Davy Jones bez cienia wątpliwości był jedną z najciekawszych, o ile nie najciekawszą postacią w pirackim uniwersum. Zasługa w tym nie tylko jego mackowatej facjaty, ale i też wcielającego się w niego Billa Nighy. W niedawnym wywiadzie dla The Empire, aktor wypowiadał się na temat przyszłości karaibskiej franczyzy. Dalsza treść tego newsa zawiera małą spoilerową dawkę związaną ze sceną po napisach Zemsty Salazara.
Ci cierpliwi, którzy nie zrazili się jakością najnowszej odsłony Piratów z Karaibów i przesiedzieli napisy końcowe w celu zobaczenia dodatkowej sceny wiedzą, o czym będzie teraz mowa. W niej to Davy Jones nawiedza Willa Turnera, podczas gdy ten śpi. Otwiera się tym samym mała furtka na kolejną część serii. Okazuje się, że o obecności swojej postaci, Nighy dowiedział się dopiero w ubiegłym tygodniu zupełnie przypadkowo.
Kierowca taksówki pyta się mnie, czy będę w następnej części. Ja mu na to: nie wiedziałem, że ma takowa być. On na to: przecież byłeś w najnowszej. Ja: Widać wiesz więcej ode mnie…
W rzeczywistości chodziło wygenerowane w CGI krabie szczypce, które mogliśmy zobaczyć przez ułamek sekundy. Nighy zaś ostatnio fizycznie pojawił się na planie Na krańcu Świata, trzeciej odsłony serii. Aktor jednak z chęcią powróciłby w kolejnej odsłonie:
Chętnie chciałbym wziąć udział w kolejnym filmie z serii. Nie zostałem jednak oficjalnie zaproszony do współpracy.
Zemsta Salazara okazała się prawdopodobnie najsłabszą odsłoną serii, co przełożyło się również na wynik filmu w box office – 776 milionów dolarów przy budżecie 230. Mamy nadzieję, że jeśli szósta część Piratów z Karaibów powstanie, to będzie się odznaczała znacznie lepszy poziomem niż swoje dwie poprzedniczki. Oby też twórcy następnym razem powiadomili Billa Nighy, że jego Davy Jones powrócił.
Źródło:empireonline.com / Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe