Choć ta część przygód Agenta Jej Królewskiej Mości zebrała też sporo krytycznych opinii (inna sprawa, że ze względu na spore odejście od kanonu miał je chyba każdy Bond z Craigiem), w ogólnym rozrachunku Skyfall zapisał się nader chlubnie. Po dającym formule serii kolejne życie kontrowersyjnym Casino Royale, 007 ponownie się potknął w zjechanym od góry do dołu przez widzów i krytyków Quantum of Solace. Skyfall połączył nową, realistyczną konwencję Bondów a la Jason Bourne ze szczyptą dawnych klimatów. Efektem była przewaga pozytywnych ocen i 1.9 miliardów dolarów zysku. Jednak równie dobrze moglibyśmy oglądać pod wieloma względami zupełnie inny film.
Niewiele brakowało, a producenci tego filmu wprowadziliby wątek, przy którym rewolucyjne ujęcie agenta 007 w Casino Royale wyglądałoby niczym Bond w wykonaniu Rogera Moore’a. Książka opisująca filmy o najsłynniejszym szpiegu świata Some Kind of Hero zawiera ustęp, w którym scenarzyści Peter Morgan, Neal Purvis i Robert Wade planowali stworzyć intrygę Skyfall, opierając się na stworzeniu pewnego zdarzenia z przeszłości M. Postać grana przez Judi Dench miała w młodości podczas Zimnej Wojny romansować z agentem KGB. To prowadzi oczywiście do sytuacji z filmu, w której to pewna grupa ludzi dowiaduje się o tym fakcie, szantażując M. W finale sam James Bond miał zabić swoją przełożoną, aby uchronić honor agencji.
Zobacz równeż: Hugh Jackman odmówił zagrania Jamesa Bonda!
Trzeba przyznać, że taka historia mogłaby rozwinąć całą historię obecnego Bonda w zupełnie innym kierunku. Czy to dobrze? Ciężko powiedzieć, na pewno szkoda by było odbrązawiać postać M w tak ogromnym stopniu.
Źródło: screenrant.com / Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Skyfall