W świecie popkultury wciąż nie ugasł pożar dyskusji nt. Gwiezdne Wojny: Ostatniego jedi. Niezależnie czy ktoś jest fanem, czy przeciwnikiem kontynuacji sagi musi przyznać, że film w wielu momentach zaskakiwał. Oprócz tego w przeciwieństwie do wielu współczesnych produkcji do świadomości widzów nie przenikneły spoilery.
Historia o tym jak George Lucas ukrył przed obsadą główny plot twist w Imperium Kontratakuje jest juz legendarna. Dzisiaj jest znacznie trudniej, świat jest pełen ludzi czychających na niepilnowane scenariusze, czy to na te ukryte w chmurze komputerów czy w materialnym świecie. W konsekwencji sztuką jest dziś uniknąć spoilerów przed pójściem do kina. Rian Johnson miał więc znacznie trudniejszy orzech do zgryzienia niż autor historii z odległej galaktyki.
Reżyser i scenarzysta VIII części losów rodu Skywalkerów na łamach The Wall Street Journal zdradził w jaki sposób zdołał zachować treść filmu aż do końca w tajemnicy. Cała magia polegała na tym, że pisał scenariusz tylko ze specjalnie do tego wybranego komputera. Owy komputer nie miał połączenia z internetem i nie opuszczał biura reżysera w Pinewood Studios, a sam reżyser uzywał go jedynie w celu pisania scenariusza. Rian Johnson żartował, że producent filmu bał się, że gdyby nosił go ze sobą to zostawiłby laptopa w kawiarni.
Osobiście na Przebudzenie Mocy wybierałem sie wiedząc kto, kiedy i jak umrze. Na seansie Ostatniego Jedi posiadałem luksus oglądania filmu w błogiej niewiedzy i muszę przyznać, że zaskoczenie płynące z nieznajomości treści filmu było przyjemną odmianą.Czy Was również zaskoczyła VIII cześć sagi? Czy sądzicie, że więcej reżyserów powinno brać przykład z Riana Johnsona?
Źródło: HeroicHollywood