Jeśli chcielibyście sporządzić listę współczesnych reżyserów filmowych, których śmiało określać można mianem Autorów (czyli artystów o charakterystycznym, oryginalnym stylu i manierze tworzenia), to zapewne na jej czele znalazłby się David Fincher. Ale uwierzcie mi – nie powiecie mu tego prosto w twarz. A przynajmniej nie po wywiadzie, jaki ten udzielił portalowi Little White Lies i w którym wyraźnie określił, co sądzi na temat „autorstwa” dzieła filmowego:
Problem z „autorstwem” filmu polega na tym, iż zakłada ono dominację jednej osoby, która będzie w stanie wpłynąć na rzesze współpracowników tak, aby ci w pełni uznali wizję przez tę jednostkę propagowaną. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej – tworzenie filmów to czarna robota. Każdy dzień ścieramy się ze sobą i choć możemy przed taką konfrontacją uciekać, to zawsze doznamy jakichś strat i porażek. Są rzeczy, nad którymi debatuje się wielokrotnie po to, aby wyszły perfekcyjnie, ale są też i takie, których się nie omawia, bo nie wydają się być tak skomplikowane, a potem siedzimy nad nimi 8 z 12 godzin dziennej pracy na planie.
Zobacz również: Czy Love i Neon Demon to autorskie arcydzieła nowej epoki?
Powyższe słowa brzmią trochę jak zaklinanie rzeczywistości, albowiem wszyscy wiemy, jak precyzyjny i dokładny jest styl reżyserski Finchera. I ile wymaga on poświęcenia ze strony jego współpracowników. Niemniej sama kwestia „autorskości” dzieła filmowego i próba jej materializacji jest nader interesująca i rozpala wyobraźnię teoretyków już od najwcześniejszych lat istnienia kinematografii. W końcu niejednokrotnie mamy do czynienia z setkami osób pracującymi nad JEDNYM filmem i jak tu wybrać kogoś, komu te splendory należałoby w większości przypisać? W tej dyskusji przyjąć możemy przeróżne stanowiska, tak jak zresztą działo się niejednokrotnie w przeszłości. W drugiej dekadzie XX wieku za autora filmu w niemieckiej kinematografii uznawano scenarzystę (tzw. Autorenfilm). W tym samym czasie w Stanach dominowało przekonanie o wszechmocy producenta, a nieco później, gdy wykształcił się tzw. star system w Hollywood, autorem był już aktor. Dziś natomiast żywimy szczególne zainteresowanie dokonaniami reżyserów, co stało się znowuż zasługą francuskich nowofalowców. I to właśnie oni tę kwestię przeanalizowali najdokładniej, przez co za puentę tego wywodu najlepiej posłuży cytat z jednego z teoretyków tego nurtu, który stwierdził (cytat z pamięci):
Film jest dziełem sztuki w takim samym wymiarze, jak barokowa katedra. Wielu ludzi pracowało przy jej budowie, lecz za artystyczny jej charakter odpowiada tylko i wyłącznie architekt. Architekt, którego filmowym odpowiednikiem jest reżyser.
Źródło: indiewire.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe