Uwaga: Tekst zawiera jeden z poważniejszych spoilerów z filmu Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi. Jeżeli jeszcze go nie obejrzeliście, zaleca się niezaglądanie w Ciemną Stronę tego newsa.
Po kilku dniach od premiery bezapelacyjnie najgorętszego filmu tego roku można wyciągnąć już sporo wniosków co do jego ogólnego odbioru. Po oszałamiająco dobrych recenzjach krytyków wydawało się, że mało kto będzie podważał hegemonię produkcji Riana Johnsona. A jednak wielu fanów wyłamało się, krytykując ósmy epizod sagi, a przynajmniej odczuwając niedosyt. To zapoczątkowało wcale nie taką mały rozstrzał ocen, przede wszystkim wśród widzów. Reżyser widowiska postanowił wyjaśnić przynajmniej jedną ze scen, które wywołały najwięcej kontrowersji.
A mowa tutaj o sytuacji, w której Leia wyleciała z rozwalonego przez siły Nowego Porządku kokpitu w przestrzeń kosmiczną. Gdy wydawało się, że siostra Mistrza Skywalkera zginęła – jeżeli nie od eksplozji, to wskutek dekompresji – okazało się, że nie tylko jakimś cudownym sposobem ocalała, ale ostatkiem sił potrafiłą „poszybować” prościutko do włazu wycofujących się oddziałów.
Podczas rozmowy z Entertainment Weekly Johnson wyjawił, że ten pomysł powstał dzięki sugestiom szefowej Lucasfilm Kathleen Kennedy, która rozmawiała z nim o scenie z Powrotu Jedi, gdy Luke oznajmia Lei, że są rodzeństwem:
Powtarzała mi, że Leia jest Skywalkerem, że Luke powiedział jej „ty też masz ten potencjał”. Ukazanie w praktyce, jak ona faktycznie używa tych swoich umiejętności wydawało mi się czymś niezwykle emocjonującym. Podobał mi się pomysł, że to wszystko polega na kwestii instynktu. To takie działanie na zasadzie rodziców brzdąców uwięzionych pod samochodami, którzy zyskują na chwilę siłę Hulka, by ich uwolnić. U Lei to był taki moment, w którym ona pokazała, że jeszcze się nie poddała, nie przestała walczyć. I niczym tonąca, która stara się wrócić na powierzchnię, po raz pierwszy zamanifestowała tak otwarcie swój potencjał.
Fakt faktem, w przeszłości Leia wykazywała jakąś nieokreśloną łączność z Mocą, jednak zawsze było to dość subtelne (np. instynktowny niepokój w chwili śmierci Hana Solo). Tym razem to było coś znacznie mocniejszego. Czy przekonuje Was argumentacja Johnsona?
Źródło: screenrant.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe