Czym byłyby współczesne komedie romantyczne i melodramaty, gdyby nie Richard Gere? Czołowy amant lat 80. i 90. nie tylko rozkochiwał w sobie kobiece serca, ale również rozbijał banki w imię Hollywoodzkich Gwiazd. Jego sława kwitła więc należycie, sakwa tyła obficie, a w Fabryce Snów utożsamiany był jednoznacznie z wyrażeniem „sukces kasowy”. Pretty Woman, Oficer i dżentelmen, Lęk pierwotny to tylko pierwsze z brzegu przykłady, które potwierdzają ówczesny wysoki popyt na nienagannie wymuskanego gwiazdora. Te syte czasy utrzymały się mniej więcej do połowy poprzedniej dekady, kiedy to aktora coraz częściej mogliśmy oglądać w filmach kameralnych, nienastawionych ani na sukces artystyczny, ani tym bardziej na finansowy. Porównując oba te okresy można wręcz rzec, iż Gere znalazł się nagle w „hollywoodzkim podziemiu”. Powiecie – wypalił się, miał swoje pięć minut i oddał je młodszym, poszukiwał nowych wyzwań, gospodarka chińska zaczęła odgrywać znaczącą rolę na rynku globalnym … Chwila … Co ma wspólnego chińska gospodarka z rolami Richarda Gere? Jak na ironię więcej niż moglibyście kiedykolwiek przypuszczać!
Richard Gere postanowił pewnego razu rozpocząć zabawę w politykę. Jako buddyście oraz wieloletniemu przyjacielowi duchowego przywódcy Tybetu Dalai Lamy, nie są mu obojętne losy mieszkańców tego regionu, a te – krótko mówiąc – nie należą do najlepszych, biorąc pod uwagę imperialne zapędy chińskiego rządu. Pacyfikacje oraz próby asymilacji tubylców z ludem państwa spod znaku sierpa i pustej miski nie mogły zatem ujść uwadze zapalonego aktywisty, którym z pewnością jest nasz bohater. W posiadaniu ma on bowiem dwie organizacje o potężnej sile przebicia (Tibet House oraz International Campaign for Tibet), wspierającej dążenia Tybetańczyków do niepodległości. Fakt ten implikuje pewne konsekwencje – Richard Gere dorobił się miana persona non grata na terenie Chińskiej Republiki Ludowej. Gdyby jednak mało było mu zakazów fizycznego przekraczania granicy Państwa Środka, to na dokładkę postarano się o sukcesywne wymazywanie aktora z piedestału gwiazd Hollywood. Jak to możliwe? Tak jak wspomniałem, Chińczycy swoją pracą w imię wspólnego dobra dorobili się jednej z najpotężniejszych gospodarek na świecie. Takiej okazji przegapić oczywiście nie mogli zdeprawowani kapitaliści z Ameryki, którzy zza wielkiej wody przywieźli masę dobrych, amerykańskich towarów. Jednym z nich jest natomiast film, a dziś chiński box-office piastuje zaszczytną drugą pozycję pod względem przychodów. Idąc za zapachem łatwej forsy, twórcy coraz częściej spełniają oczekiwania tamtejszych widzów, unikając jednocześnie tematów kontrowersyjnych politycznie oraz obyczajowo. Do takich z pewnością należy sprawa Tybetu, zatem obecność na ekranie osoby działającej na jego korzyść jest niewskazana. Brzmi jak hipokryzja? Może, ale właśnie tak uważa Gere:
Z pewnością istnieją filmy, w których nie mogę wystąpić, bo Chińczycy powiedzą „nie”. […] Niedawno kręciłem coś z jednym chińskim reżyserem. Na dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć zadzwonił do mnie i stwierdził, że nie może tego zrobić. Rozmawialiśmy na zabezpieczonej linii prywatnej, dzięki czemu zwierzył się, iż jeśli pozwoliłby mi zagrać w tym filmie, to on oraz jego rodzina już nigdy nie będą mogli opuścić Chin, a on sam straci uprawnienia do wykonywania zawodu reżysera.
Jednocześnie Gere zapewnił, że nie specjalnie martwi się swoim brakiem obecności w wysokobudżetowych produkcjach. Było minęło, a teraz może się skupić na tym, co naprawdę chce robić:
Nie interesuje mnie rola jakiegoś pomarszczonego Jedi. Dorobiłem się na przestrzeni ostatnich 30. lat na tyle, że teraz mogę bez obaw zajmować się bardziej kameralnym kinem.
Z powyższych wywodów wynikają dwa ważne wnioski – po pierwsze Richard Gere nie wystąpi w Gwiezdnych Wojnach, a po drugie (co jest jedynie potwierdzeniem powszechnie znanego faktu) propaganda chińskich władz nadal ma się dobrze i wydaje się odzwierciedlać oczekiwania samych Chińczyków (przynajmniej w większości). Czy to wina wielopokoleniowej indoktrynacji, czy po prostu kultury oraz tradycji? Odpowiedź zapewne leży po środku, a oba te czynniki razem wzięte stworzyły betonową ścianę dla Zachodnich schematów myśleniowych. Tak czy owak, należy docenić w tym przypadku konsekwencję!
Źródło: independent.co.uk / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe