Choć o wczorajszej premierze nowego albumu JAY-Z mówi się przede wszystkim w kontekście przeprosin rapera względem Beyonce, to dla nas gwoździem programu jest jeden szczególny kawałek, który raczej nie ma wiele wspólnego z ich burzliwym romansem. Albo jest skrzętnie zawoalowaną metaforą. Ósmy utwór z dziesięciu kawałków dostępnych na albumie 4:44 nosi bowiem nazwę Moonlight. Skojarzenia dość oczywiste biorąc pod uwagę niedawne wydarzenia, choć na oko to i chłop umarł. Jednak jeśli zgłębimy się w tekst piosenki, to uzasadnione są nasze podejrzenia, iż ten chłop rzeczywiście mógł już się z tą kostuchą przywitać. A to dlatego, że w pewnym momencie do akcji wkracza następująca nawijka:
We stuck in La La Land/ Even when we win, we gon’ lose/ We got the same fuckin’ flows/ I don’t know who is who.
Co w wolnym tłumaczeniu brzmi w ten sposób:
Utknęliśmy w La La Landzie/I nawet, gdy wygrywamy, jesteśmy przegrani/Poruszamy się w ten sam pieprzony sposób/Wobec czego nie wiem, kto jest kim.
No dobra. Mamy go. Nazwa filmu podana, teraz się już nie wywinie. Co więcej, JAY-Z nawet nie próbował umywać rąk od zastosowania oscarowego kontekstu. W wywiadzie towarzyszącym premierze, raper przyznał, że właśnie miniona oscarowa gafa była źródłem jego inspiracji i że stanowi doskonały komentarz współczesnej kultury oraz kierunku, w jakim się ona rozwija. Cóż. Pozostaje nam czekać aż album trafi na półki sklepowe, abyśmy mogli ocenić, czy rzeczywiście jest to taki trafny komentarz kulturowy.
https://www.youtube.com/watch?v=0ROO8dTHse0
Źródło: tidal.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Tomasz Małecki
Redaktor Najbardziej tajemniczy członek redakcji. Nikt nie wie, w jaki sposób dorwał status redaktora współprowadzącego dział publicystyki i prawej ręki rednacza. Ciągle poszukuje granic formy. Święta czwórca: Dziga Wiertow, Fritz Lang, Luis Bunuel i Stanley Kubrick.