było zatem zastosowanie technologii CGI.
Zobacz również: Łotr 1. Gwiezdne Wojny – Gareth Edwards niepokoił się o Wielkiego Moffa Tarkina!
Przypomnijmy zarazem, że występ Tarkina nie był w pełni „skomputeryzowany”. Na scenie wystąpił bowiem Guy Henry (Harry Potter i Insygnia Śmierci, V jak Vendetta), a współczesna technologia umożliwiła twórcom przeniesienie twarzy Cushinga na aktora z krwi i kości. Zespołem odpowiedzialnym za ten zabieg było ILM (Industrial Light & Magic – wewnętrzna firma Lucasfilm, odpowiedzialna za tworzenie efektów specjalnych), które wykorzystało archiwalne kadry z Nowej Nadziei, aby przestudiować i nadać wirtualnej facjacie Tarkina nowego życia. Dyrektor studia, John Knoll, przyznał nieskromnie, że jego pracownicy wykonali kawał dobrej roboty, gdyż wyłapali każdy, nawet najmniejszy niuans w mimice Cushinga:
Gdy Cushing mówił „aah” nie poruszał górną wargą. Otwierał jedynie usta gdzieś do połowy i wykonywał cały ruch przy użyciu dolnej wargi, dzięki czemu mogliśmy dostrzec jego zęby łuku dolnego.
Trudno zatem odmówić pracownikom ILM zapału oraz pasji, lecz, jak twierdzi Knoll, mimo stosowania zaawansowanych technik komputerowych cały czas pozostawali wierni zasadzie „realizm ponad prawdopodobieństwo”.
A skoro już o prawdopodobieństwie mowa … Okazuje się, że ILM miało plan zapasowy na wypadek nieudanego montażu bądź niezadowolenia włodarzy Lucasfilm oraz Disneya z końcowego efektu. Jak wyglądał niniejszy plan? Pozwólmy ponownie wypowiedzieć się Johnowi Knollowi:
Dopuszczaliśmy taką możliwość, aby Tarkin pojawił się w konwersacjach jedynie w postaci hologramu albo przeniesienia jego kwestii na inne postacie.
Nieee … Takiego Moffa Tarkina z pewnością by nam nie wystarczyło, nieprawdaż? Niemniej jednak ostatecznie pojawił się on w całej swojej okazałości i z miejsca zyskał miano drugoplanowego antagonisty. Drugoplanowego, a momentami przebijającego pierwszy plan … I tu dochodzimy do kolejnej kwestii będącej obiektem krytyki – skoro Tarkin poradził sobie w Łotrze 1., to czy takie wskrzeszanie aktorów stanie się chlebem powszednim w kinematografii? Każdy chciałby przecież ujrzeć w jakiejś nowej produkcji Marlona Brando, Audrey Hepburn czy Henry’ego Fondę. John Knoll zadaje jednak kłam takim przypuszczeniom, twierdząc, iż Łotr 1. był wyjątkiem:
Nie wyobrażam sobie, aby tak się stało. Zrobiliśmy to, ponieważ mieliśmy ku temu solidne przesłanki fabularne. Tarkin był niezbędny do tego, aby odpowiednio przekazać daną historię. Ten proces jest niezwykle czaso- i pracochłonny oraz niewyobrażalnie drogi. Nawet przez myśl nie przeszłoby mi to, że ktoś mógłby stworzyć coś takiego z błahego powodu. Nie planujemy robić tego ponownie, gdyż, tak jak wspomniałem, miało to sens wyłącznie w tym jednym przypadku.
No nie, a już ostrzyłem sobie zęby na reboot Ojca chrzestnego w CGI … Żarty jednak na bok, gdyż Łotr 1. rzeczywiście przetarł szlak dla powszechnego użytkowania z zaawansowanych technik komputerowo generowanych obrazów. Biorąc jednak pod rozwagę słowa dyrektora ILM, to nie należy póki co obawiać się zalewu takich produkcji. Jest to raczej melodia przyszłości, która przy raczej konserwatywnym nastawieniu większości współczesnych kinomanów do tego typu nowinek nie przyjmie się zbyt szybko.
Źródło: comicbookmovie.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe