Jak sam tytuł wskazuje, w tekście znajdziecie informacje o scenach, jakie pojawiają się w trakcie i po napisach końcowych filmu Liga sprawiedliwości. Mam nadzieję, że pogrubiony napis Uwaga, spoilery!, jest już w tym przypadku zbędny.
Jeśli formalności mamy już za sobą, to przejdźmy do konkretów. Pierwsza scena, jaka pojawia się po zakończeniu filmu Zacka Snydera/Jossa Whedona, to pojedynek pomiędzy Flashem, a Supermanem. Nie chodzi jednak o pranie się po pyskach, bo w tym starciu Barry Allen raczej nie miałby szans, tylko o wyścig. Szkarłatny Sprinter spotyka się z Człowiekiem ze stali gdzieś na polnej drodze, w celu rozstrzygnięcia który z jegomości jest szybszy. Scena ta jest przy okazji nawiązaniem, do momentu filmu, w którym Flash i Superman wykorzystując swoje nadludzkie zdolności, ratują życie cywili. Między bohaterami można wyczuć fajną chemię, taką jak między braćmi, co kontrastuje z relacją Flash-Batman, która działa bardziej na zasadzie relacji ojca z synem. Obydwaj panowie rzucają dowcipami, a Superman wkręca ciapowatego Flasha, że jeśli przegra wyścig, to wylatuje z Ligi sprawiedliwości, a później prostuje to i żartuje sobie o zaproszeniu członków Ligi na wspomniany w filmie brunch. Jak dla mnie jest to wyraźny sygnał, mówiący: Hej ludzie, w naszym uniwersum filmowym też jest miejsce na radość i zabawę. Nie uciekajcie, poprawimy się, tylko dajcie nam szansę. Co więcej, na kartach komiksów DC Comics, Flash ścigał się z Supermanem nie jeden raz. Tak więc scenę można śmiało potraktować jak rozbudowany easter-egg.
Scena numer dwa, to już inna para kaloszy. Na jej podstawie możemy zacząć snuć jakieś teorie. Może nie o tym jak bardzo wpłynie na przyszłość całego uniwersum filmowego DC, ale na najbliższe produkcje już tak. Na samym jej początku znajdujemy się w więzieniu, w którym powinien przebywać Lex Luthor. Jak się po chwili okazuje, na jego miejscu znajduje się podstawiony noname. Akcja przeskakuje w inną lokację, prawdopodobnie jakąś zatokę, a w samym centrum widzimy luksusowy jacht. Widzimy przebranego w zbroję jegomościa, który udaje się przed oblicze samego Luthora. Tą zamaskowaną postacią jest nie kto inny, jak Slade Wilson aka Deathstroke, w którego wciela się Joe Manganiello. Na ekranie widzimy go oczywiście w pełnym make-upie, z siwymi włosami, siwą brodą i przepaską na oku. To właśnie on, prawdopodobnie, pomógł Lexowi uciec z więzienia. Deathstroke jest pierwowzorem szalenie popularnej ostatnimi czasy postaci Deadpoola. Dzieli z nim nawet to samo nazwisko, o czym zapewne zagorzali fani komiksów dobrze wiedzą.
Zobacz również: Liga Sprawiedliwości – recenzja trzeciego filmu Zacka Snydera w DCEU!
W tej scenie Lex Luthor prowadzi ze Sladem Wilsonem krótki dialog o tym, że Batman zebrał członków do Ligi sprawiedliwości i najwyższa pora na to, aby tych dwóch wspomnianych wyżej jegomości zebrało swoją własną ligę złoczyńców. Deathstroke według pierwotnych planów miał być głównym złoczyńcą w filmie The Batman. Jeśli reżyser tego obrazu, Matt Reeves, zbyt mocno nie zmieni konceptu, to prawdopodobnie w jego filmie Slade Wilson będzie uprzykrzał życie Bruce’a Wayne’a, a w międzyczasie postara się zebrać z Luthorem odpowiednich członków do ich ligi złoczyńców, tak by stanąć z nimi naprzeciw Supermanowi, Wonder Woman, Flashowi, Aquamanowi, Cyborgowi i Batmanowi. Jeśli chodzi o członków tejże ligi złoczyńców (potencjalnych nazw jest masa, od Injustice League, przez Anti-Justice League po Brotherhood of Evil), to Warner Bros. ma w tym momencie bardzo szerokie pole do popisu. Nie wiadomo też kiedy do kin trafi Liga sprawiedliwości 2 (i czy w ogóle, patrząc na średni wynik w box office). Obstawiałbym raczej, że Warner jako przeciwników Ligi sprawiedliwości wyobraża sobie naprawdę konkretnych i silnych przeciwników, więc członków Legionu samobójców raczej możemy wykreślić. Przed nami kolejne solowe produkcje, m.in. o Aquamanie, Wonder Woman, Flashu, Shazamie, Batgirl czy Nightwingu, więc jest też taka opcja, że Lex weźmie pod swoje skrzydła głównych złoczyńców właśnie z solowych produkcji o bohaterach Ligi sprawiedliwości. Jednakże na chwilę obecną jest to wróżenie z fusów. Pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość, liczyć na to, że Affleck jednak nie zrezygnuje z roli Batmana i czekać na kolejne produkcje spod szyldów Warner Bros. Pictures i DC Comics.
Ilustracja główna: Warner Bros.