Coraz więcej ludzi na pytanie co sprawiłoby, aby dany film był lepszy, odpowiada zgodnie – wyższa kategoria wiekowa. Świat oszalał na wiadomość o Deadpoolu wychodzącym z kategorią filmu dla dorosłych. Również Sausage Party, pomimo dyskusyjnej jakości tego produktu, znalazł spore rzesze zwolenników. Największą obawą producentów przy wypuszczaniu filmów od 18 lat (w przypadku stanów od 17) jest ograniczona liczba publiczności, która w efekcie przekłada się na mniejsza zarobki. Nie powstrzymało to jednak powyższych tytułów aby wykręcić górnolotne wyniki w box office. Kiedy w takim razie warto zawyżyć ten próg wiekowy, a kiedy zabieg ten jest zbędny?
Przede wszystkim, w Stanach wyróżniamy pięć różnych oznaczeń:
G (General audience) – czyli odpowiednik zielonego kółeczka, które pamiętamy z telewizji, brak ograniczeń wiekowych.
PG (parental guidance suggested) – film może zawierać materiały, które mogą nie być odpowiednie dla naszych pociech, dlatego zaleca się nadzór rodzica.
PG-13 (parents strongly cautioned) – podobnie jak wyżej, tylko z naciskiem na dzieci poniżej 13 lat.
R (restricted) – jeśli mamy mniej niż 17 lat, do kina bez rodzica nie wejdziemy.
NC-17 (adults only) – z rodzicem czy bez, wstęp wyłącznie od 17 lat.
Na pierwszy rzut oka ma sens, prawda? W praktyce jednak wychodzi różnie. Kategorie te uległy zmianom na przestrzeni lat. Kiedyś były tylko trzy, bardziej ogólne. Również postrzeganie ich zmieniło się z czasem. Niegdyś filmy w kategorii G były odbierane jako po prostu dla wszystkich, dzisiaj kojarzą się one z bajkami, i produkcjami dla dzieci. Nikt z nas nie spojrzy entuzjastycznie na film, który jest zaszufladkowany jako familijny, ponieważ wiemy czego się po nim spodziewać. A może bardziej wiemy, czego w nim nie zobaczymy. Najpopularniejszą dziś kategorią jest PG, ponieważ tak naprawdę nie różni się zbytnio od G, indykuje jednak, że mogą tam znaleźć się rzeczy przeznaczone dla dorosłego widza. Brzmi to oczywiście o wiele bardziej ekscytująco i z całą pewnością ściągnie naszą uwagę. Niestety jedyne co dostajemy to zazwyczaj dwuznaczne podteksty, których dzieci nie zrozumieją czy też wszelkiego rodzaju nawiązania do popkultury. W niektórych produkcjach, takich jak Pora na przygodę, sprawdza się to świetnie. W innych znów widać, że jest to wpychane na siłę i zwyczajnie niepotrzebne.
Są oczywiście określone podkategorie, które składają się na wyznaczenie limitu wiekowego danej produkcji, takie jak przemoc, nagość, wulgaryzmy, narkotyki i wszystkie inne zakazane owoce. Ogólnie wydają się mieć sens, ale nawet te podkategorie mają swoje własne podkategorie. Weźmy np. użycie wulgaryzmów. Ile tak naprawdę możemy ich użyć, aby zmieścić się w progach wiekowych, które chcemy utrzymać? Różne wersje mówią o różnych ilościach, ważny jest też kontekst usłyszanego f***. Jeśli jest użyty aby w jakiś sposób podkreślić coś ważnego dla postaci, wyrazić jakieś emocje, czy cierpienie, być może zostanie on zaakceptowany. Jeśli natomiast znalazł się tam bez powodu, promując sprośność czy wulgarny język, stowarzyszenie filmowe nadające kategorię wiekową nie będzie zadowolone. Jak to kiedyś David Ayer ładnie powiedział odnośnie pogłosek jakoby to Legion Samobójców był w kategorii R:
Ten film z łatwością mógłby wskoczyć w kategorię R, wystarczy, że ktoś by mocniej przeklął ze dwa razy albo odpalił papierosa. Rozumiem jednak, że to nie jest R o jakie ludziom chodzi. Dlatego też film od początku planowany był jako PG-13.
Jak widać granica jest cienka i łatwo ją przekroczyć. I właśnie to jest największym problemem tych kategorii. Nikt o zdrowych zmysłach nie wskoczy w Rkę dla kilku wulgaryzmów i dwóch sekund golizny. Zwyczajnie się to nie opłaca. Tak więc albo mamy film wyprany z rzeczy dla dorosłych, albo lecimy na całość z Deadpoolem i przeklinamy co drugie słowo. Twórcy, w szoku wolności starają się jak najbardziej wykorzystać potencjał R stawiając ilość ponad jakość. Tak jakby te kilka sprośnych słów więcej sprawiło, że polubię daną produkcję bardziej.