Nie rozpieszczające Nas hitami Studio animacji Warner Bros dwa lata temu zaskoczyło niemal wszystkich fenomenalnym Lego Przygoda. Film z miejsca stał się światowymi hitem, podbił serca nie tylko najmłodszych widzów na całym świecie, a piosenka Everything is Awesome zdobyła nominację do Oscara. Przepis na sukces okazał się zaskakująco prosty. Zatrudniono speców od amerykańskiego slapsticku i zrobiono film po brzegi wypełniony autoironicznym humorem i odniesieniami do popkultury. Jak wiadomo, w Hollywood dobrych, sprawdzonych rozwiązań szybko się nie zmienia. Co prawda nazwiska twórców się zmieniły, ale rodowód ekipy odpowiedzialnej za Bociany jest podobny. Znów zatrudniono speców od amerykańskich komedii (tym razem od Sektaśmy i Sąsiadów 2). Cały czas pozostaje jednak pytanie. Czy to co sprawdziło się w przypadku plastikowych ludzików sprawdzi się w przypadku Bocianów?
Zobacz również: Trolle – recenzja przedpremierowa animacji DreamWorks
Film rozpoczyna się krótką retrospekcją. Dowiadujemy się wtedy, że jeszcze kilkanaście lat temu bociani świat wyglądał jak wizualizacja rodzicielskiej pogadanki, pt. „Skąd biorą się dzieci”. Wszystkie Kajtki tego świata były zatrudnione w słusznej sprawie dostarczania dzieci spragnionym nowych potomków rodzicom. Wszystko się jednak zmienia i ptaki porzucają szlachetną misję na rzecz dostarczania szybkich przesyłek ze sklepu internetowego pod wodzą Huntera. Bocianie przedsiębiorstwo w ogóle dalekie jest od jakiegokolwiek idealizmu. Wyrabianie norm, żądza awansu, coroczne meetingi pełne piorących mózg gadek. Mówiąc krócej – korporacyjny dzień jak co dzień. Głównym bohaterem opowieści jest zafiksowany na sukces Junior. Junior jest od krok od awansu. Musi wypełnić tylko jedno ostatnie zadanie – wyrzucić z firmy dorastającą, niedostarczoną przed laty do rodziców dziewczynkę o imieniu Tulip. W wyniku niezdecydowania Juniora, niezdarności Tulip oraz listu pewnego małego chłopca bardzo chcącego mieć braciszka maszyna produkująca dzieci zostaje uruchomiona. Nowo powstałe dziecko oczywiście nie może zostać niedostarczone. Rozpoczyna się długa i pełna niebezpieczeństw wyprawa.
Zobacz również: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć – poczujcie magię w nowym zwiastunie filmu
Twórcy Bocianów wyszli z założenia, że w familijnej animacji powinny dominować dwa aspekty. Dobra zabawa oraz pozytywne przesłanie. I faktycznie, pomysłów na urozmaiceniem widzom seansu jest tu naprawdę mnóstwo. Najlepiej widać to w sposobie prowadzenia fabuły. Większość postaci nakreślona jest pobieżnie i szybko, a motywacje są bardzo proste. Mają one jedynie doprowadzić do kolejnej szalonej gonitwy. Gonitwy przepełnionej oldschoolowo-kreskówkowym slapstickiem rodem z klasyków pokroju Toma i Jerry’ego. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że bohaterów (zwłaszcza bocianich) się nie oszczędza. Co chwila coś na nich spada, skrzydła się łamią albo ptaki co chwila muszą uznać wyższość grawitacji. Najbardziej zapadają jednak świetnie pomyślane wilki będące czymś na kształt żywych transformersów. Oczywiście nie mogło się też obyć bez przepełnionych autoironią dialogów czy tekstów o „ukrytym znaczeniu” skierowanym do dorosłego widza – pada np. pewne zabawne stwierdzenie co do kształtu niektórych rodzin.
Niestety wspomniana formuła w pewnym momencie zaczyna się trochę wyczerpywać, a wtedy na wierzch wychodzą pewne scenariuszowe braki. Przede wszystkim wizja świata jest niespójna. No bo po co bociany mają przynosić dzieci skoro ludzie bez pomocy latających przyjaciół radzą sobie całkiem nieźle? Również sposób działania ptasiego przedsiębiorstwa bywa niejasny. Wiem, że to wygląda na czepialstwo w przypadku dowcipnej bajki. Z drugiej strony, doza zastosowanej autoironii jest niestety za mała aby dało się wytłumaczyć „jajcarską” koncepcją. Tym bardziej, że Junior i Tulip nie są postaciami mało wyrazistymi. W konsekwencji, najciekawszy (i najbardziej wzruszający) wydaje się wątek małego chłopca rozgrywany na drugim planie. Trochę szkoda też średniego scenariusza, bo przesłanie filmu jest całkiem ciekawe. Mamy tu oczywiście krytykę zapracowanych, nie mających czasu dla dzieci dorosłych. Na szczęście nie tylko. Podobać może się chociażby satyra na żądzę władzy dla samej władzy bez wizji zmian. Również sam wątek bocianich „niespodzianek” można ciekawie odczytać. Oto z filmu wynika, że daliśmy sobie wmówić, że posiadanie dziecka to drogi luksus, na który trzeba odkładać przez długie lata. W Bocianach okazuje się jednak, że kiedy dziecko już się w rodzinie pojawia ( i to nawet „z przypadku) to wcale nie jest tak ciężko jak mogłoby się wydawać.
Sama animacja wygląda poprawnie. Jest płynna, modele postaci wyglądają w ok. Niestety tylko ok. Brakuje tu jakiegoś bardziej charakterystycznego pierwiastka jak chciażby klockowe może we wspomnianym Lego Przygoda. Całościowo Bociany stanowią więc film, który choć zapewni dzieciom i dorosłym raczej przyjemne 1,5h. Nie zmienia to jednak faktu, że mógłby to być film nieco bardziej przemyślany i dopracowany. Wygląda to tak jakby ktoś miał kilka bardzo różnorodnych pomysłów, które ze sobą połączył choć nie za bardzo wiedział jak.
źródło ilustracji wprowadzenia: materiały prasowe