Takich sytuacji my, kinomani, nie lubimy. A szczególnie, jeśli nadchodzą przez nikogo niezapowiadane. W wieku 91 lat zmarł bowiem Harry Dean Stanton, amerykański aktor, w którego CV wpisało sie równe 130 ról w filmach, serialach, a nawet teledyskach. Grał u Francisa Forda Coppoli, Martina Scorsese, Wima Wendersa i Davida Lyncha. I to właśnie u tego ostatniego odnosił największe sukcesy, a jego kreacje z Prostej historii czy przede wszystkim Twin Peaks pozostaną z nami na długie lata. Świadom tego faktu jest nawet sam reżyser, który w dniu wczorajszym wystosował w kierunku swojego przyjaciela takie oto oświadczenie:
A statement from @DAVID_LYNCH on the passing of the great Harry Dean Stanton. #RIPHarryDeanStanton #TwinPeaks #Showtime pic.twitter.com/EmsO1zotsk
— Twin Peaks (@SHO_TwinPeaks) 15 września 2017
Prócz aktorstwa, Harry Dean Stanton parał się również muzyką, a jego kawałki ukazały się chociażby w filmie Paryż, Teksas Wendersa, w którym dodatkowo sam odegrał główną rolę. Niezniszczalny twardziel, ale i człowiek o prostym sercu – taki był Dean Stanton. Mimo 91 lat na karku ciągle nie decydował się na rozbrat z kinem, a na planie filmowym wykazywał nieopisane pokłady inicjatywy. Z tego też powodu aktora przyjdzie nam zobaczyć na ekranie jeszcze raz, w refleksyjnym filmie Lucky, który z dzisiejszej perspektywy nabiera drugiego dna. Kinowa premiera filmu jeszcze nie została ustalona, ale być może ta przykra wiadomość ponagli dystrybutorów w wypełnianiu ich obowiązków.
Żegnamy i pamiętamy!
Źródło: variety.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe