Do polskich kin trafia Kubo i Dwie struny. Film stworzony przez prezesa Studio Laika to animacja odmienna i wyróżniająca się na tle zdecydowanej większości produkcji konkurencji. Ta odważna próba stworzenia filmu dla widza w każdym wieku, wzbudza zachwyt stroną wizualną, ale opowiedziana historia może pozostawić niedosyt niedorośnięciem do technicznej maestrii obrazu.
Kubo i dwie struny traktuje swoich widzów w sposób poważny niezależnie od wieku. Jest wolny od wielu wad współczesnych animacji, a więc infantylnego humoru, rozgadania i agresywnie atakujących wszystkie zmysły elementów. Travis Knight tworzy subtelną, stonowaną, cichą opowieść, w którym sceny akcji, humor słowny i sytuacyjny nie starają się przesłonić historii. Na szczęście szarżować nie próbuje udanie wpisujący się w tonację filmu polski dubbing, gdyż to w takiej wersji film trafia na rodzime ekrany.
Zobacz również: TOP30 – najlepsze animacje w historii kina
W odmienną stylistykę wprowadza nas już scena otwierająca. Kobieta z dzieckiem w zawiniątku przebija się małą tratwą przez wzburzone morze. Gdy myślimy, że po użyciu magicznego instrumentu i pokonaniu ogromnej fali jej podróż zakończy się bez szwanku zostajemy nagle sprowadzeni na ziemię. Niewiasta wpada do wody, gubi zawiniątko, uderza głową w kamień i zaczyna krwawić. Ostatecznie wiry wodne zaprowadzają ją na plażę, gdzie odnajduje dziecko. Po tym zdarzeniu oprócz fizycznej rany w postaci przecinającej twarz blizny matkę Kubo dręczą demony psychiczne, które widzimy w traumatycznym wpatrywaniu się pustym wzrokiem przez całe dnie w bezkres morza, a w nocy w postaci ciągłych zmian nastroju i demencji.
To jednak nie koniec różnic. Deformacje fizyczne dotyczą również głównego bohatera. Kubo w końcu za podwójna warstwą w postaci opaski oraz grzywki ukrywa brak jednego oka, które zostało mu odebrane przez dziadka, co kieruje nas na kolejna nowość, a więc zagrożenie ze strony rodziny. Wplatane umiejętnie sceny humoru słownego i sytuacyjnego oraz sceny w jasnych, ciepłych barwach nie są w stanie rozjaśnic mroku opowiadanej historii, której najważniejsze fragmenty toczą się w zimowych lub nocnych scenach, w których dominują zimne barwy.
Zobacz również: Jak zostać kotem – recenzja komedii familijnej
Kubo i dwie struny, będący także hołdem dla azjatyckiej ikonografii i kinematografii, to przede wszystkim wizualna perła i pewnie pod względem stylistycznym najlepiej wyglądający film tego roku. Rezultat połączenia animacji poklatkowej z komputerową jest oszałamiający, nie do zapomnienia. Każda scena, czy to przedstawiająca wielkie sceny morskie, plenery miejskie i naturę, czy to prezentująca detale typu gotujący się ryż w misce, odgarnianie włosów, aż po emocje twarzy u postaci, to małe arcydzieła.
Zastanawiacie się pewnie teraz, że po przeczytaniu tylu zachwytów, wielkich słów, zalet, dlaczego ocena nie oscyluje koło najwyższej. Otóż pomimo przełamywania schematów przedstawiona oś historii nie spełnia w pełni swojego zadania. Przyczepić się można do postaci wrogów – Dziadka i Ciotek – które nie są pełnoprawnymi postaciami, a bardziej stanowią przeszkody stojące na drodze Kubo i jego kompanów. Pogłębienie charakteru nie zaszkodziłoby zresztą i samemu Kubo, Małpie i Żukowi. Pewne niedostatki w tej materii można zrozumieć, gdyż widzimy, że postaci pełnią raczej funkcję symboli, a twórcy najbardziej skupiają się na stworzeniu mitologicznej opowieści, metaforze, jej interesującym przekazie o radzeniu sobie ze śmiercią, a w następnej kolejności uwzględniają atrakcje, czyli efektowne sceny walki, a gdy postaci mają chwilę dla siebie, to priorytetem staje się stawianie na komediowe akcenty. Dlatego też ostatecznie, gdy dochodzi do finałowych rozwiązań, rozegranych też zdecydowanie zbyt szybko, to zamiast znaleźć w nich ujście dla zbieranych przez film emocji i poruszyć pozostawia niezwzruszonym.
Zobacz również: Dlaczego warto oglądać kino koreańskie?
Kubo i dwie struny jest więc pod względem wizualnym i pewnych elementów fabularnym filmem wyjątkowym na tle tego co się obecnie produkuje w kinie dla dzieci. Jest dziełem przede wszystkim oszałamiającym obrazem, ale mimo odważnego wprowadzenia elementów niespotykanych w produkcjach dla dzieci niekoniecznie w pełni zadowala narracyjnie. Jednak patrząc na rozwój Studia Laika należy być spokojnym o ich następny film.