Za sterami człowiek niewiadoma, który nie może pochwalić się zbyt bogatym dorobkiem twórczym. W obsadzie typowa gwiazda kina komediowego, w osobie Chrisa Pratta. W scenariuszu natomiast główną rolę odgrywa hybryda, będąca połączeniem kilku gatunków dinozaurów, jak i innych stworzeń. Zastanawiacie się pewnie czy to wszystko zmieszane w jednym kociołku daje zadowalający efekt? Odpowiedź może być tylko jedna – jak najbardziej tak!
Akcja filmu rozgrywa się mniej więcej 20 lat po wydarzeniach z oryginalnego Parku Jurajskiego. Ponownie trafiamy do świata pełnego dinozaurów. Jednakże tym razem, na ekranie oglądać możemy w pełni funkcjonalny park rozrywki, o jakim marzył John Hammond. Ważnym faktem jest, iż twórcy po części resetują oryginalną trylogię, odcinając się zupełnie od części drugiej i trzeciej. Tak jak w pierwowzorze, tak i tutaj akcja skupia się na dwójce dzieciaków, z tą różnicą, iż miejsce paleontologa i pani doktor, zajmują odpowiednio były wojskowy podrywacz oraz pochłonięta rozwojem parku ciotka karierowiczka. Aby przyciągnąć coraz większą liczbę gości, włodarze parku postanawiają przygotować dla nich coś, co zapamiętają do końca życia. Jednakże nikt nie spodziewał się, iż ich wizyta w parku przerodzić się może w najgorszy koszmar.
Spokojnie, Jurassic World w żadnym wypadku nie jest typowym slasherem. Wręcz przeciwnie, to kino, które idealnie sprawdzi się podczas seansu dla całej rodziny. Mamy tutaj bardzo ciekawie wykreowane postacie, a jest ich naprawdę sporo. Świetnie stworzony świat, który robi naprawdę ogromne wrażenie pod względem wizualnym, czego dowodem są bardzo dobre zdjęcia i pierwszorzędne efekty specjalne. Do tego element, bez którego nie obejdzie się współczesny wakacyjny blockbuster, czyli zaskakująco dobry i nienachalny poziom humoru.
Świetnie w swoich rolach sprawdzają się Chris Pratt oraz Bryce Dallas Howard. Tworzą na ekranie duet, w którym możemy wyczuć namacalną chemię między bohaterami. Dopełniają się, idealnie dawkując powagę oraz humor, we wspólnych scenach. W tyle nie pozostają również młodociane gwiazdy filmu, odgrywanie przez Tya Simpkinsa i Nicka Robinsona, którzy to sądząc po ich dotychczasowym dorobku, zdają się być przyszłością kina rozrywkowego. Tak przy okazji warto dodać, iż Pratt, to w obecnej chwili idealny kandydat na nowego Indianę Jonesa. Mam nadzieję, że Spielberg to przeczyta!
Film jest bardzo dobrze stonowany i prowadzony. Przeplata między sobą momenty pełne napięcia i grozy oraz te, w których akcja nieco się uspokaja i mamy okazję lepiej poznać bohaterów. Pomysły zastosowane w scenariuszu na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zbyt naciągane, jednak w praniu okazują się być strzałem w dziesiątkę. Tutaj po prostu wszystko ze sobą bardzo dobrze współgra.
Reasumując – Jurassic World to film, który najprawdopodobniej nie zapisze się w annałach kinematografii, tak jak zrobił to poprzednik. Nie jest to kino rewolucyjne, ale czerpiące mocno z oryginału. Widać, że film tworzony był przez fana oryginału, bowiem nawiązań do niego jest tu co nie miara. Jest to idealny produkt rozrywkowy, który zapewniam, że dostarczy mnóstwo frajdy zarówno starym wyjadaczom, jak i tym młodszym kinomanom. To film, który składa hołd swojemu poprzednikowi w naprawdę subtelnym, a nie nachalnym stylu. Poproszę o więcej takich kontynuacji!
Za seans dziękujemy: