Rian Johnson opowiada o roli Snoke’a w Ostatnim Jedi!

Uwaga: news zawiera spoiler dotyczący jednego z najważniejszych plot twistów filmu Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi. Jeżeli jeszcze jesteś przed seansem, uciekaj co sił z tego przedsionka jaskini Ciemnej Strony Mocy.

I wreszcie, po dwóch latach nagromadzonych fanowskich teorii, szukania tropów w chyba każdej ważniejszej przeszłej historii z Gwiezdnych Wojen, aby przewidzieć, kim jest Głównodowodzący Snoke, nadeszła premiera ósmego epizodu. I okazuje się… że Snoke ginie szybciej od co niektórych szturmowców z czasów Imperium Palpatine’a. I to nie w jakimś epickim starciu z Rey czy Skywalkerem. Zamordowany przez własnego ucznia, który po prostu skierował na niego leżący obok miecz świetlny i uruchomił go Mocą, oddzielając tułów od dolnej części ciała. Mistrz Ciemnej Strony zginął, nie podnosząc się nawet na moment z tronu. 

Rian Johnson został oczywiście zapytany w jednym z wywiadów, czy Snoke był fałszywym tropem, mającym ukryć prawdziwe zagrożenie.

Cóż, nic nie wiem o „fałszywym tropie”. Ale miejsce Snoke’a w tym filmie zostało ustawione w oparciu o mój zamysł dotyczący Kylo, jego przeznaczenie w Ostatnim Jedi. Moim zamiarem było odebranie Kylo chwiejnych fundamentów, po których się dotąd poruszał, i na samym końcu zbudowanie mu takich, żeby uczynić go na powrót wiarygodnym, ale i skomplikowanym złoczyńcą. On praktycznie przejął stery. Już nie jest pretendentem do bycia Vaderem. Jest kimś, kto w następnym filmie przejmie kontrolę nad wszystkim.

Co do tego, czy uśmiercenie Snoke’a od zawsze było w planach, okazało się, że pomysł należał do samego Johnsona.

Dość szybko na to wpadłem. Bo w pewnym momencie dochodzi do przemyśleń typu: OK masz na końcu filmu Kylo w tym a tym miejscu – jakie miejsce jest dla Snoke’a w tym wszystkim? I czy naprawdę chcesz, żeby Kylo trwał z krępującym go Imperatorem tuż nad nim? Potem już łatwo przechodzisz do uświadomienia sobie opcji, którą powinieneś wybrać. Prowadzi to do wniosku: OK, to znaczy, że musimy wykonać ten drastyczny moment z zabiciem Snoke’a, co oznacza, że Kylo może wreszcie naprawdę zostać wywyższony. To jeszcze z kolei znaczy, że w następnym filmie wszystko może się wydarzyć, nie ma już zastanych wcześniej założeń, bo znajomy element został usunięty, co uważam za mocne zagranie.

Ostatecznie postać Snoke’a nie została rozbudowana w poprzednim filmie. To fanowskie teorie ją zbudowały. Prawda jest taka, że Snoke miał tam zaledwie kilka scen. Swoją drogą, uwielbiam fanowskie teorie. Nie chcę ich tak po prostu rozbijać. Myślę, że to ważna część fandomu Gwiezdnych Wojen i to bardzo fajne zastanawiać się, skąd ci ludzie pochodzą; jednak miejsce Snoke’a w tym filmie jest bardziej bliskie miejscu Imperatora w oryginalnego trylogii. Nie jest ważne, skąd pochodzi. Tu nie chodzi o backstory. To ktoś ukryty za plecami kogo innego i uważam, że właściwie odgrywa tutaj swoją rolę.

Jedno trzeba Johnsonowi przyznać: zrobił w swoim filmie coś, czego najprawdopodobniej nikomu z układających swoje teorie fanów nie przyszło nawet do głowy. Inna sprawa, że ten zaiste błyskotliwy manewr może nie wystarczyć na wielu rozczarowanych tym, że postać, wokół której tak mocno tworzono takie napięcie, w rzeczywistości okazuje się tylko i wyłącznie pewną figurą służącą do rozbudowania kogoś innego…

Źródło: comicbookmovie.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?