Cannes 2015 Dzień 10: „Mały Książę” i krach systemu korporacji

prince1

Kultowa książka Antoine’a de Saint-Exupery’ego bez wątpienia jest materiałem trudnym do zekranizowania przez swoją symbolikę i uniwersalność. Jednocześnie jest to utwór w miarę niedługi, idealny raczej na krótki metraż niż na pełnowymiarowy film. Reżyser Mark Osborne podjął trudne wyzwanie i zmierzył się z legendą „Małego Księcia”, wygrywając tylko częściowo.

Aby rozbudować podstawową fabułę twórcy dodali ramy do opowieści. Bohaterką jej jest Mała Dziewczynka, która stara się zrealizować ambitny plan Matki i dostać się do ekskluzywnej szkoły. Zamieszkują w okolicy, żeby zagwarantować jej tam miejsce. W dodatku matka przygotowała córce rygorystyczny cykl codziennych zajęć, żeby dziecko było w pełni gotowe na szkołę. Ale ten wakacyjny plan niweczy mieszkający po sąsiedzku Lotnik, starszy, odrobinę zwariowany mężczyzna, który podsyła młodej sąsiadce kolejne strony opowieści o pewnym Księciu, zamieszkującym odległą planetę. Wyobraźnia Dziewczynki zaczyna działać i kiedy Lotnik trafi do szpitala, ona postanowi odnaleźć Małego Księcia, by pomóc staruszkowi ozdrowieć.

prince2

Opowieść w opowieści podzielona została wizualnie na dwa światy. Dopracowana w każdej krągłości animacja trójwymiarowa to typowy, wysokiej klasy produkt, który znamy z typowych, wysoko budżetowych produkcji tego typu. Natomiast historia Lotnika, z niezwykłą, delikatną, urzekającą fakturą papirusa, została wykonana techniką poklatkową i oparta jest na oryginalnych rysunkach Saint-Exupery’ego.

Scenarzyści nie oparli się pokusie łopatologicznego wyjaśniania kolejnych elementów opowieści. Magiczna otoczka, którą wykreowano plastycznie i muzycznie, traci na sile przez treść. Irytujące pytania Dziewczynki zmuszają Lotnika do ciągłego powtarzania tego samego. Jest też wątek pozostania dzieckiem, który wybrzmi strasznie fałszywie, kiedy bohaterka w końcu spotka nieokrzesanego Księcia. Na końcu młodzi bohaterowie biorą zamach na system bankowości i korporacje, pozbawiające ludzi marzeń i kradnące ich czas. Nietrudny do przewidzenia finał nie będzie tak poruszający, jakby chcieli twórcy.

prince3

Przesłodzona do granic możliwości kreskówka na pewno spodoba się młodszym widzom, choć jest tu kilka dość strasznych scen. Fani książki francuskiego pisarza na pewno docenią środkową część filmu. Jednak jako całość ta kosztująca osiemdziesiąt milionów dolarów produkcja, w której głosowo udzielili się fenomenalni aktorzy, może być sporym rozczarowaniem.

Ocena Movies Room: 40/100.

prince6

Redaktor

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?