Delpy i Hawke zaklęci w czasie – o miłosnej trylogii Linklatera

W 1989 roku pewien mężczyzna odbył w Filadelfii rozmowę z pewną kobietą. Ona nazywała się Amy Lehrhaupt i, o czym nie wiedział, zmarła w 1994 roku. On nazywał się Richard Linklater i, zainspirowany tym spotkaniem, nakręcił Przed wschodem słońca – pierwszą część trylogii, którą okrzyknięto największym romansem współczesnego kina. Nic więc dziwnego, że ostatni – jak dotąd – rozdział tej historii Linklater zadedykował swojej rozmówczyni.

Lata dziewięćdziesiąte, pociąg jadący do Wiednia. Wśród pasażerów – Jesse (Ethan Hawke), Amerykanin wracający do USA po rozstaniu z dziewczyną i Celine (Julie Delpy), Francuzka wracająca na studia do Paryża. Niewinnie zagajona rozmowa okaże się tak ciekawa, że obydwoje wysiądą na tej samej stacji i spędzą noc dyskutując o… wszystkim. Planach, przekonaniach, marzeniach, wspomnieniach. Aktorzy bardzo długo zastanawiali się, jakiego argumentu powinien użyć Jesse, aby przekonać Celine do swojego – bądź co bądź szalonego – pomysłu. Delpy uważała, że jej bohaterka wysiadłaby wyłącznie z kimś dowcipnym i błyskotliwym. Kiedy wreszcie pojawił się pomysł z podróżowaniem w czasie, przystała na taką wizję. W filmie brzmiało to następująco:

Pomyśl o tym w ten sposób – mówił Jesse – przeskocz do przodu, dziesięć, dwadzieścia lat; okej, jesteś mężatką. Tylko że twoje małżeństwo nie ma tej samej energii, co kiedyś. Zaczynasz winić swojego męża. Zaczynasz myśleć o wszystkich napotkanych w życiu facetach i o tym, co by było, gdybyś wybrała któregoś z nich, prawda? Cóż, jestem jednym z nich. To ja, więc pomyśl o tym jak o podróży w czasie, od wtedy do teraz, żeby odkryć, co przegapiasz. Widzisz, to może być gigantyczna przysługa dla was obojga, ciebie i twojego przyszłego męża, przekonać się, co tracisz. Jestem takim samym frajerem, jak on, kompletnie pozbawionym motywacji, kompletnie dennym; dokonałaś właściwego wyboru i jesteś naprawdę szczęśliwa.

Produkcja, której nakręcenie zajęło nieco ponad miesiąc, została uhonorowana Srebrnym Niedźwiedziem dla Najlepszego reżysera. Zarówno Delpy, jak i Hawke, mieli swój udział w powstawaniu dialogów, nie zostali jednak oficjalnie uwzględnieni jako ich współtwórcy. Tymczasem to właśnie słowa – te wypowiedziane śmiało, otwarcie i te niewypowiedziane wprost – stanowią motor napędowy rozwijającej się na ulicach Wiednia relacji dwojga bohaterów. 

Prawda na temat tych filmów brzmi następująco: są żmudnie przećwiczone; każdy detal zaplanowany, każde nachodzące na siebie zdanie zapisane w scenariuszu – zapewniała Delpy kilka lat temu – Precyzyjność tego wszystkiego sprawia, że przekonanie ludzi co do naszej spontanicznej gry brzmi niemalże jak żart.

Trudna sztuka komunikacji damsko-męskiej wydaje się nie tylko możliwa do opanowania. Wydaje się wręcz banalnie prosta! Przepis na sukces? Ciekawość drugiej osoby, gotowość do zadawania pytań i odpowiadania na nie, ale także umiejętność uważnego słuchania partnera. Niewykluczone, że równie istotny składnik to… nieubłaganie upływający czas. W końcu po kilku godzinach trzeba powrócić na peron, pożegnać się. I może właśnie świadomość takiego ograniczenia potęguje przeżycia nieznajomych, zbliża ich do siebie i sprawia, że wschodzące słońce witają jak dwoje znających się doskonale ludzi, a nie dopiero co poznanych obcych. Scenę wymiany telefonów przy restauracyjnym stole z pewnością uznać można za idealną wizytówkę filmu. Zawiera w sobie wszystko to, co najlepsze: dowcip, urok, chemię, romantyczna aurę niezatrutą przesadną słodyczą. 

W wywiadzie z 2004 roku reżyser stwierdził, że wizja dalszych losów bohaterów w dużej mierze zależy od miłosnych doświadczeń widzów. Jak przyznał:
Zawsze powtarzałem, że ten film to próba lakmusowa sposobu postrzegania romansu.
Najwyraźniej zarówno Linklatera, jak i odtwórców głównych ról, można uznać za romantyków, bo już rok po premierze pierwszej części wszyscy troje nie mieli wątpliwości: Cecile i Jesse spotkają się ponownie. 

I spotkali. Co prawda nie w zaplanowanych okolicznościach: pół roku później, na tej samej wiedeńskiej stacji. Dziewięć lat później, w Paryżu. Przy okazji promocji książki, w której bohater opisał… ich spotkanie sprzed lat. W Przed zachodem słońca dowiadujemy się, że do zaplanowanego pospiesznie, w czasie pożegnania na peronie, spotkania nie doszło. Cecile nie mogła pojawić się w wyznaczonym miejscu. Jesse przyleciał do Europy i gdy odkrył, iż – z nieznanych mu wówczas powodów – nikt na niego nie czeka, jego wyobrażenia o wielkiej, romantycznej miłości legły w gruzach. Teraz, wyłącznie ze względu na synka, tkwi w nieszczęśliwym małżeństwie, jednak kilka godzin, a nawet kilka chwil spędzonych w towarzystwie blondwłosej rozmówczyni wystarczy, aby jedno stało się oczywiste: nigdy o niej nie zapomniał. Ciągle mają sobie mnóstwo do powiedzenia – bagaż doświadczeń jest cięższy, żarty śmielsze, dynamika jeszcze bardziej wyczuwalna. Wszystko nadal zasadza się na rozmowie, prowadzącej okrężnymi, choć malowniczymi, drogami do punktu kulminacyjnego: momentu, w którym obydwoje muszą wyrzucić z siebie prawdę dotyczącą znaczenia tamtej nocy; jej wpływu na ich życiowe wybory, związkowe perypetie, światopogląd. W skrócie: Cecile i Jesse nadal mają się ku sobie, ale tym razem ograniczony czas, jaki mogą ze sobą spędzić, nie jest największą z przeszkód. To dorosłość, ze swoimi zobowiązaniami i zawirowaniami, kładzie się cieniem na dawnej niewinności. Tak reżyserowi, jak i aktorom zależało, aby to los, a nie brak chęci, stanął na drodze bohaterów. Nic więc dziwnego, że ostateczną formę Przed zachodem słońca przyjęło dopiero po blisko dekadzie od premiery oryginału.

Pomysły na sposób rozpisania tego zmieniały się w miarę upływu czasu. Pierwotnie akcja sequela miała rozegrać się pół roku później – wspominał Linklater – Minęło dziewięć lat i taka wersja nie powstała, więc musieliśmy wymyślić nową wersję tego, co zaszło.

Tym razem zakończenie było jeszcze bardziej czytelnym ukłonem w stronę tych, którzy od początku kibicowali Francuzce i Amerykaninowi: dla mieszkającej z kotem, piszącej piosenki i walczącej z niesprawiedliwością świata kobiety mężczyzna jest gotów spóźnić się na samolot powrotny. Nie ma wątpliwości, że bez wahania poświęci dla niej znacznie więcej. Tylko czy nie będzie żałował? 

Dziennikarz

Studentka czwartego roku Tekstów Kultury UJ.
Ze świata literatury najbardziej lubi powieści, ze świata muzyki - folk, ze świata kina - (melo)dramaty oraz indie. I Madsa Mikkelsena, oczywiście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?