Ostatnio dostępnością adaptacji powieści Blanki Lipińskiej u giganta streamingowego oburzyła się Duffy, która napisała nawet list otwarty w tej sprawie. Brytyjska piosenkarka nie rozumie, jakim sposobem film, który z takich rzeczy jak seksualna przemoc czy handel ludźmi sprowadza do czegoś pożądanego, jest wyświetlany przez Netflix. Jej zdaniem, 365 dni wypacza pewne problemy, odnosząc się do swojej sytuacji, którą opisała na własnej stronie, tłumacząc swoje zniknięcie w okresie urodzin.
Naćpano mnie, porwano, przehandlowano i zgwałcono – wyznaje.
Wypuszczenie filmu Białowąs uznała za skrajnie nieodpowiedzialne ze strony władz Netfliksa, przypominając, że blisko 25 milionów osób padło już ofiarą handlu ludźmi. Cóż, ciężko w obecnej chwili wyobrazić sobie usunięcie tytułu z serwisu, gdy przynosi on takie zyski. Póki co Netflix nie odniósł się do sprawy.
Opis: Film „365 dni” to nie kolejna komedia romantyczna, ale opowieść o pożądaniu i pragnieniach. Massimo Torricelli to młody i przystojny szef sycylijskiej rodziny mafijnej. Po zamachu, w którym ginie jego ojciec, jest zmuszony przejąć rządy. Laura Biel, dyrektor sprzedaży w luksusowym hotelu, odnosi sukcesy zawodowe, ale w życiu prywatnym brakuje jej namiętności. Aby podjąć ostatnią próbę ratowania związku, razem z partnerem i przyjaciółmi wylatuje na Sycylię. Laura nie spodziewa się, że na jej drodze stanie Massimo – najniebezpieczniejszy mężczyzna na wyspie, który porwie ją, uwięzi i da 365 dni na… pokochanie go.
W roli Laury zobaczymy Annę-Marię Sieklucką. W filmie „365 dni” oprócz najgorętszego duetu aktorskiego zagrali również m.in.: Magdalena Lamparska (Olga), Natasza Urbańska (Anna), Grażyna Szapołowska (matka Laury), Tomasz Stockinger (ojciec Laury), Bronisław Wrocławski (Mario) oraz Otar Saralidze (Domenico).
Źródło: Deadline | Ilustracja główna: kadr z filmu 365 dni
Filmu nie widziałem więc nie oceniam. Ale straszenie mnie wkurza jak ludzie myślą że opowiadanie o czymś to gloryfikowanie. Tak samo w muzyce. Jak ktoś śpiewa o np ludobójstwie to nie znaczy że to gloryfikuje. Po prostu pokazuje problem. Uważam że to jest nawet dobre bo zwraca uwagę na daną sprawę. No ale niestety większość tego nie zrozumie.