Agent i pół – Johnson i Hart zgrywają agentów w nowej komedii akcji!

Agentem zostać każdy może

Na seans filmu Agent i pół wybrałem się z recenzenckiego obowiązku. Wchodząc do kinowej sali, poczułem się, jakbym przegrał los na loterii, w której każdy wygrywa. Znacie to uczucie? W salach obok Tarzan: Legenda w reżyserii znanego z kilku odsłon Harry’ego Pottera Davida Yatesa i nowe, familijne dzieło fantasy samego, wielkiego Stevena Spielberga, czyli BFG: Bardzo Fajny Gigant, a mi z całego redaktorskiego grona przypadła głupia, amerykańska komedyjka. Takie życie, mruczę sobie pod nosem i siadam wygodnie w fotelu. To tylko lub aż (niepotrzebne skreślić wedle uznania) półtorej godziny wątpliwej rozrywki. Nie uwierzycie mi zatem, jak powiem, że moje koszmarnie negatywne nastawienie wraz z rozwojem akcji oglądanego obrazu zaczęło się diametralnie zmieniać. Fakt, Agent i pół to mało ambitna, przewidywalna i podążająca utartymi ścieżkami produkcja, lecz zabiegi rozśmieszające naprawdę bawią, suchary są lekkie i łatwostrawne, tempo obrazu nad wyraz zadowalające, a aktorski duet Johnson-Hart dwoi się i troi na ekranie, wnosząc do filmu ogrom uroku i niewątpliwą partnerską chemię. Czego chcieć więcej od niezobowiązującej, WSPÓŁCZESNEJ, amerykańskiej komedii?

Agent 1

Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa i wielu kinomanom natychmiastowo skojarzy się z wydanymi jakiś czas temu i ciepło przyjętymi przez publikę 21 Jump Street oraz jego kontynuacją. Zatem, akcja: start! Liceum, zakończenie roku, przyszli studenci snują plany o swoim dalszym życiu, a szczególnie jeden z nich – ulubieniec dyrektora oraz całej szkoły, wszechstronnie utalentowany Calvin Joyner, któremu wszyscy zazdroszczą nie tylko umiejętności i intelektu, lecz również najpiękniejszej dziewczyny na uczelni – Maggie. Niestety nie każdy ma tyle szczęścia, co rzeczony bohater, stanowiąc drugą stronę, zdecydowanie mniej chlubną, tej samej monety. Jednym z licznych takich przypadków jest Bob Stone, który zostaje publicznie upokorzony podczas uroczystości zakończenia roku szkolnego. Z opresji poniekąd ratuje go zaskoczony zachowaniem kolegów Calvin Joyner. Od tego przykrego wypadku mijają lata… Szkolny ulubieniec stał się zgorzkniałym pracownikiem, przed którym życie nagle zamknęło swe wrota, odbierając mu młodzieńczy zapał oraz hart ducha.  Z nużącej i dołującej codzienności wyrywa go niespodziewana wiadomość od kolegi z liceum… Czy nieoczekiwanie spotkanie z praktycznie nieznaną mu osobą, której okazał odrobinę empatii i zdobył się na akt dobroci, może odmienić jego koszmarne oraz mało ambitne życie? Z całą pewnością!

Agent 2

Zobacz również: Dwayne Johnson i Kevin Hart w najnowszym zwiastunie Central Intelligence

Siła Agenta i pół na pewno nie drzemie w jej ogranej warstwie fabularnej, lecz ta, jeśli już o niej mowa, została zbudowana z dobrych schematów. Twórcy serwują nam opowieść o dwóch kumplach z przypadku, którzy pod wpływem okoliczności oraz życiowych doświadczeń diametralnie się odmienili. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że obaj zamienili się rolami; przebojowy Calvin to obecnie podupadły na duchu sztywniak, a niezdarny oraz wzbudzający swoim widokiem litość Bob to prawdziwy kozak, któremu nikt już nie podskoczy. Ten właśnie zabieg napędza całą produkcję i stanowi niekończące się źródło humorystycznych gagów i sucharów, które faktycznie bawią swoją pomysłowością. Na szczególną uwagę zasługuje komizm sytuacyjny, jest po prostu boski! Wracając jednak do fabuły… twórcy zgrabnie prowadzą swoją opowieść, rzadko zwalniając tempo, dzięki czemu nie można się nudzić. Mimo iż wiemy, co wydarzy się za moment, to partnerska chemia pomiędzy Kevinem Hartem i Dwayne’em Johnsonem doskonale zakrywa tę lekką niedogodność, pozwalając cieszyć się nieprzerwaną akcją wypełnioną humorystycznymi akcentami. Oczywiście twórcy starają się urozmaicić nieco przedstawianą widzom historię, wprowadzając trochę zamieszania odnośnie prawdziwych intencji bohaterów (kto jest tajemniczym przestępcą pragnącym zniszczyć świat?), lecz naprawdę trudno nie domyślić się przebiegu kumpelskiej opowieści oraz, oczywiście pozytywnego, jednak wykonanego z ogromnym przytupem, zakończenia produkcji. W ogólnym rozrachunku jest to typowy buddy cop movie, stanowiący parodię szpiegowskich filmów akcji, takich jak Jason Bourne czy Mission: Impossible.  

Agent 5

Warto także zwrócić uwagę na morał obrazu. Mowa tutaj przede wszystkim o męskiej przyjaźni oraz dobroci. Czasem drobny gest z naszej strony potrafi odmienić czyjeś życie i dać mu niezbędną odwagę oraz siłę potrzebną do wykonania pierwszego kroku w nieznanym dla niego kierunku. Twórcy też w niezwykle humorystyczny sposób próbują nam uświadomić, że przezwiska są magiczne i podążają za nami latami, przywołując złe wspomnienia i zabierając nam niekiedy cała naszą godność, dotychczasowe postępy czy wielkie osiągnięcia. Widać na przykładzie Boba Stone’a, który, mimo iż był agentem z najwyższej półki, w obliczu swojego licealnego prześladowcy nie mógł wyjąkać ani jednego słowa. Dopiero z pomocą jedynego przyjaciela stanął na nogi i ostatecznie rozprawił się z prześladowcą. Zatem  jedno słowo czy upokarzająca sytuacja wystarczą, a drobna wzmianka o nich na powrót czyni z nas tych nieporadnych dzieciaków z liceum, uniemożliwiając nam odpowiedź i reakcję na ciemiężycieli z dawnych lat. Jednakże, od czego są przyjaciele! Warto o tym pamiętać. Produkcja też traktuje o pokonywaniu przeciwności losu i trudności bycia sobą, ponieważ w życiu liczy się tylko to, że jesteśmy bohaterami naszej własnej historii, a także otaczających nas osób. Nie warto z tego rezygnować, chcąc zdobyć uznanie innych, bo możemy stracić coś, na czym nam naprawdę bardzo mocno zależy.

Agent 3

Zobacz również: Central Intelligence – nowy zwiastun komedii z Dwayne’em Johnsonem i Kevinem Hartem w rolach głównych!

Od strony audiowizualnej Agent i pół sprawdza się doskonale. Potężny The Rock w sekwencjach walk na pięści wypada rewelacyjnie, a dynamiczne strzelaniny wraz z przyzwoitymi efektami specjalnymi zadowolą wszystkich zwolenników wartkiej akcji. Innymi słowy, świst kul słychać niemal cały czas, jednakże te nie imają się głównych bohaterów, którzy jako jedyni zawsze bez szwanku wychodzą nawet z najbardziej beznadziejnych sytuacji. Absurdalne i niedorzeczne? Ależ oczywiście! Mimo to rzeczone sekwencje ogląda się z niewymuszoną przyjemnością, a brylujący na ekranie Hart i Johnson nawet pośrodku największego chaosu potrafią być przekomicznie zabawni. Pierwszy z panów ujmuje swoim znerwicowanym zachowaniem i niekończącą się paplaniną, drugi zaś wrodzonym urokiem osobistym oraz ogromną naturalnością. Nie ma tutaj mowy o wybitnych kreacjach aktorskich, jednakże obaj tworzą doskonale uzupełniający się duet przeciwieństw, w czym tkwi moc omawianej produkcji. Gdyby zastąpić tę dwójkę kimś innym, film nie wyróżniałby się z morza jemu podobnych. To właśnie Johnson i Hart dodają mu serca i ostatecznego szlifu, dzięki któremu, co jakiś będzie się z ogromną radością wracać do omawianej produkcji, pragnąc kolejny raz pośmiać się z humorystycznego  partnerstwa obu panów. Dodam też, ze warto zostać na napisach końcowych, ponieważ twórcy zdecydowali się dołączyć do filmu wpadki z planu zdjęciowego, a te są równie z zabawne, co omawiany obraz.

Agent 4

Agent i pół to lekka komedyjka na upalne dni lata, podczas których żar słońca dosłownie przypieka nam szare komórki, tak więc nie zwracamy uwagi na szczegóły, a tym bardziej nie jesteśmy w stanie skupić naszej uwagi na wymagających myślenia produkcjach. Ponadto, jeśli dodamy do tego doborowe towarzystwo i zgrzewkę wybornego napoju wyskokowego z dużą liczbą procentów, to mogę was zapewnić, że będziecie się przednio bawić na seansie omawianego filmu. Męska przyjaźń bowiem ukazana w krzywym zwierciadle to wdzięczny temat na wspólne spotkanie, jednakże nie w sali kinowej, lecz w zaciszu własnego domu. W zestawieniu z konkurencją goszczącą aktualnie na srebrnych ekranach, lepiej wybrać coś zdecydowanie bardziej widowiskowego, a produkcję Rawsona Marshalla Thurbera zostawić sobie w formie atrakcji na przygodną imprezę.

Redaktor

Miłośnik kina akcji lat 80., produkcji młodzieżowych oraz wysokobudżetowych filmów przygodowych, fantasy i science-fiction. Widz szczególnym podziwem darzący oldskulowe animacje, a także pełne magii i wdzięku obrazy Disneya. Ukończył Politechnikę Gdańską i z wykształcenia jest specjalistą w dziedzinie szeroko pojętej chemii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?